Od ostatniego tytułu najlepszej ekipy w kraju minęło już sporo czasu, bo 34 lata. W sezonie 1987/88 Górnik zdobył swoje ostatnie mistrzostwo, potwierdzając swoją ówczesną 4-letnią hegemonię w Polsce – nad drugim zespołem GKS-u Katowice miał na koniec rozgrywek aż 11 punktów przewagi. Ostatni medal zaś (brązowy) „Górnicy” wywalczyli w sezonie 1993/94, kiedy to barw zabrzańskiego klubu bronili m.in. Tomasz Hajto, Tomasz Wałdoch, Jerzy Brzęczek, Marek Szemoński czy Grzegorz Mielcarski. Co ciekawe, piłkarze z Górnego Śląska do ostatniej kolejki walczyli o mistrza, ale po remisie 1:1 (i po 3 czerwonych kartkach!) w Warszawie z Legią to właśnie „Wojskowym” przypadło w udziale trofeum. Później Górnik stracił wiele ze swojego blasku.
Czy jest szansa, że zabrzanie przypomną sobie, jak sięgać po szczyty na krajowym podwórku? Stadion przy ulicy Roosevelta wypiękniał, liderem drużyny jest mistrz świata z 2014 roku Lukas Podolski, zespół Jana Urbana chce jeszcze powalczyć o europejskie puchary, ale pod koniec sezonu ewidentnie wpadł w dołek. Ostatnie mecze to dwie porażki: 2 do 3 z Wisłą w Płocku i aż 1 do 4 z drugą Wisłą, krakowską. – Wierzę, że złapaliśmy zadyszkę, która przydarza się w trakcie sezonu wszystkim, nawet czołówce, ale zaraz wrócimy do rytmu i bez względu na to, z kim zagramy, będziemy grać na wysokim poziomie i mocno punktować – nie traci optymizmu prezes Szymanek.
I to jest dobre, godne kultywowania, tyle że Górnik z tak dziurawą obroną nie ma szans na zbliżenie się do krajowej czołówki, a w perspektywie ma jeszcze mecze przeciwko Lechii, Zagłębiu, Radomiakowi, Legii, Łęcznej i Śląskowi, więc będzie mierzył się albo z zespołami z góry tabeli, albo tymi chcącymi uniknąć spadku. Jeśli grająca o przetrwanie Biała Gwiazda jest w stanie dorzucić do plecaka Górnika 4 gole, to o przyszłość zabrzan należy się głównie martwić.
Prezes Szymanek wierzy w zespół. My jednak możemy sobie wyobrazić, że zamiast maksymalnych 18 punktów „Górnicy” zdołają wyfedrować znacznie mniej, co może zniechęcić do pozostania przy Roosevelta trenera Jana Urbana, a wraz z nim zapewne w Zabrzu nie zobaczymy także Lukasa Podolskiego, który sam niedawno odniósł się do swojej przyszłości: – Nie mówię, że klub ma deklarować, że walczymy o mistrza, wkładając w zespół 10 milionów euro. Nie jestem szaleńcem żeby tak mówić, ale jak podkreślam, ważny jest ten plan na przyszłość. Na tym mi zależy – zaznaczył. Klub z Zabrza najwyraźniej myśli inaczej, w stylu: najpierw spokojne osiągnięcie celu, a potem się zobaczy. A potem to Podolskiego może już u „Górników” nie być.