Dobry start Polek w Billie Jean King Cup, Hurkacz pożegnał Monte Carlo

tenis

Znakomicie rozpoczął się dla polskich tenisistek Billie Jean King Cup, czyli dawny Puchar Federacji. Liderka światowego rankingu Iga Świątek wygrała w szwajcarskim Biel 6:3, 6:1 z Simoną Waltert,  Magdalena Fręch pokonała 6:7(8), 7:5, 6:3 Celine Naef, a to oznacza, że Polska prowadzi 2:0 ze Szwajcarią. Niestety, gorzej poszło Hubertowi Hurkaczowi w turnieju ATP 1000 w Monte Carlo, bowiem w III rundzie uległ 4:6, 2:6 Norwegowi Casperowi Ruudowi.

Puchar Billie Jean King pod tą nazwą istnieje od 2020 roku. Uhonorowano w ten sposób legendarną amerykańską tenisistkę, dziś 80-letnią, zwyciężczynię 39 turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej, podwójnej i mieszanej. Wcześniej kobiece reprezentacje narodowe rywalizowały od 1963 roku w Pucharze Federacji, będącym odpowiednikiem męskiego Pucharu Davisa.

Polska uczestniczyła w ostatnich dwóch latach w turnieju finałowym pucharu w Glasgow i Sewilli, choć w zeszłym roku przegrała w meczu kwalifikacyjnym z Kazachstanem, pod nieobecność kontuzjowanej Igi Świątek. Udało się jednak wtedy uzyskać „dziką kartę”. Niestety, obydwa ostatnie starty w finałach nie były udane: w 2022 roku nasze zawodniczki przegrały z Amerykankami i Czeszkami, a w 2023 roku uległy Kanadyjkom i Hiszpankom. Za każdym razem w składzie brakowało jednak raszynianki, której jesienne terminy Billie Jean King Cup finals kolidowały z WTA Finals.

Teraz o prawo gry w kolejnym turnieju finałowym, który odbędzie się w listopadzie, w Sewilli, Polska rywalizuje ze Szwajcarią na korcie twardym w malowniczym Biel. W składzie jest w końcu liderka światowego rankingu, a obok niej znalazły się w nim Magdalena Fręch (obecnie 52. w rankingu WTA) oraz Maja Chwalińska (293. WTA) i Katarzyna Kawa (178. WTA), które zagrają w grze podwójnej. Z powodów rodzinnych w Szwajcarii zabrakło 60. w światowym zestawieniu Magdy Linette.

Szczęśliwie również Szwajcarki (trzecie w zestawieniu Międzynarodowej Federacji Tenisowej) przystąpiły do meczu z Polską (17. lokata) osłabione. Liderka drużyny Viktorija Golubic (78. WTA) jest kontuzjowana, a mistrzyni olimpijska z Tokio Belinda Bencic ma dłuższą przerwę od tenisa, ponieważ zaszła w ciążę. W reprezentacji znalazły się zatem Celine Naef (148. WTA) i Simon Waltert (158. WTA) oraz Jil Teichmann (213. WTA), która w grze podwójnej zagra w parze z Naef.

Mecz zaczął się od pewnego zwycięstwa Igi Świątek, choć dużo niżej notowana Simona Waltert zmusiła Polkę do sporego wysiłku. Szybko, bo już w drugim gemie, została przełamana, to nieoczekiwanie w piątym gemie zrewanżowała się naszej zawodniczce. Bardzo zacięty był kolejny gem, w którym Świątek miała trzy break pointy. Tego ostatniego wykorzystała i ostatecznie wygrała seta 6:3. Drugą odsłonę Szwajcarka zaczęła od straty podania, ale potem była bliska drugiego w meczu przełamania liderki rankingu: miała aż trzy break pointy, ale raszynianka się obroniła, potem sama znów odebrała serwis przeciwniczce, prowadziła już 4:0 i wiadomo było, że nie będzie tu niespodzianki. W tej partii oddała Waltert tylko jednego gema. Dzięki występowi w Biel Świątek jest już pewna gry latem na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

Potem na kort wyszły Magdalena Fręch i Celine Naef. Polka zaczęła najgorzej, jak mogła, bo od straty podania. W piątym gemie odrobiła tę stratę i choć potem miała jeszcze pięć break pointów w dwóch gemach, to nie wykorzystała szans na zamknięcie seta i doszło do tie-breaka. Ten był bardzo zacięty, Fręch miała piłkę setową przy stanie 6:5, ale rywalka wyszła cało z opresji, a potem to ona miała trzy okazje na triumf i w końcu wygrała 10:8.

Druga odsłona długo była bardzo wyrównana, aż w dziewiątym gemie Polka została przełamana. Polskim kibicom mogły zadrżeć serca, ale po chwili nasza tenisistka zrewanżowała się serwującej po zwycięstwo w meczu Szwajcarce (była dwie piłki od wygranej!), a potem poszła za ciosem i ponownie odebrała jej podanie, wygrywając 7:5. Po przerwie znów to Fręch znalazła się w opałach, bo zaczęła seta od utraty serwisu, ale ponownie szybko odrobiła straty, w szóstym gemie przełamała Naef jeszcze raz i już nie wypuściła pojedynku z rąk. Mecz trwał niemal trzy godziny.

W sobotę Świątek zagra z Naef, a Fręch z Waltert. W grze podwójnej spotkają się zaś Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa oraz Naef i Jil Teichmann.

Niestety, tak dobrze,  jak Polki, nie spisał się Hubert Hurkacz, który pożegnał się z turniejem ATP 1000 w Monte Carlo po porażce w III rundzie z Casperem Ruudem. Rozstawiony z dziesiątką Polak, który obecnie jest ósmy w światowym rankingu, zmierzył się z Norwegiem, będącym w rankingu na 10. miejscu, ale rozstawionym z ósemką (taki lekki galimatias to pokłosie turnieju w Portugalskim Estoril, gdzie Polak wygrał) po raz trzeci, a po raz drugi przegrał. W pierwszym secie o zwycięzcy zdecydowało jedno przełamanie, w siódmym gemie i niestety to Hurkacz stracił podanie.

Druga partia zaczęła się dla wrocławianina jeszcze gorzej, bo dwukrotnie stracił podanie i przegrywał już 0:4. Takiej straty nie był w stanie odrobić i przegrał 2:6, ani razu nie przełamując Ruuda. Tym samym jego seria sześciu zwycięstw na kortach ziemnych dobiegła końca.

Przed Polakiem występ w turnieju ATP 1000 w Madrycie, który zacznie się 22 kwietnia.

 

Zdjęcie: screen YouTube


Udostępnij ten artykuł na swoim profilu:

Artykuły powiązane