Myślimy, że nie ma na świecie człowieka, który nawet, jeśli skorzystał na obecnie panującej sytuacji, to jest zadowolony z tego, co dzieje się dookoła nas. Epidemia koronawirusa – nie wliczając w to pojedynczych przypadków takich, jak liga w Białorusi – storpedowała świat sportu, który po prostu się zatrzymał. Tak jest w piłce nożnej, koszykówce, czy tenisie.
Nikt nie jest zadowolony z tego co się dzieje, ale jeśli mielibyśmy szukać kogoś, kto ze społeczności tenisowej najmniej straci, to jest to Roger Federer. Choć stwierdzenie, że zyska najwięcej jest niekoniecznie na miejscu, to z perspektywy aspektów czysto sportowych, tak po prostu jest. Mianowicie – szwajcarski tenisista w lutym poddał się operacji kolana, co wykluczyło go z rywalizacji podczas sezonu zmagań na kortach ziemnych. To akurat nie było dla niego największym ciosem, bowiem popularny „Maestro” właśnie ze względu na zdrowie od kilku sezonów omija grę na tej nawierzchni. Federer mógł się zacząć martwić kilka dni później, gdy okazało się, że jego przerwa i rehabilitacja mogą potrwać kilka tygodni dłużej. A nikomu chyba nie trzeba mówić, co jest priorytetem dla jednego z najwybitniejszych tenisistów świata. Oczywiście jest to Wimbledon.
Natychmiast, gdy Federer ogłosił przejście operacji kolana, rozpoczęły się dyskusje na temat tego, o ile pozycji w rankingu ATP spadnie podczas koniecznej przerwy. Teraz okazało się, że kilka tygodni, a może nawet kilka miesięcy – kto wie, jak długo potrwa zawieszenie rozgrywek – nie będzie go kosztować zupełnie nic. Po pierwsze – żadni tenisiści w tym czasie nie będą punktować, a po drugie, organizacja ATP, podobnie zresztą, jak rządzące kobiecymi rozgrywkami WTA, zgodnie podjęły decyzję o tym, że z klasyfikacji nie będą odejmowane punkty za ubiegłoroczne imprezy, a ranking zostanie zamrożony dla wszystkich tenisistów.
Pół żartem, pół serio – Federer wiedział nawet kiedy poddać się operacji, aby nie grając przez kilka miesięcy, nie stracić zupełnie nic. Po tym poznaje się wielkich mistrzów, że nawet w sytuacji, gdy nie mają większego wpływu na okoliczności, które ich otaczają, oni po prostu mają szczęście.
Podsumowując całą sytuację – upływający czas prawie w każdym kontekście działa na korzyść Federera, poza jednym wyjątkiem. Mowa tutaj o tym, że Igrzyska Olimpijskie w Tokio zostały przeniesione na 2021 roku. Popularny „Maestro”” bardzo chciał w nich zagrać, a teraz sytuacja się komplikuje. Wprawdzie Szwajcar nie zapowiadał zakończenia kariery po obecnym sezonie, to kto wie, czy nie miał takich planów. Tymczasem zmiana daty rozegrania IO na pewno spowoduje w jego otoczeniu małą konsternację.