Wraca Bundesliga, ale to nie jedyna kapitalna wiadomość dla fanatyków futbolu. Jak bowiem wynika z najnowszych opracowań naukowców z Uniwersytetu w Aarhus, zarażenie się koronawirusem w trakcie meczu piłkarskiego jest prawie niemożliwe!
Badacze wskazują, że o wiele większe jest ryzyko zakażenia COVID-19 od kolegów z drużyny przed czy po spotkaniu, niż od jednego z rywali w trakcie rywalizacji. Wskazują oni, że zainfekowanie się jest możliwe, gdy przebywamy w sąsiedztwie osoby zarażonej w odległości mniejszej niż 1,5 metra. Przyjmując to jak punkt wyjścia naukowcy obliczyli, na podstawie analiz spotkań ligi duńskiej, że taka odległość między poszczególnymi zawodnikami w trakcie meczu utrzymuje się od 0 do 657 sekund. Średnio zawodnicy są bliżej niż 1,5 metra od siebie przez 1 minutę i 28 sekund.
Wynikami badań podzielił się immunolog dr Paweł Grzesiowski, który podobnie jak Duńczycy z dużym entuzjazmem podchodzi do wyników badań.
„Super wiadomość dla fanów piłki nożnej – przeciętnie kontakt poniżej 1,5 m między piłkarzami podczas meczu nie przekracza 1,5 minuty! To wyklucza zakażenie podczas gry. Pozostaje dystans w szatni, pod prysznicami, maski podczas odpraw, zakaz plucia” – napisał w swoich mediach społecznościowych ekspert.
Duńscy koledzy po fachu polskiego immunologa także dochodzą do podobnych wniosków. – Uważam, że nie ma problemów ze zwykłą, tradycyjną grą w piłkę nożną. W przypadku futbolu amerykańskiego czy rugby zapewne bym się martwił, ponieważ istnieje tam bardzo bliski kontakt. W piłce nożnej jednak zazwyczaj kontakt z ciałem jest krótkotrwały więc myślę, że gra jest całkiem bezpieczna – skomentował dr Allan Randrup Thomsen.
Informacje te są niezwykle ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to oczywiście istotne dla profesjonalnej rywalizacji. Mamy bowiem dodatkowy argument za tym, by wznawiać grę w kolejnych ligach i robić to bez nadmiernej paniki. W tym przypadku podstawowym argumentem przeciwko sianiu psychozy pozostają jednak testy. Piłkarze są w tym względzie niezwykle uprzywilejowani – przeciętny obywatel z całą pewnością chciałby się przebadać, ale nie ma takiej możliwości, albo nie stać go na wydanie pokaźnej sumy na test komercyjny.
Zawodnicy nie muszą się tym martwić, co więcej, badani mają być regularnie. Władze Premier League zamierzają poddawać piłkarzy testom dwa razy w tygodniu! Mimo tego, nadal nie brakuje w środowisku piłkarskim osób, które z wielką mocą krytykują ideę powrotu do gry. Najnowszym przedstawicielem tego nurtu jest opiekun Watfordu Nigel Pearson, który zarzucił ligowym sternikom, że „są ślepi” na „ryzyko śmierci”. Słowa to dość poważne, biorąc pod uwagę, że piłkarze, jako ludzie młodzi i mocni fizycznie, koronawirusa przechodzą podobnie jak grypę.
Pearson dołączył tym samym m.in. do Danny’ego Rose czy Sergio Aguero, którzy także są przeciwnikami powrotu na boisko. Skoro tych dżentelmenów nie przekonuje fakt, że wszyscy będą nieustannie badani pod kątem obecności COVID-19 w organizmie, zapewne nie przemówią do nich także wyniki duńskich badań.
Drugi pozytywny aspekt skandynawskich analiz odnosi się z kolei do nas wszystkich – pasjonatów futbolu, którzy zastanawiają się, kiedy będzie można wrócić z futbolówką na orliki, by tam pokazać kumplom formę szlifowaną w trakcie kwarantanny. Jeśli Duńczycy się nie mylą, nie powinniśmy mieć nadmiernych obaw przed boiskową rywalizacją, choć oczywiście jedną rzecz należy mieć na uwadze: analizy naukowców były prowadzone na podstawie spotkań ligowych, na dużym boisku, 11 na 11. W przypadku orlików piłkarzy na murawie mamy mniej, ale nadal: przy sporym zagęszczeniu na boisku, wyniki badań mogłyby się okazać inne.
Powody do radości są więc przede wszystkim dla zawodowców. Dla nas wiadomości z Danii też muszą być powodem do zadowolenia, ale ze zdrowym rozsądkiem nadal musimy pozostawać w ścisłej komitywie.
Kursy forBET na galę UFC dostępne są na oficjalnej stronie bukmachera.