Robert Karaś ponownie na dopingu. Triathlonista straci kolejny rekord?

Robert Karaś ponownie na dopingu

Był inspiracją dla wielu kibiców, teraz niestety zbierają się nad nim coraz ciemniejsze chmury. Mistrz i rekordzista świata w Ultra Triathlonie Robert Karaś już drugi raz został przyłapany na dopingu. Pozytywny wynik testu uzyskał po zawodach Florida ANVIL Ultra Triathlon w Stanach Zjednoczonych. Polak, który wystartował za oceanem mimo kary zawieszenia, tłumaczy, że ma w organizmie... pozostałości starych substancji dopingowych.

Robert Karaś, niegdyś strażak, a potem mistrz i rekordzista świata na dystansie podwójnego i potrójnego Ironmana, był na ustach całej Polski późną wiosną i latem zeszłego roku. Najpierw w fenomenalnym stylu wygrał w Rio de Janeiro zawody Brasil Ultra Tri na dystansie dziesięciokrotnego Ironmana. To mordercza konkurencja, bo zawodnik musu przepłynąć 38 km, przejechać na rowerze 1800 km i przebiec 442 km.

Karaś uzyskał niezwykły czas  164 godzin 14 minut i 2 sekund, czyli o aż 18 godzin pobił rekord świata. Polscy kibice oszaleli na punkcie triathlonisty, który przedstawiany był jako wzór wytrwałości. Szybko jednak spadł z piedestału, gdy okazało się, że brazylijską imprezę wygrał w sposób nieuczciwy. W jego organizmie wykryto bowiem niedozwolone substancje.

Polak początkowo komentował, że jest w ogromnym szoku, bo zawsze przyjmuje te same suplementy, a komisja dopingowa badała go wielokrotnie. Przekonywał też, że nie ma nic do ukrycia. „Oświadczam, że nigdy nie stosowałem żadnej formy dopingu” – napisał w mediach społecznościowych. Dodawał też, że w swojej karierze „zawsze był czysty” i tłumaczył, że w całej sprawie może chodzić o leczenie złamań ręki, żeber i stopy.  

W końcu jednak Karaś przyznał, że użył zakazanej substancji, gdy przygotowywał się wcześniej do walk MMA. Wyjątkowo szczery był wówczas w „Kanale Sportowym”, gdzie bez cienia zażenowania stwierdził, że nie zagłębiał się, co dokładnie bierze, ale wiedział, że było to coś nielegalnego. Owym środkiem okazał się drostanolon. W lutym Polak został zawieszony przez International Ultra Triathlon Association na dwa lata za stosowanie dopingu. Pozbawiono go też rekordu świata z Rio de Janeiro. Podano też, że okres kary biegnie od 30 maja 2023 roku, gdy wykryto pozytywną próbkę testu antydopingowego, a zakończy się 29 maja 2025 roku.

Jak to się zatem stało, że Karaś wystąpił teraz w zawodach Florida ANVIL Ultra Triathlon, gdzie pobił z czasem  60 godzin, 21 minut i 24 sekund rekord świata w pięciokrotnym Ironmanie? Otóż organizatorem tej imprezy nie jest IUTA, czyli międzynarodowa federacja, która go zawiesiła, a stowarzyszenie World Ultratriathlon Association. Tam Polak mógł wystartować. Jak się okazuje znów z marnym skutkiem.

„Otrzymałem informację z USADA, że w moim organizmie nadal znajdują się pozostałości substancji, które wykryto u mnie po zawodach w Brazylii” – poinformował Karaś w mediach społecznościowych.  „Nie miałem możliwości przeprowadzenie badań antydopingowych przed ostatnim startem w USA. To niedozwolone. Niestety nadal mam w sobie pozostałości po tych substancjach. Nie wiem jeszcze, jakie konsekwencje formalne mnie czekają, ale nie to jest najważniejsze. Niech moja historia będzie przestrogą dla każdego sportowca, zwłaszcza dla ludzi młodych. Nie szukam wytłumaczeń, muszę teraz ponieść konsekwencje swojej głupoty i nieostrożności. Błąd popełniony 1,5 roku temu zostanie ze mną już na zawsze” – podkreślił. USADA to Amerykańska Agencja Antydopingowa. Wszystko wskazuje na to, że Robert Karaś straci kolejny rekord.

 

Zdjęcie: screen YT

Artykuły powiązane