Wśród masy ekscytujących spotkań, które czekają na nas dzisiejszego dnia, najwcześniej rozpoczną się derby północnego Londynu. Rywalizacja Tottenhamu oraz Arsenalu od dawna elektryzuje praktycznie każdego kibica na Wyspach i zawsze przysparza ogromnej dawki emocji. Inaczej nie powinno być dzisiaj – szczególnie, że obydwie drużyny wciąż marzą o miejscu w TOP 4, gwarantującym miejsce w Lidze Mistrzów.
Dziwny jest to sezon dla gospodarzy nadchodzącej konfrontacji. Wczesne spekulacje dotyczące przyszłości szkoleniowca Spurs, a więc Mauricio Pochettino, problemy z budową stadionu, a przede wszystkim niezwykle nierówna forma. Ciężko logicznie wytłumaczyć fakt, że w środku tygodnia Son i spółka wręcz demolują BVB na własnym stadionie, a w kolejnej serii gier ligowych muszą uznać już wyższość Burnley. Mimo posiadania bardzo zdolnego składu, Tottenham wciąż marzy o poważniejszym zaistnieniu na angielskich boiskach. Koguty nadal czekają na jakieś znaczące trofeum, a przy odbieraniu jednej z przyznanych ostatnio statuetek szkoleniowiec Spurs stwierdził nawet, że „wreszcie wygrał jakiś puchar”. Niemniej mimo posiadania ogromnego kredytu zaufania w stolicy Anglii, wszyscy otwarcie przyznają, że prawdziwą legitymację byłemu trenerowi Espanyolu do prowadzenia innego klubu mogłoby przyznać dopiero odniesienie jakiegoś znaczącego sukcesu. W innym wypadku bowiem, piłkarze mogą niespecjalnie chcieć podążyć ścieżką wytyczoną przez 47 – latka. Dzisiejsza konfrontacja będzie wyjątkowa: przypada bowiem dokładnie na dzień 47. urodzin Mauricio Pochettino…
Happy Birthday to #thfc manager Mauricio Pochettino! ? pic.twitter.com/EQMNAZssuC
— Hotspur Related (@HotspurRelated) March 2, 2019
I jest coś w tym, że ewentualny triumf właśnie w meczu derbowym to dla niektórych sympatyków londyńskich ekip wręcz jak wygranie trofeum. Wspaniałe czasy wspominają kibice Kanonierów, którzy przez 15 lat obchodzili tzw. „St Totteringham’s Day” czyli moment ukończenia ligowych rozgrywek, gdy zajęli oni wyższe miejsce niż ich lokalni rywale. Passa zakończyła się jednak wraz z dwoma ostatnimi sezonami Arsene’a Wengera, a do tej tradycji spróbuje nawiązać Unai Emery, nowy sternik graczy z The Emirates. Jak należy ocenić jego pracę dotychczas? Zgodnie z oczekiwaniami. Arsenal znalazł się w 1/8 finału Ligi Europy, a także wciąż liczy się w walce o TOP 4 w angielskiej elicie. Dość znamienne zatem, że podobne wyniki były uznawane pod wodzą byłego szkoleniowca Monaco za klęskę – to jednak powinien odbierać raczej jako komplement, gdyż po wygraniu Premier League bez ani jednej porażki poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko. Dzisiaj natomiast Francuza nie ma już u sterów The Gunners, są zaś w jego barwach Pierre Emerick – Aubameyang, Alexandre Lacazette, a także Mesut Ozil. Dwójka pierwszych to zdecydowanie siła napędowa zespołu: wystarczy powiedzieć, że w tym sezonie ligowym wymieniony duet zanotował łącznie 28 trafień w Premier League. Na uwagę zasługuje także pewne odrodzenie Mesuta Ozila: Niemiec bardzo dobrze pokazał się w ostatnim starciu przeciwko Southampton i zamknął usta tym, którzy odsyłali go już do innego klubu. Jeżeli wspomniany tercet będzie w optymalnej formie, przed Spurs naprawdę trudne zadanie.
Our top goalscorers this season (all comps).
19 Aubameyang
14 Lacazette
6 Mkhitaryan
5 Özil
5 Welbeck#afc pic.twitter.com/wPrITRfdm5— Fresh Arsenal (@Fresh_Arsenal) February 28, 2019
Jeżeli jednak szukać pozytywów, jest nim bez wątpienia powrót Harry’ego Kane’a. Reprezentant Anglii, który występował w drużynie Arsenalu jako 9 – latek, może pochwalić się obfitym dorobkiem bramkowym przeciwko lokalnemu przeciwnikowi. Osiem goli w ośmiu derbach północnego Londynu podczas rozgrywek Premier League mówi praktycznie wszystko. Jeżeli Kanonierom nie uda się zneutralizować Anglika, urwanie nawet jednego punktu może być swoistą „Mission Impossible”. Do tego należy jeszcze docenić Sona Heung – mina: reprezentant Korei Południowej to jeden z najbardziej wartościowych graczy Spurs i wraz z Kanem stanowi zdecydowanie najgroźniejszą broń ofensywną Kogutów. 11 goli oraz 5 asyst w wykonaniu skrzydłowego – nic więcej nie trzeba dodawać.
#TOT v #ARS – Harry Kane has scored eight goals in eight Premier League games between Spurs and Arsenal, a joint-record in the competition along with Emmanuel Adebayor (8 in 13 games). #COYS #THFC #Tottenham pic.twitter.com/GTbCh4DPIn
— E-Spurs (@e_spurs) March 1, 2019
Bieżąca historia bezpośrednich pojedynków obydwu ekip to swoisty rollercoaster. Gdy jedno spotkanie wygrywał Arsenal, w następnym już triumfował Tottenham – i odwrotnie. Ostatnie starcie wymienionych zespołów przypadło na 19 grudnia 2018 roku – wówczas w Pucharze Ligi lepsi okazali się dzisiejsi gospodarze 2:0. Jeżeli natomiast chodzi o Premier League, tutaj już wygrywali 4:2 Kanonierzy, a miało to miejsce 2 grudnia. Bardziej chcielibyśmy dzisiaj obejrzeć ewentualny scenariusz z ligi, bowiem gwarantuje on zdecydowanie większą liczbę trafień. A przecież właśnie po to oglądamy futbol!
Jedno z najbardziej wyświechtanych powiedzeń piłkarskich głosi, iż: „derby rządzą się własnymi prawami”. I chociaż większości z nas przejadło się to sformułowanie, nie da się ukryć, że w odniesieniu do rywalizacji w północnym Londynie pozostaje ono wciąż aktualne. Nieważna jest aktualna dyspozycja obydwu ekip oraz ich miejsce w ligowej tabeli: liczy się tylko to, aby zabrać komplet punktów jednemu z największych wrogów. Z ogromnymi oczekiwaniami powinniśmy zatem wypatrywać meczu w momencie, gdy obydwie drużyny są na odpowiednio 3. i 4. miejsce. Gdy do pobudek związanych z historią dołączą także aspekty sportowe, trudno nie oczekiwać, że czeka nas batalia najwyższych lotów. I tego wszyscy wymagamy dzisiaj od graczy meldujących się na Wembley!
13:30 Tottenham – Arsenal (kursy forBET 1 – 2.10, X – 3.75, 2 – 3.50)