Temat tak szeroki, że nie wiemy, czy ograniczenia w napisanych słowach w jednym artykule nie powstrzymałyby nas, abyśmy o tym wątku zawarli wszystko, co leży nam na sercu. Nasi na polskiej ziemi obijają kotlety schabowe, a gdy już poziom rywala podnosi się, trzeba przełknąć gorzką gorycz porażki, która na bardzo długo przed starciem wisi w powietrzu. Damian Knyba to polski prospekt, który stoczył siedem zawodowych walk i wszystkie wygrał. Jest wiele osób w naszym kraju, które widzą w nim ogromny potencjał i nic w tym dziwnego, bo młodych, zdolnych pięściarzy mamy jak na lekarstwo i każdy kolejny jest czymś wyjątkowym. Knyba swój kolejny pojedynek stoczy w ten weekend w USA, a jego nowym rywalem będzie… Santander Silgado. Tak, ten sam pięściarz, którego kilka lat temu ciosem-widmo już w pierwszej walce znokautował Krzysztof Głowacki jeszcze w kategorii junior ciężkiej.
Knyba to kategoria królewska i to, co na pewno wyróżnia Polaka, to właśnie warunki fizyczne. Trochę jak Mariusz Wach, ale zdecydowanie lepiej porusza się w ringu, stąd spora szansa na to, że coś z niego będzie. Konfrontację z Silgado jednak trudno nam w jakikolwiek sposób skomentować. Bo zerknijmy na to, co reprezentant Kolumbii prezentuje sobą od porażki z Główką, do której doszło w maju 2018 roku.
– 10 stoczonych walk
– 7 porażek
– 6 porażek przed czasem
– 3 porażki w 1. rundach, 2 w 2. rundach, 1 w 4. rundzie
Głowacki po błyskawicznym pokonaniu Silgado
My zastanawiamy się, czy ten człowiek jest jeszcze w stanie sam założyć rękawice bokserskie i naprawdę nie chcemy być tutaj złośliwi. Widzieliśmy, jak Główka go nokautował i co działo się z nim tuż po tym ciosie – bardzo długo dochodził do siebie i wyglądało to aż nienaturalnie. Na pewno mówimy o zmianach neurologicznych nie chce nam się wierzyć, że ktoś daje pieczątkę pod jego badaniami. Taki pięściarz nie powinien wychodzić do ringu, bo może mu się stać krzywda. Jeżeli nie teraz to za jakiś czas będą gołym okiem widoczne tego konsekwencje.
Silgado wyjdzie między liny w tym roku już po raz czwarty, a Knyba, który również bardzo szybko pracuje nad zbudowaniem swojego rekordu, za dwa tygodnie walczy po raz kolejny. Czyli już teraz jest opcja na stoczenie kolejnego starcia, za chwilę, po – tak pewnie wszyscy zakładają – szybkim pokonaniu kogoś, kto w tym sporcie w ogóle nie powinien być.
Słyszeliśmy o Knybie bardzo dużo dobrego, ale dopóki jego dorobek będzie złożony z takich zwycięstw, my nie będziemy umieli patrzeć na niego poważnie. Rozumiemy – rekord, doświadczenie, bla bla bla. Takie zwycięstwa, jak to, które zaraz przyjdzie z Silgado, nie nie wnosi i takich triumfów Knyba może nastukać nawet 167 w ciągu tygodnia i to dalej nie powie nam, co on sobą prezentuje. Do tematu jego wartości wrócimy dopiero w momencie, gdy widz nie będzie nabierany na kolejne efektowne zwycięstwa następcy Andrzeja Gołoty i Tomasza Adamka.
Jakub Borowicz