Epicki, nieprzewidywalny, szalony, niebywały, wyśmienity. To nie koniec epitetów, których można byłoby znaleźć jeszcze przynajmniej tuzin. Co to był za mecz! Co można napisać więcej o meczu. który trwał ponad pięć godzin, a koniec końców rozstrzygnął się tie-breakiem?
Niesamowita była ekscytacja tenisowej społeczności przed finałem wielkoszlemowego Wimbledonu. W końcu nie mogło być inaczej, jeśli na przeciw siebie mieli stanąć dwaj z trzech największych tenisistów XXI wieku i kto wie, czy nie jedni z najwybitniejszych zawodników w historii tej dyscypliny. Jeśli był ktoś, kto w to wątpił, po ponad pięciu godzinach zażartej batalii musiał zmienić zdanie.
Mimo, że ostatnia piłka pasjonującego boju padła łupem Novaka Djokovicia i to on sięgnął po kolejny, już 16. wielkoszlemowy triumf, to jednak trudno jednoznacznie stwierdzić, kto w niedzielne popołudnie był lepszym tenisistą. Serbowi nie można odbierać jakichkolwiek zasług, bo byłoby to całkowicie nieetyczne, ale jak to w takich sytuacjach bywa – sercem jest się z tym, który poniósł porażkę.
Roger Federer był o krok od zapisania na swoim koncie 21. wielkoszlemowej wiktorii. I taka sytuacja miała miejsce dwa razy – Szwajcar przy stanie 8:7 w piątej partii nie wykorzystał dwóch piłek meczowych. Chociaż po poczynaniach popularnego „Maestro” nie było widać, aby stanowczo wpłynęło to na jego mental, to jednak na pewno odegrało to ogromne znaczenie.
Co by było gdyby – jesteśmy przekonani, że to stwierdzenie, z którym po tym finale spotkacie się przynajmniej kilka razy, a teraz po raz pierwszy. Co by było gdyby organizatorzy Wimbledonu nie postanowili, że tenisiści w piątym secie nie będą grać na wyniszczenie, a przy stanie 12:12 o losach wygranej zadecyduje tie-break? Fakty są takie, że Djoković lepiej radził sobie w kryzysowych momentach i potwierdził to w decydującej rozgrywce. Wygrał lepszy, choć sztuką jest nie doceniać tego, co wciąż robi Federer. Federer, którego kilkanaście miesięcy temu wyganiano na sportową emeryturkę.
Żadne słowa nie opiszą tego, co widzieliśmy 👀⏱ 5 godzin i jedna minuta📊 Djokovic pokonał Federera 7:6(5), 1:6,…
Opublikowany przez Serwis na zewnątrz – tenisowy blog Michała Pochopień Niedziela, 14 lipca 2019
Federer, który mimo 37 lat na karku, nadal praktycznie w każdym turnieju wielkoszlemowym zbliża się do decydujących faz, bądź po prostu walczy o końcowy triumf. Oczywiste pytanie nasuwa się wszystkim na myśl? Czy reprezentant Szwajcarii i jego fani doczekają się jeszcze dnia, kiedy wzniesie on puchar za zwycięstwo w Wielkim Szlemie? Trudno jednoznacznie stwierdzić, co siedzi mu w głowie i przede wszystkim jak psychicznie poradzi sobie z taką porażką, która bezsprzecznie dotknie nawet taką tuzę, jaką jest Federer.
Jak mawia komentator Polsatu Sport, Dawid Olejniczak: „Niech żyje tenis”. Finał Wimbledonu był najlepszą z możliwych promocji naszego ukochanego sportu. Dopóki w stawce są Federer, Djokovic oraz Rafa Nadal, to emocje są gwarantowane. Co natomiast będzie po ich erze? To nie czas na takie dywagacje!