W naszej Energa Basket Lidze zostało coraz mniej meczów do rozpoczęcia play-offów, które w tym sezonie mogą być wyjątkowo zacięte. Jedną z drużyn, która wydaje się pewna awansu do kluczowej fazy rozgrywek jest Legia Warszawa. Wojskowi na swoim parkiecie odprawili kolejną drużynę z aspiracjami.
Chodzi oczywiście o, targany najróżniejszymi problemami, zespół Anwilu Włocławek. U 3-krotnych mistrzów Polski nastroje po pierwszej w historii porażce z Legią 76-85 muszą być minorowe. Nowy trener Przemysław Frasunkiewicz nie ma czarodziejskiej różdżki, którą w mig odmieniłby grę włocławian, na wypracowanie schematów potrzeba wielu tygodni intensywnych treningów. Problem jednak w tym, że coraz bardziej prawdopodobne jest, że jeden z faworytów ligi może w ogóle nie zameldować się play-offach!
To byłby z pewnością ogromny cios dla całego środowiska koszykówki w Polsce. Anwil bowiem, mimo przecieków (patrz słowa Ivana Almeidy) o niekorzystnej sytuacji finansowej, wciąż należy do ścisłej krajowej czołówki klubów z największym budżetem. Być może zajmuje w tej klasyfikacji pierwszą pozycję. Co z tego, skoro pieniądze same nie grają, o czym doskonale wiedzą w Legii.
Ekipa prowadzona przez bodaj najbardziej doświadczonego trenera w EBL Wojciecha Kamińskiego nie pierwszy raz w tym sezonie postarała się o sprawienie niespodzianki. Doszło do tego, że Legia zwłaszcza na swoim terenie jest zespołem groźnym dla każdego rywala – dość powiedzieć, że na początku stycznia po dwóch dogrywkach doznała pierwszej domowej porażki i to nie z byle kim, bo z drużyną aktualnych mistrzów Polski z Zielonej Góry. Bilans Legii jest mimo to imponujący: 15 zwycięstw i 7 porażek, co lokuje stołeczny zespół tuż za plecami Zastalu. W czym tkwi sekret tej ekipy? Coraz częściej w tym kontekście przywołuje się postać trenera Kamińskiego.
46-latek trenerem został jakieś 4 lata po zejściu z parkietu jako zawodnik, w 2002 roku obejmując Polonię Warszawa, z którą w ekstraklasie zdobył dwa brązowe medale. Od początku więc dał się poznać jako ambitny szkoleniowiec, któremu dodatkowy skok na wyższy poziom umożliwiła wieloletnia praca asystenta w reprezentacji Polski. Kamiński, już za czasów prowadzenia Rosy, dwukrotnie wybierany był najlepszym trenerem ligi, w 2016 roku z kolei wypracował z radomianami srebrny medal EBL. Co ciekawe i wtedy w Rosie (zwłaszcza na początku przygody w tym klubie) i dziś w Legii nie miał do swojej dyspozycji jakichś olśniewających koszykarsko gwiazd. Potrafi jednak, jak mało kto, z grupy ambitnych zawodników stworzyć kolektyw, którą swoją agresją jest w stanie zagrozić największym zespołom w lidze. Konsekwencja w obronie, solidność w ataku, przy wykorzystaniu, przynajmniej teoretycznie, prostych środków – tak w skrócie można określić to, czemu w swojej pracy hołduje trener Kamiński.
– Dla mnie w obecnym układzie w Legii osoba trenera stanowi 50 proc. sukcesu tego klubu. Wojtek, mam wrażenie, zawsze miało nosa. Już w Radomiu podniósł zespół na wysoki poziom. Znając Wojtka będzie robił wszystko, by wykorzystać szansę i sięgnąć w tym sezonie po medal – podkreśli Tomasz Jankowski w rozmowie z Adamem Romańskim po spotkaniu z Anwilem. To, według nas, jest naprawdę możliwe, choć w Legii przecież nie ma już tych, od których wiele zależało: Justina Bibbinsa i Michała Sokołowskiego. Trener Kamiński jednak najwyraźniej doskonale wie, jak łatać największe nawet, kadrowe dziury.
JH
Mecze w ramach Energa Basket Ligi obstawisz na stronie forBET!