Przepis na „sukces” katarskich właścicieli Paris Saint-Germain jest, jak wiemy, prosty: wpompować jak najwięcej środków w sprowadzanie gwiazd, a jeśli to nie daje rezultatu – sięgnąć do kieszeni jeszcze głębiej. Najlepiej, jeśli zawodnicy ci są rodem z Brazylii, w końcu Prezes Ptak już dawno temu w Szczecinie udowodnił, że to najkrótsza droga do sportowego Eldorado. A tożsamość klubowa, przywiązanie do barw? O tych wartościach szejkowie jeszcze nie słyszeli. Tymczasem Francuzi mają właśnie nieprawdopodobne pokolenie piłkarzy, zamiast trwonić setki milionów na skuszone zarobkami latynoskie gwiazdy, włodarze z Parc des Princes mogli po prostu zatrzymać lub sprowadzić do domu graczy, którzy wychowali się w Paryżu czy na jego przedmieściach. Dla nich gra w koszulce PSG byłaby często spełnieniem dziecięcych marzeń. Taki zespół w sferze mentalnej biłby, naszym zdaniem, na głowę drużynę Neymara i Daniego Alvesa. A pod względem piłkarskim? Oceńcie sami!
Zaczynamy, nietypowo, od linii ataku:
Anthony Martial
Paryż w sercu napastnika Manchesteru United zajmuje z pewnością specjalne miejsce, nie tylko ze względu na wspomnienia z dzieciństwa – również dlatego, że to właśnie tutaj na świat przychodziły jego dzieci. Piłkarz zawsze osobiście doglądał narodzin, narażając się na krytykę Jose Mourinho, który nie był zachwycony częstymi wypadami Martiala do ojczyzny. Problem mógł rozwiązać się sam: jeszcze niedawno wicemistrzowi Europy kończył się kontrakt na Old Trafford, wymarzona okazja dla PSG by za darmo sprowadzić do klubu gracza z najwyższej półki. 24-latka łączono z wieloma klubami, nie było jednak wśród nich Mistrza Francji. Dziś sprawa jest nieaktualna, bo rozgrywający świetny sezon napastnik przedłużył już umowę z dotychczasowym pracodawcą.
Kylian Mbappe
Jak wielu jego kolegów z tego zestawienia zbierał piłkarskie szlify w jednym z mniejszych paryskich klubów. Gdyby wówczas wypatrzyli go skauci PSG, klub zaoszczędziłby ładne parę euro, dokładnie… 180 milionów euro. A tak, wzbogaciło się Monaco. Patrząc jednak na kolejnego piłkarza na naszej liście, może dobrze się stało, że Mbappe zdecydował się swego czasu na opuszczenie Paryża.
Kingsley Coman
Wychowanek i prywatnie kibic PSG, za które kciuki trzyma zresztą cała jego rodzina. Od zawsze uważany był w klubie za wybitny talent, ale nie mógł doczekać się poważnej szansy, zapewne dlatego, że przed nim w kolejce do gry stali gracze sprowadzeni za poważną gotówkę. Błyskotliwy skrzydłowy w końcu stracił nadzieję i odszedł za drobne, najpierw do Juventusu, potem do Bayernu, gdzie rozegrał kapitalny debiutancki sezon. Dziś, mimo trapiących go kontuzji, uważany jest zgodnie za przyszłość bawarskiego klubu. A PSG? Cóż, na pewno zostało jeszcze co nieco na koncie…
Adrien Rabiot
Kolejny adept klubowej szkółki. On w Paris Saint-Germain jeszcze formalnie jest, choć tylko na papierze. Po tym jak odmówił przedłużenia wygasającego z końcem sezonu kontraktu, został bowiem odsunięty od pierwszej drużyny. Przeszkodą nie do przejścia okazała się prowadząca karierę piłkarza Madame Rabiot, na dźwięk imienia której w klubie dostają białej gorączki. Adrien w czerwcu pójdzie zatem w ślady Comana i odejdzie z rodzimego klubu, najpewniej do Barcelony. Blaugrana otrzyma fantastycznego pomocnika, a PSG potężny sportowy i wizerunkowy cios. Nie zmieni tego chyba nawet fakt, że 24-latek ostatnio zwolnił swoją matkę.
