Polacy zagrali we Włoszech koszmarnie, choć to w zasadzie mało powiedziane. Można dosadniej. Co najmniej tak, jak zapewne pod wąsem zaklęło wielu Rosjan, oglądających spotkanie z Turcją sędziowane przez Szymona Marciniaka.
Wynik 3-2 dla Turków przy jednoczesnym sędziowaniu przez Polaka w ciemno sugeruje, że było ciekawie. I faktycznie było, co akurat dla gospodarzy oznaczało korzystny wynik. Patrzymy na przebieg meczu i tak: w 24. minucie z boiska wylatuje Andrei Semenov. Czy słusznie?
Naprawdę można się spierać. Było to co prawda „last man challenge”, ale po pierwsze Turek nie był wyraźnie bliżej rosyjskiego bramkarza, po drugie zaś ewidentnie szukał faulu, brodząc niemal nosem po murawie, po której już biegł na mięciutkich nogach. Jak można zauważyć na zdjęciach, pokazujących spięcie, obaj piłkarze wzajemnie się przytrzymywali, ale padł ten z Turcji. Marciniak na upartego mógł faktycznie wyjąć czerwony kartonik, ale dobry sędzia by tego nie zrobił. Po prostu. Można też podkreślać, że w Lidze Narodów nie ma VAR-u, lecz polski arbiter niejednokrotnie i to w meczach o większą stawkę w Champions League nawet korzystając z wideoweryfikacji, czy nawet oglądając mecz z wozu VAR podejmował czasami dziwne, nieregulaminowe decyzje. Poniżej przykład.
Great save by Ter Stegen on the Reus penalty, but he was clearly off his line when the kick was taken. How did VAR not intervene there??#BVBBarca #UCL 🤔👀 pic.twitter.com/yRrCwewcFs
— Joga Bonito (@Jasoninho10) September 17, 2019
Wracając do Turcja-Rosja. Czerwona kartka na tym etapie meczu bez wątpienia wpłynęła na jego przebieg, chwilę później Turcy doprowadzili do remisu, a następnie wyszli na prowadzenie. Ale to nie wszystko. Zbliża się 52. minuta spotkania, Ozan Tufan wbiega w pole karne, sytuację wślizgiem próbuje ratować Daler Kuzyaev. Co robi Marciniak? Odgwizduje faul, dyktuje jedenastkę. Jeśli przy tej akcji, którą polski sędzia miał jak na tacy, nikt mu przed oczami nie przebiegał, sam nie był spóźniony, jeśli więc tutaj jest rzut karny, to mamy poważne wątpliwości, co do rzekomo najwyższych i często chwalonych przez UEFA kompetencji Polaka.
🤔 Is this a penalty? pic.twitter.com/Wp0G36QvJg
— Russian Football News (@RusFootballNews) November 15, 2020
Nie ma więc o czym mówić: decyzje Marciniaka wpłynęły na końcowy rezultat. Można bagatelizować sprawę mówiąc, że to tylko Liga Narodów, a więc mało prestiżowe rozgrywki. Z drugiej strony, to nie pierwszy raz, gdy arbiter dumnie biegający z naszywką „FIFA referee” na piersi jest negatywnym bohaterem meczu. Stawka tu nie ma nic do rzeczy, choć niewątpliwie, gdyby podobne błędy przytrafiły się Polakowi np. podczas MŚ to po pierwsze ważyłyby znacznie więcej, po drugie zaś stawiałyby naszego rodaka obok, często wyśmiewanych, arbitrów z Afryki, Azji, czy Ameryki Południowej, którzy nagminnie popełniają babole na największej piłkarskiej imprezie. A stanie w tym samym szeregu sędziów piłkarskich splendoru Marciniakowi nie przynosi.
JH