Miał być w miarę spokojny awans do dalszej fazy kwalifikacji, skończyło się zaskakującymi porażkami. Reprezentacja Polski w hokeju na lodzie po wygranej w Sosnowcu 4:0 (0:0, 2:0, 2:0) z Estonią, przegrała 2:3 po karnych (1:0, 1:1, 0:1, d.0:0, k.1-2) z Ukrainą i 2:3 (0:0, 0:1, 2:1, d.0:1) z Koreą Południową po dogrywce. Zajęła tym samym dopiero 3. miejsce w turnieju prekwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich i o występie w Mediolanie może zapomnieć.
Po kontrolnej wygranej 6:0 z Koreą Południową sprzed tygodnia wydawało się, że polscy hokeiści na lodzie są w dobrej formie przed sosnowieckim turniejem prekwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich i po znakomitych wynikach w zeszłym roku, gdy po 22 latach awansowali do mistrzostw świata elity, pójdą za ciosem i powalczą o występ olimpijski przynajmniej w jesiennej, decydującej fazie eliminacji. Tak się jednak nie stanie. Okazało się, że rodzimy hokej nie zrobił jeszcze takiego postępu, o jakim marzyli kibice, a żeby osiągnąć dobry wynik muszą się złożyć: zdrowie i dobra forma kluczowych zawodników. Tego w Zagłębiu Dąbrowskim zabrakło...
Turniej zaczął się planowo, od wygranej 4:0 z najsłabszą w stawce Estonią (28. w rankingu IIHF). Choć zwycięstwo nie przyszło łatwo: w pierwszej tercji bramki nie padły, a estońską obronę udało się przełamać dopiero w 28. minucie, gdy krążek do siatki posłał Filip Komorski. Niedługo potem wynik podwyższył Mateusz Michalski i można było grać spokojniej. Już na początku trzeciej odsłony Dominik Paś trafił na 3:0, a rezultat ustalił przed końcem Jakub Wanacki.
Niestety, były to miłe złego początki, a już kolejny rywal reprezentacji Polski (22. w rankingu) okazał się przeszkodą nie do przejścia. Biało-Czerwoni jednak dobrze zaczęli spotkanie z Ukrainą (27. na świecie). Chcieli narzucić wschodnim sąsiadom styl gry i już w 8. minucie Bartosz Fraszko dał nam prowadzenie 1:0. Polacy chcieli iść za ciosem, groźnie atakowali, a w słupek trafił Dominik Paś. Niewykorzystane szanse zemściły się w drugiej tercji. W 23. minucie Denis Borodaj doprowadził do wyrównania. Nasi hokeiści byli chyba lekko oszołomieni, ale jeszcze przed przerwą znów to oni prowadzili, a gola w 34. minucie strzelił Marcin Kolusz. Niestety, w ostatniej tercji widać było, że to nie jest turniej Polaków. Ukraińcy ponownie wyrównali, za sprawą Jewgienija Ratusznyja (44. minuta), a gospodarze nie potrafili już na to odpowiedzieć. W dogrywce świetną okazję zmarnował Patryk Wronka, nikt nie trafił jednak do siatki i sędziowie zarządzili rzuty karne. I tu również to Polska prowadziła, gdy nie pomylił się Krystian Dziubiński. Potem nastąpiła seria pudeł, aż w końcu w trzeciej serii wyrównał Illa Korenczuk. W decydującej serii trafił Ołeksij Worona i Ukraina był o włos od wygranej. Tak się stało, bo Grzegorz Pasiut nie pokonał bramkarza rywali. W rzutach karnych młody bramkarz Maciej Miarka robił, co mógł, ale strzały Ukraińców, po których go pokonali, były znakomite. Oprócz Pasiuta nie trafili Bartosz Fraszko, Kamil Wałęga i Marcin Kolusz. Niespodziewana porażka stała się faktem.
