Radwańska po porażce w pierwszej rundzie US Open zajmuje 59. miejsce na liście WTA. Już od poprzedniego sezonu pochodząca z Krakowa zawodniczka nie może uporać się z kłopotami zdrowotnymi i spadkiem formy.
"Na pewno nie jest to przyjemna sprawa, gdy spada się mocno w rankingu. Kiedy występuje się tak rzadko jak Agnieszka ostatnio, to generalnie pogarsza się sytuacja na światowej liście. Łatwo się mówi, że lepiej grać mniej. Z jednej strony tak, ale z drugiej Agnieszka jest zawodniczką meczową i będąc w tym rytmie zawsze osiągała największe sukcesy" - zaznaczył Celt.
Przy coraz gorszych notowaniach w niektórych zawodach 29-letniej Polce grozić może wkrótce konieczność udziału w kwalifikacjach, co mogłoby wpłynąć na jej plany startowe.
"Nie patrzyliśmy jeszcze na to w ten sposób. Na razie skupiamy się na tym, co jest tu i teraz. Jej obecny ranking pozwala jeszcze, by praktycznie wszędzie występować, a jak będzie inaczej, to wtedy się zastanowimy się, co z tym zrobić" - zastrzegł.
Ostatnie trzy turnieje na kortach twardych w USA (Cincinnati, New Haven i US Open) nie przyniosły Radwańskiej ani jednego zwycięstwa.
"Jeśli odpuszczamy imprezy i gramy mniej, to ranking spada i drabinki stają się coraz trudniejsze. Wiadomo, tenis się bardzo wyrównał i ciężko mówić, że jest jakieś łatwiejsze czy trudniejsze losowanie. Od początku trzeba walczyć na maksimum możliwości, ale losowanie w tych dwóch pierwszych turniejach w Stanach Zjednoczonych sprzyjające nie było. Petra Kvitova jest w tym roku w megasztosie, a Karolina Pliskova to jest cały czas dobrze i równo grająca zawodniczka. Przy problemach, które ma Agnieszka, trudno było o wygrane. Natomiast trochę poniżej oczekiwań był występ w Nowym Jorku, tutaj nie ma się co oszukiwać. Nie robimy z tego wielkiej tragedii, bo to już nie ten moment, ale na pewno to wszystko będziemy analizować po sezonie" - podsumował mąż Polki.
Wobec przedłużającego się kryzysu wciąż najwyżej notowanej polskiej tenisistki coraz częściej pojawiają się głosy, że być może powinna dokonać zmiany trenera. Od dłuższego czasu współpracuje ona z Tomaszem Wiktorowskim. Niektórzy eksperci uważają, że zmiana mogłaby być cennym bodźcem. Celt nie chciał odnosić się do tego tematu. "O to trzeba pytać Agnieszkę" - skwitował.
Radwańska jesienią ma w planie tylko dwa turnieje - rozpoczynające się 17 września zawody w Seulu, a potem w Pekinie. "Wystąpi tam, o ile pozwoli jej na to zdrowie. Więcej startów na pewno nie będzie" - zaznaczył drugi szkoleniowiec krakowianki.
Zawodniczka ostatnio zastrzegła, że nie będzie na razie składać deklaracji co do kontynuacji kariery w przyszłym czy jeszcze kolejnym sezonie. Celt na pytanie, czy on i Wiktorowski będą ją namawiać do dalszej gry, odparł, że z jego punktu widzenia sprawa jest złożona.
"Jako trener chciałbym, żeby zawsze wygrywała i patrzę na to wszystko czasami zbyt krytycznie, a jako mąż chciałbym przede wszystkim, aby była szczęśliwa. Jeśli tenis przestanie jej dawać radość i będzie tylko sprawiał ból - tak jak ma to miejsce w ostatnim czasie - to trzeba się będzie nad tym poważnie zastanowić. Wierzę, że uda się to wszystko mądrze zaplanować i będziemy Agnieszkę jeszcze oglądać na kortach" - podkreślił.
Celt jest także kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Federacji, a jedną z kadrowiczek jest Iga Świątek. 17-letnia warszawianka w lipcu wygrała juniorski Wimbledon. Triumf w dwóch imprezach ITF w ostatnich tygodniach dał jej zaś pierwszy w karierze awans do drugiej setki światowego rankingu.
"U Igi wszystko idzie zgodnie z planem, rozwija się w błyskawicznym tempie. Myślę, że już w przyszłym roku będziemy ją oglądać w dużych turniejach. Tam tak naprawdę będzie miała prawdziwy sprawdzian. Pierwszy etap przechodzi bardzo płynnie. Kolejnym będzie, gdy pojawi się dodatkowa presja, emocje, odpowiedzialność i oczekiwania. Trzeba będzie się nauczyć, jak sobie z tym radzić. Na ten moment jest dla mnie zawodniczką z potencjałem ponadprzeciętnym" - ocenił.
Odniósł się także do szeroko dyskutowanej sprawy wybuchu Sereny Williams i kary, jaką nałożył na nią sędzia finału US Open. Trener słynnej Amerykanki Patrick Moratoglou przyznał, że udzielał jej wskazówek, co jest zakazane w Wielkim Szlemie. Francuz bronił się, że nie ma meczu tenisowego, podczas którego szkoleniowcy nie podpowiadaliby swoim podopiecznym.
"Patrick ma po części rację. Nieraz widziałem Toniego Nadala w akcji, jak cały czas gestykulował i +coachował+ Rafie w trakcie gry. Nigdy nie widziałem ani nie słyszałem, aby dostał za to ostrzeżenie. Podczas meczu są interakcje z zawodnikiem. Z tego, co pamiętam, to podczas pracy z Agnieszką chyba tylko raz dostaliśmy ostrzeżenie za to. Zależy, kto jak patrzy na coaching. Jeśli uznaje za niego nawet krzyknięcie +brawo+, +come on+ czy +dawaj+, to rzeczywiście nie ma meczu bez coachingu. Zdarza się puścić krótką, konkretną uwagę, ale to raczej zwięzły przekaz. Nie rozdmuchiwałbym tego, że nie wiadomo co się dzieje" - zastrzegł Celt.
Jego zdaniem mówiąc o finale nowojorskiej imprezy nie można skupiać się tylko na samej kwestii podpowiedzi trenera.
"Za to Serena dostała tylko pierwsze ostrzeżenie. Natomiast później bieg zdarzeń w jej wykonaniu... Tam musiało być bardzo dużo emocji. Meczu nie oglądałem, więc nie chcę oceniać jej, ale z tego, co czytałem i słyszałem o tej sytuacji, to wydaje mi się, że ona nie poradziła sobie z tym wszystkim i się pogubiła. Połamała rakietę, nazwała sędziego złodziejem i zaczęła grozić. Kara punktu, a potem gema w finale przy stanie 3:4 to bolesna sprawa. Nie idzie, więc ciśnienie jest wielkie i puściły jej nerwy" - analizował. (PAP)
Agnieszka Niedziałek
an/ pp/