Mamy to! Polacy z brązowym medalem Mistrzostw Europy
Biało-Czerwoni trzecią drużyną Starego Kontynentu! W meczu o brązowy medal Mistrzostw Europy w ampfutbolu, rozgrywanym we francuskim Evian, Polacy pokonali drużynę Anglii 1:0. To trzeci z rzędu medal Polaków na imprezie tej rangi.
- Przez pierwsze kilka godzin pozwoliliśmy sobie na chwilę smutku, ale trzeba było się pozbierać na kolejny, niezwykle ważny mecz. Myślę, że lepiej przepracowaliśmy półfinałową porażkę niż Anglicy, w których porażka z Hiszpanią 1:2 długo siedziała i to było widoczne. Nie rozmawiali ze sobą, nie spędzali ze sobą czasu. Widzieliśmy to, bo mieszkamy w jednym hotelu – przyznał Krystian Kapłon.
Już w pierwszej minucie batalii o brąz nasz zespół przystąpił do ataku. Krystian Kapłon uderzył z kilkunastu metrów, ale jego uderzenie odbił Kieran Lambourne. Po chwili jednak ta niewykorzystana okazja mogła się zemścić. Jamie Tregaskiss ładnym technicznym strzałem usiłował pokonać Łukasza Miśkiewicza, ale bramkarz Polaków spisał się znakomicie.
W piątej minucie zespół trenera Dmytro Kameko miał kontratak, który wziął na siebie Bartosz Łastowski. „Polski Messi” przebył z piłką kilkanaście metrów, a następnie - tuż po wyjściu z koła środkowego - oddał strzał tak mocny, że piłka zatrzymała się dopiero w angielskiej bramce. Dzięki temu Polacy objęli prowadzenie.
I nie chcieli poprzestać na tej jednej bramce. W dziewiątej minucie mieli rzut wolny. Krystian Kapłon zagrał do Kamila Grygiela, a ten trafił w słupek. Rywale jeszcze przed przerwą mogli doprowadzić do wyrównania, gdy w 20. minucie wspominany wcześniej Tregaskiss popędził w szybkim ataku na polską bramkę, ale po pierwsze – zdążył go dogonić Kapłon, a po drugie – po raz kolejny świetnie spisał się Miśkiewicz.
Po zmianie stron reprezentacja Anglii musiała podjąć jeszcze większe ryzyko. Ale głównie sprowadzało się to do zagrań do Tregaskissa, który w 31. minucie oddał kolejny groźny strzał sprzed pola karnego, lecz i tu Łukasz Miśkiewicz popisał się świetną interwencją przenosząc piłkę nad poprzeczkę.
Jeszcze pod koniec spotkania Biało-Czerwoni mieli rzut wolny, którym mogli dobić przeciwników. Jakub Kożuch wymienił sobie piłkę z Kapłonem i uderzył po długim rogu. Piłka poleciała tuż obok słupka bramki strzeżonej przez Kierana Lambourne’a. Kilka sekund później jeszcze jedno uderzenie Kożucha zostało zatrzymane przez angielskiego bramkarza.
Doliczony czas drugiej połowy także przyniósł emocje. W 52. minucie Krzysztof Wrona znalazł się w sytuacji sam na sam, której nie wykorzystał. Po kolejnych kilkudziesięciu sekundach jeszcze jedną szansę na remis miał Harry Ash, ale Łukasz Miśkiewicz tego dnia był nie do pokonania.
- Nie wydaje mi się, bym był bohaterem. Po prostu zrobiłem swoją robotę. Wynik może nie był jakiś spektakularny, ale to nie znaczy, że się nie staraliśmy. Każdy z nas może być traktowany jako bohater spotkania. W końcu prowadziliśmy grę po swojemu, był spokój. Może i pod koniec zrobił się chaos, ale na szczęście czas także działał na naszą korzyść i dowieźliśmy ten wynik – mówił na gorąco po spotkaniu bramkarz reprezentacji Polski.
- Założenie było takie, by strzelić jedną bramkę więcej. Minimum, które sobie ustaliliśmy, wykonaliśmy. To był dobry mecz, bardzo przyjemnie się grało – było dużo akcji w jedną i w drugą stronę. Myślę, że to było dość ciekawe widowisko – dodał Krystian Kapłon.
Reprezentacja Polski tym samym po raz trzeci z rzędu została brązowym medalistą Mistrzostw Europy w ampfutbolu. W 2017 roku Biało-Czerwoni zajęli trzecie miejsce podczas turnieju rozgrywanego w Turcji, a przed czterema laty stanęli na najniższym stopniu podium podczas Euro w Krakowie.
- To był taki plan minimum. Choć nie udało się zrealizować głównego celu, czyli złota, cieszymy się, że jest chociaż ten brązowy medal. Mecz gatunkowo był niezwykle trudny. Długimi fragmentami mieliśmy go pod kontrolą, choć – szczególnie końcówka – kosztowała bardzo dużo sił. Sam miałem jeszcze okazję, żeby zamknąć ten mecz. Trochę jednak zabrakło – mówił zadowolony Krzysztof Wrona.
Zdjęcie: materiały prasowe