Eliminacje ME piłkarek ręcznych: dwie porażki z Danią, ale szansa na awans jest
Od dwóch porażek z Danią zaczęły eliminacje mistrzostw Europy polskie piłkarki ręczne. Najpierw, po zaciętej walce, przegrały w Lubinie 22:26 (11:9), aby kilka dni później ponownie, już znacznie wyżej, ulec 31:39 (13:22) w Ballerup. Dunki są już pewne awansu, a Biało-Czerwone wciąż mają na to szansę. Kluczowe będą kwietniowe mecze z Kosowem.
Reprezentacja Danii była zdecydowanym faworytem eliminacyjnego dwumeczu z Polską. Jest bowiem wicemistrzem Europy i trzecią drużyną zeszłorocznych mistrzostw świata, które odbywały się właśnie w Danii, a także w Norwegii i Szwecji. Polki zajęły w tamtej imprezie 16. miejsce w gronie 32 uczestników, a w II rundzie zmagań zmierzyły się z m.in. z Dunkami, przegrywając bezdyskusyjnie 22:32. Tym razem gra podopiecznych Arne Senstada – Norwega, który pracuje z Biało-Czerwonymi od 2019 roku – szczególnie w Lubinie wyglądała znacznie lepiej. Tam długo Polki walczyły z wyżej notowanym przeciwnikiem jak równy z równym. Dobrze prezentowała się choćby bramkarka Adrianna Płaczek, która już na samym początku obroniła rzut karny. Dunki wyszły na prowadzenie dopiero po 19 minutach, choć niedługo potem ponownie był remis. Ostatecznie pierwszą połowę gospodynie przegrywały nieznacznie, 9:11.
Po przerwie wciąż gra była bardzo wyrównana, a trzeci zespół świata nie mógł zbudować wyższej przewagi, niż jednobramkowa. Ambitne Polki w końcu doprowadziły do remisu po 19 – była 47. minuta, a cenne trafienie zaliczyła Magda Balsam. Niestety, w końcówce meczu doświadczenie przeciwniczek dało znać o sobie. Zdobyły trzy bramki z rzędu, nie dały już się dogonić i ostatecznie wygrały 26:22. Najwięcej bramek w naszym zespole rzuciła Monika Kobylińska – 5. – Na rewanż do Danii pojedziemy z podniesionymi głowami. Oczywiście, nie cieszymy się z domowej porażki, ale myślę, że pokazałyśmy wysoki poziom – komentowała najskuteczniejsza z Polek.
Niestety, sobotni rewanż w duńskim Ballerup, na przedmieściach Kopenhagi, nie był już tak udany, choć polskie szczypiornistki zaczęły bardzo odważnie i prowadziły 5:4. Po 9 minutach gospodynie pierwszy raz wyszły na prowadzenie – 6:5, potem już stopniowo powiększały przewagę i po 20 minutach prowadziły 13:9, a po kolejnych ośmiu minutach już 18:10. Polki robiły co mogły, ponownie nieźle spisywała się choćby Magda Balsam, ale do przerwy wicemistrzynie Europy prowadziły 22:13.
Druga połowa nie zaczęła się lepiej, a doświadczone rywalki pokazywały przyjezdnym miejsce w szeregu. W 34. minucie po trafieniu Kristiny Jorgensen było już 26:14. Ostatecznie Polki uległy ośmioma bramkami 31:39. – To był dla nas trudny mecz pod każdym względem. Jeszcze przed startem wiedziałyśmy, że w Danii będzie się grało ciężko. Nasza defensywa nie funkcjonowała tak dobrze, jak w poprzednim meczu. Rywalki pokarały nas szybkimi atakami – komentowała na gorąco Balsam, która zdobyła w Danii dziewięć bramek.
Pewne jest, że Dunki, które wcześniej pokonały już dwukrotnie reprezentantki Kosowa, zajmą w grupie 8 eliminacji ME pierwsze miejsce. Polki, mimo dwóch porażek, wciąż są faworytkami do awansu, bo z każdej grupy wychodzą po dwie drużyny, a nasze zawodniczki trafiły do jedynej grupy trzyzespołowej. Tak więc zwycięski dwumecz z niżej notowanym Kosowem da im bilety na europejski czempionat, który odbędzie się na przełomie listopada i grudnia w Austrii, Szwajcarii i na Węgrzech. Jeśli to się uda, będzie to ich szósty awans na ME z rzędu. Pierwszy mecz z Kosowiankami 4 kwietnia w Prisztinie, rewanż 7 kwietnia w Zielonej Górze.