N’Golo Kante
Przesympatyczny Francuz jako dziecko o grze w Paris Saint-Germain mógł jedynie marzyć, kiedy zmierzając na trening w lokalnym klubiku, spoglądał w kierunku Parc de Princes. Po latach pojawiła się jednak szansa na spełnienie młodzieńczych pragnień, dokładnie w 2016 roku po sensacyjnym mistrzostwie Leicester. Wówczas pomocnikiem katarscy szejkowie mieli się, według mediów, poważnie interesować, nie byli jednak przekonani. Wątpliwości nie miał Roman Abramowicz, Chelsea błyskawicznie sfinalizowała transakcję. Cena około 35 milionów euro brzmi dzisiaj jak superpromocja.
Paul Pogba
On także piłkarskie szlify zbierał w mniejszych paryskich drużynach, emocjonalnie nie jest więc pewnie specjalnie związany z PSG. Mimo wszystko może dziwić fakt, że były gwiazdor Juve nigdy nie był łączony z klubem ze stolicy Francji. Z jednej strony wielka postać światowego futbolu, z drugiej drużyna z rodzinnego miasta – normalnie w takich warunkach zawodnik w naturalny sposób byłby w kręgu zainteresowania właścicieli. Znów objawia nam się futbolowa filozofia Katarczyków, bo przecież nikt nie powie, że problemem były pieniądze.
Benjamin Mendy
Jego historia to niemal kalka z Pogby: urodzony i wychowany na paryskich przedmieściach, gry w piłkę uczył się w mniejszych klubach, w końcu trafił do Le Havre (dokładnie tak samo jak Paul), skąd wypłynął na szerokie wody. Jeśli dodamy, że obaj zawodnicy grają dziś w Manchesterze widzimy, że to część jakiegoś boskiego planu. A że w różnych klubach – pomyłki zdarzają się każdemu…
Throwback to when Mamadou Sakho bumped into Blaise Matuidi on the streets of Paris ?? pic.twitter.com/KtLDwwjWuk
— SPORTbible (@sportbible) September 20, 2018
Mamadou Sakho
Kolejny z wychowanków PSG wyglądem i zachowaniem przypomina trochę Drissa z filmu „Nietykalni”, co widać na powyższym filmiku. Jego los na Parc des Princes przypieczętował Thiago Silva, który w jednym z wywiadów stwierdził wprost, że woli grać w duecie z rodakiem Alexem niż z Sakho. A że słowo Brazylijczyka (nie tylko Silvy) z zasady jest w Paryżu święte, Francuz musiał odejść.
Presnel Kimpembe
Szach i mat, dziennikarzyno. Tak powiedzą zwolennicy katarskiej polityki w Paryżu przy tym nazwisku. 24-latek jest przecież: urodzony pod Wieżą Eiffla, wychowany w klubowej akademii (w klubie ubiegłoroczny Mistrz Świata spędził już w sumie 14 lat), a jednocześnie gra, gra w pierwszej drużynie! Zgadza się, prawdę mówiąc nie może być inaczej. Po pierwsze, dlatego, że PSG od dawna nie sprowadziło klasowego stopera. Po drugie, ze względu na fakt, że Kimpembe to piekielnie utalentowany zawodnik. Nawet jeśli czasem niepotrzebnie pozwoli się trafić w rękę…
Djbril Sidibe
Okej, to wybór trochę naciągany, bo Sidibe nie urodził się w Ile-de-France (Region Paryża), tylko w Troyes. To taki odpowiednik podwarszawskiego Otwocka: niby wciąż blisko, niby pociągi co chwila, a jednak bilet na pierwszą strefę już tu nie wystarczy. Nie mamy jednak innej kandydatury na prawą obronę, wpisujemy zatem gracza AS Monaco, przypominając przy tym, że to przecież obecny Wicemistrz Europy i Mistrz Świata z kadrą „Trójkolorowych”.
Alphonse Areola
Wspaniale utalentowany golkiper kilka razy był już o krok od oficjalnego przejęcia roli „numeru 1” w bramce paryżan, zawsze jednak właściciele zatrzaskują mu drzwi przed nosem. Ostatnio sprowadzeniem legendarnego Gianluigiego Buffona. W obecnym układzie Areola dzieli się meczami z doświadczonym kolegą, jednak w najważniejszych spotkaniach w bramce staje oczywiście Włoch. Rywalizacja z Dijon czy Amiens raczej nie jest spełnieniem ambicji młodego wciąż Francuza, nie przynosi też zbyt wielu wrażeń.
Max Mahor