– Wierzę w naszą drużynę. Nikt w niej nie odwróci się od siebie i nikt nie będzie wytykał sobie błędów. Jesteśmy w tym wszyscy razem. Wciąż wierzę, że Estonia może wygrać z Ukrainą – mówił po meczu kapitan drużyny Krystian Dziubiński. Niestety, cud się nie zdarzył Ukraińcy pokonali 5:3 Estończyków i mogli cieszyć się z awansu do dalszej fazy eliminacji. Jednak przed Polakami wciąż był mecz z Koreą Południową (21. w rankingu). I choć wiadomo było, że turniej jest przegrany, wciąż warto było grać o zwycięstwo w ostatnim spotkaniu i drugie miejsce. A potem... czekać na rozwój wypadków poza taflą. Wciąż waży się bowiem udział w turnieju olimpijskim Rosji i Białorusi, zawieszonych w prawach członków Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie po agresji na Ukrainę. W marcu kongres IIHF ma zdecydować, czy obie reprezentacje pojawią się w Mediolanie, czy nie. Gdyby te zespoły zostały wykluczone z igrzysk, wówczas kuchennymi drzwiami do kolejnej fazy kwalifikacji mogłyby wejść dwie drużyny, które nie wygrały turniejów prekwalifikacyjnych, czyli np. Polska.
Niestety, i ta możliwość szybko okazała się sennym mirażem. Polacy zaczęli mecz z Koreą Południową bardzo uważnie. Obie drużyny zdawały sobie bowiem sprawę, że zwycięzca wciąż zachowa cień szansy na olimpijski występ. W pierwszej tercji bramki nie padły. Potem gra się ożywiła, zarówno Polacy, jak i Koreańczycy mieli swoje szanse, aż w końcu do siatki trafił w 36. minucie Jung Wook Hong. W trzeciej części Biało-Czerwoni wzięli się w garść i w 48. minucie wyrównali za sprawą Dominika Pasia. Ledwie 125 sekund później z bramki cieszyli się jednak rywale, gdy rzut karny wykonał Jung Wook Hong. Polska drużyna się nie poddawała, a trzy minuty potem ponownie wyrównał Jakub Wanacki. W dogrywce więcej szczęścia mieli Koreańczycy, a w 64. minucie decydujący cios zadał Hyeong Cheol Song.
Po zakończeniu turnieju trener Robert Kalaber przyznał w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, że zespół przystąpił do zmagań osłabiony i to miało wpływ na wynik. Brakowało bramkarza Johna Murraya, obrońców Macieja Kruczka i Arkadiusza Kostka oraz napastników Alana Łyszczarczyka., Arona Chmielewskiego i Filipa Starzyńskiego. – Jeśli w Polsce, przy tak małej liczbie zawodników i niewielkiej konkurencji wypada pięciu wartościowych hokeistów i klasowy bramkarz, to natychmiast da się to odczuć – tłumaczył. I dodaje, że w decydującym starciu z Ukrainą wszystko układało się zgodnie z planem. – Strzeliliśmy gola i mieliśmy sytuacje, aby podwyższyć prowadzenie. Tej bramki na 2:0 zdecydowanie zabrakło – mówi trener, który mimo porażki podziękował podopiecznym za walkę i poświęcenie.
W innych turniejach, rozegranych w ostatnich dniach, do dalszej fazy eliminacji awansowały Japonia i Wielka Brytania. W turnieju olimpijskim w Mediolanie wystąpi 12 drużyn. Gospodarz, czyli Włochy, osiem zespołów sklasyfikowanych najwyżej w światowym rankingu oraz trzy wyłonione w kwalifikacjach. Na olimpijski występ Biało-Czerwoni czekają już 32 lata. Ostatni raz na ZIO zaprezentowali się w 1992 roku, we francuskim Albertville. I niestety na ponowny występ jeszcze poczekają... W maju zagrają zaś w mistrzostwach świata elity w Ostrawie. Aby szybko nie opuścić grona najlepszych, muszą zdecydowanie poprawić grę.
Turniej prekwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Mediolanie 2026.
Lekkoatletyka Sporty wodne Żeglarstwo Wioślarstwo Kajakarstwo Tenis Tenis stołowy Snowboard Łyżwiarstwo Boks Narciarstwo Biathlon Hokej Saneczkarstwo Zapasy Judo Podnoszenie ciężarów Szermierka Koszykówka Badminton Piłka siatkowa Piłka ręczna Gimnastyka Jeździectwo Strzelectwo Łucznictwo Kolarstwo Amp Futbol Rugby Sport motorowy Wspinaczka Pięciobój nowoczesny Korfball Inne