Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że drużyna Zinedine’a Zidane’a podejdzie do Gran Derbi, na względnie sporym luzie i przy dużej pewności siebie, a remis będzie wynikiem z Barceloną zupełnie przyjemnym. Wystarczyło jednak kilka niefortunnych zdarzeń, by cały komfort Królewskich posypał się jak domek z kart. Dziś na Santiago Bernabeu Ramos i spółka nie mogą pozwolić sobie na porażkę: na szali stoi powodzenie całego sezonu.
Całe nieszczęście skumulowało się na przestrzeni kilku dni, a to wcale nie musi być koniec. W miniony weekend Real, jeszcze w roli lidera tabeli, pojechał na Ciudad de Valencia w Levante i… zaczęły dziać się złe rzeczy. Najpierw kontuzji – jak się okazało bardzo poważnej – doznał wracający do formy Eden Hazard. Niedługo potem gospodarze wyszli na prowadzenie, a spory błąd przy bramce Moralesa popełnił nie kto inny jak wychwalany ostatnimi czasy przez media Thibout Courtois, czyli najlepszy zawodnik stycznia La Liga, który jak się wydawało osiągnął w końcu w Madrycie swój topowy poziom. Zwieńczeniem złych wiadomości tamtego wieczoru była ostateczna klęska bijących głową w mur Los Blancos.
Już wtedy Zizou i jego podopieczni wiedzieli, że ich komfort w meczu z Barceloną będzie mniejszy niż zakładali. Barca bowiem kilka godzin wcześniej rozbiła dzięki genialnemu Messiemu Eibar i wskoczyła na pierwsze miejsce w tabeli. Zamiast dwóch punktów przewagi, Real ma dziś punkt straty, przez co presja zwycięstwa w bezpośrednim meczu przechodzi na gospodarzy.
Kolejny cios prosto w serce madrytczycy otrzymali kilka dni później – w końcówce meczu z Manchesterem City. Dwa stracone gole, czerwona kartka Ramosa i koniec końców klęska na własnym obiekcie sprawia, że pozostanie w Lidze Mistrzów staje się dla Los Blancos zadaniem arcytrudnym i tylko marka Realu sprawia, że jeszcze ostatecznie nie skreśliliśmy ich w rywalizacji z mistrzem Anglii. Tak czy inaczej, ulubione przez Zidane’a i jego podopiecznych rozgrywki to dziś temat więcej niż pół-przegrany.
Jeśli dodamy do tego porażkę z Realem Sociedad w ćwierćfinale Pucharu Króla, okaże się, że Primera Division to dziś ostatnie pole bitwy, w którym triumf „Królewskich” jest możliwy. Starcie z Barceloną na Santiago Bernabeu urasta zatem do miana meczu sezonu. Patrząc na najnowszą historię Gran Derbi – nie są to dobre wieści dla kibiców z hiszpańskiej stolicy. Ostatnie pięć El Clasico na stadionie Realu zakończyło się triumfem Dumy Katalonii, generalnie zresztą ostatnia ponad-dekada to czas absolutnej dominacji Barcy w rywalizacji z odwiecznym rywalem.
Na pocieszenie dla fanów Realu: Barca też ma mnóstwo problemów. Po pierwsze: tych wewnętrznych, spowodowanych aferą „hejterską” inspirowaną działaniami władz klubu. Krytycznie o sternikach klubu wypowiadał się już sam Leo Messi, a ostatnio parę gorzkich słów od siebie dorzuciła inna żywa legenda klubu, Sergi Busquets. Hiszpan skupił się na jednak na działaniach Barcelony na rynku transferowym, a ściślej – na braku takich działań. Słaba forma i wąska kadra, szczególnie w linii ofensywnej, to dziś największe bolączki Blaugrany. I jednocześnie, źródło nadziei dla wszystkich trzymających kciuki za Madryt.