Maja przegrywa w finale turnieju w Portugalii
Maja Chwalińska (352 WTA) wraca powoli do wielkiej formy. Utalentowana tenisistka z Dąbrowy Górniczej awansowała do finału turnieju ITF W75+H w Porto, w którym uległa Hiszpance Jessice Bouzas Maneiro.
Polka dostała się do turnieju głównego dzięki zamrożonemu rankingowi. W pierwszej rundzie wygrała z Francuską Audrey Albie (326 WTA) 6:2, 6:0. W 1/8 finału Maja wyeliminowała rozstawioną z „5” Włoszkę Lukrecję Stefanini (126 WTA) 7:5, 6:1, zaś w ćwierćfinale rozbiła Słowenkę Veronikę Erjavec (192 WTA) 6:1, 6:1.
Zacięty przebieg miał jej półfinałowy pojedynek z Austriaczką Sinją Kraus (200 WTA). W pierwszym secie po zaciętym tie-breaku górą była jej rywalka. Gdy w drugiej odsłonie Kraus prowadziła 2:0, wydawało się, że losy spotkania są przesądzone. Polka zdołała się jednak odrodzić – doprowadziła do remisu, a po chwili wyszła na prowadzenie, zwyciężając 6:4. W ostatnim secie Maja dyktowała warunki na korcie, wygrywając go 6:3. Cały mecz trwał ponad 2,5 godziny.
W finale Chwalińska rywalizowała z Hiszpanką Jessiką Bouzas Maneiro (164 WTA). Pierwszy set padł łupem naszej tenisistki 6:3, ale w kolejnych dwóch przewaga zawodniczki z Półwyspu Iberyjskiego była widoczna. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Hiszpanki 3:6, 6:0, 6:4. Mimo porażki Maja może być zadowolona ze swojego występu w Portugalii. Wygrała cztery spotkania z wyżej notowanymi od siebie rywalkami. Zdobyte w ten sposób punkty zapewnią jej awans do trzeciej setki światowego rankingu WTA.
Przypomnijmy, że Maja pauzowała ponad pół roku z powodu kontuzji kolana. Wiosną zeszłego roku wróciła na korty, ale problemy zdrowotne jeszcze przez kilka miesięcy dawały znać o sobie. Teraz ma wreszcie szansę pokazać pełnię swoich możliwości.
Fot. Piotr Kucza