Gdyby na straży polskiej piłki stał ktoś inni niż Zbigniew Boniek, to pewnie nasz futbol wyglądałby zupełnie inaczej niż ma to miejsce obecnie. Gdyby prezes PZPN miał inny charakter, to – kto wie – może nie przegralibyśmy z Włochami 0:2 w tak fatalnym stylu? Może dziś nie moglibyśmy doczekać się EURO 2021?
Filozoficznie podchodząc do tematu możemy przyjąć, że nikt z nas nie wiedziałby, w jakim miejscu byłaby obecnie reprezentacja Polski, gdyby to nie Jerzy Brzęczek był selekcjonerem biało-czerwonych. Większy wpływ na to wszystko, co dzieje się w kadrze, ma jednak Boniek, który wszystkim steruje. Zatrudnia, wymaga i – jeżeli jego warunki nie są spełniane – zwalnia. Pociąga za lejce i to on może być w pełni rozliczany za to, co przed ostatnie lata wydarzyło się w naszej kopanej.
Boniek zatrudnił Brzęczka, bo miał taki kaprys. Podobnie postąpił z Adamem Nawałką i wtedy ten pomysł wypalił. Prezes chodził chętnie do programów telewizyjnych, wypinał klatę po medale, był dumny jak paw, bo przecież postąpił tak, jak nie postąpiłby nikt, udało nam się zbudować drużynę, która sprawiła, że wielu polskich fanów miało powody do radości. Stąd więc zaufanie do Bońka mieliśmy pełne, bo to fachura najwyższej klasy. Postawienie na Brzęczka było ryzykiem, ale – kto jak kto – prezes zna się na swojej robocie. Nie ściągnął nad Wisłę nikogo obcego, tylko postawił na Brzęczka, który miał prowadzić reprezentacyjny okręt.
Spośród 23 meczów, w których Brzęczek prowadził naszą kadrę, dobre były może z 3. Z 5 kolejnych było przyzwoitych, pozostałe – dramat. Mniejsza lub większa kompromitacja, w której nie zawsze wynik mówił prawdę o spotkaniu. Często grymasimy, że graliśmy dobrze, ale wynik trochę nas krzywdzi. Brzęczek jest tym, który szczęścia ma zdecydowanie najwięcej. Gdyby teraz miała nadejść sprawiedliwość, to powinien od teraz mecze ładne dla oka sromotnie przegrywać. W jego przygodzie z kadrą to właśnie rezultat mydlił nam wszystkim oczy.
Boniek ma twardy charakter i tam wysokie ego, że nie przyzna się do błędu. I przez to właśnie dziś polska piłka cierpi najbardziej. Nie przez to, że Arek Reca to poziom Korony Kielce, a Grzegorz Krychowiak ze swoimi ruchami mógłby stać na bramce w dyskotece. Przez to, że prezes kilkanaście miesięcy temu nie powiedział „myliłem się”. Nie zwolnił Brzęczka w momencie dopóki 28483 razy nie stanął w jego obronie.
Panie Prezesie pytanie – przyzna się pan kiedyś, że Brzęczek to był błąd, czy do końca życia będzie pan zgrywał głupa?
— Pewnie Jerzy ⚡⚡⚡ (@Mietczynski) November 16, 2020
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po każdej kolejnej kompromitacji Brzęczka Boniek jeszcze kilka razy go broni. Tłumaczy, wspiera, wyszukuje przykładów z innych krajów, w których w podobnej sytuacji nikt nie panikował i nie zwalniał selekcjonera po słabym spotkaniu. Każda taka narracja powoduje, że posada Brzęczka… jest coraz mocniejsza. Sternik PZPN jeszcze bardziej wierzy w to, że wszystko jest w porządku i dla własnej satysfakcji nie zrobi czegoś, na co wszyscy w naszym kraju liczą.
A może potrzebne są dwie zmiany? Na stanowisku selekcjonera i prezesa? Może wtedy naszym problemem nie będzie to, że na lewej obronie nie mamy nikogo, kto potrafi przyjąć piłkę, a kibice zaczną wierzyć w to, że osobom odpowiedzialnym za krajowy futbol naprawdę zależy na jego sukcesach?
Boniek (Interia): Anglia również poległa z Belgią 0-2 i nikt na Wyspach nie żąda głowy trenera po jednym meczu.
Klasyczny hat-trick prezesa:
– wybiórcze patrzenie na Zachód,
– pomijanie kontekstów,
– bagatelizowanie problemu przez sprowadzanie go do jednego meczu.— Mateusz Rokuszewski (@mRokuszewski) November 16, 2020
Jakub Borowicz
Wtorkowe mecze Ligi Narodów można obstawiać na forBET.