Aleksandar Vukovic od zawsze miał parcie szło i mieliśmy wrażenie, że niejako męczył się w roli asystenta kolejnych trenerów Legii Warszawa. Cała uwaga była poświęcona tylko pierwszym szkoleniowcom, Vuko o zdanie pytany był rzadziej, a byliśmy niemalże pewni, że zdala od mikrofonu i kamer nie czuje się najlepiej. Pełna uwaga skierowana na obecnego opiekuna Wojskowych to dopiero dla niego naturalne środowisko – Vukovic kocha wywiady i kocha mówić. Do kibiców i dziennikarzy. Do wszystkich, o Legii.
Nie ma to jednak nic wspólnego z tym, jak Vuko wypada przed kamerami. Racja – wstydu nie ma i daleko nam do stwierdzenia, że Serb stawia swój klub w nie najlepszym świetle, ale kilkukrotnie na łamach naszego portalu staraliśmy się już wyciągać cytaty z jego wypowiedzi, które kompletnie nie trzymały się kupy. W świat szły bowiem słowa, które bardzo często nam się nie spinały. Których słuchając zastanawialiśmy się, jak można było powiedzieć taką bzdurę. Kto wpadł na sposób, by pewne rzeczy mówić, skoro boiskowe wydarzenia mówią kompletnie co innego.
Po katastrofalnym sezonie w wykonaniu Legii, odpadnięciu jeszcze w sierpniu z europejskich pucharów, przegraniu Superpucharu Polski i mistrzostwa, wyeliminowaniu z Pucharu Polski przez zespół z 1. ligi Vukovic jest w bardzo trudnym położeniu – Legia jest krytykowana, kibice są sfrustrowani, że tak słabo wiodło się stołecznej ekipie na wszystkich polach. Vuko jako przewodnik stada, w końcu musi skonfrontować się z hejtem, którego nie brakuje. Musi wziąć ciężar i odpowiedzialność na swoje barki.
Z tymi radzi sobie już kiepsko. Wczoraj na przykład tuż po meczu z Zagłębiem, Vuko doszedł do wniosku, że w klubie muszą pozostać zawodnicy, którzy są „Legionistami”. Nie tacy, którzy się za takich uważają, ale tacy, których on jest w stanie nazwać w ten sposób.
„Nie jest za późno na podejmowanie odpowiednich decyzji. Odpuściliśmy największego legionistę. Proszę przeanalizować sobie, kto zapier****. Obiecuję, że w klubie zostaną nie ludzie, którzy uważają się za legionistów a ci, których za takich uważam. W szatni widzę więcej, niż przeciętny kibic.”
Czyli Vuko będzie teraz patrzył na swój zespół i oceniał, kto jest Legionistą i może w Legii zostać, a komu trzeba pokazać drzwi wyjściowe i pożegnać się z nim bez żalu. Ostatnie lata to co prawda nagminne ściąganie zawodników z Bałkanów i Portugalii, kupowanie zagranicznego szrotu bez żadnej sportowej wartości, ale co tam, ktoś musi to wyprostować. – Do widzenia, nie jesteś Legionistą. Mój szef zapłacił za ciebie niedawno dużo pieniędzy, mocno obciążasz klubowy budżet, ale nie masz elki w sercu, więc nie ma dla ciebie miejsca w naszym klubie. Fajny z ciebie chłopak, ale taki mamy klimat – do widzenia!
Vukovic chce zbudować drużynę w oparciu o Legionistów
Vuko zapomniał tylko o jednej, mało istotnej rzeczy:
Stolarski, Remy, Rocha, Cafu, Antolic, Vesovic, Hamalainen, Carlitos i Agra, to goście, którzy są mniej więcej takimi Legionistami, jak amerykański nastolatek jest perfekcyjnie odżywiającym się młodym człowiekiem i wzorem sportowego trybu życia. Są w Legii dziś, może będą jutro, ale jak za dwa dni odejdą do innego klubu na drugim końcu świata, to nawet na sekundę nie zmięknie im serce. Po prostu – Legia to ich miejsce pracy, klub, w którym występują, ale nie można w ich wypadkach doszukiwać się czegoś, czego najzwyczajniej w świecie nie ma. Tak samo jak nie było tak w przypadku Vadisa, Prijovica, Moulina czy innego Nikolica, który dzisiaj o Legii myślą tak samo często jak o kartkówkach z mnożenia pod kreską. Było, zgoda, ale nie ma co do tego wracać. Trzeba żyć dalej i tym, co dopiero przed nami.
Vuko jest romantykiem – super, ale nie każdy Legię kocha i Legię wyznaje. Zakładając, że Serb faktycznie doszuka się bardziej „głębokiego” myślenia, może okazać się tak, że niedługo sam będzie musiał wznowić karierę lub na boisko wysłać Marka Saganowskiego. Z obecnego składu może nie być 11 piłkarzy, którzy – jak to mówi Vukovic – są Legionistami.
Piłkarz ma być dobry, profesjonalny i grać na 100% dla klubu który mu płaci. Reszta to pozory i bla bla bla
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) 19 maja 2019