Sportowcy będący na szczycie nie zawsze mają w sobie pokorę. Czasami mały sukces utwierdza ich w przekonaniu, że są już najlepsi na świecie i na wszystkich innych ludzi wokół siebie patrzą z góry. Najczęstsze tego efekty? Zamiast sukcesów jest sukces, zamiast kariery przygoda ze sportem, z której kibice mogą wyciągnąć tylko pojedyncze fragmenty warte uwagi.
Nie jest tajemnicą, że to głowa jest w sporcie najważniejsza. Nie tylko trening, siłownia, bieganie i znakomita kondycja. Nie tylko żelazne pluca i mięśnie ze stali. Najwięcej odbywa się w głowie, która steruje całym organizmem. Nawet najlepsi na świecie wielokrotnie powtarzają, że psychika zaprowadziła ich tam, gdzie byli w szczytowym momencie swojej kariery. Gdyby nie właściwe podejście do swojej pracy i otaczającego świata, sukces z pewnością nie byłby aż tak spektakularny.
Adam Kownacki ma obecnie swoje pięć minut – po zwycięstwie z Arturem Szpilką zakorzenił się w świadomości polskich kibiców jako ktoś, kto jest w stanie pokonać wszystkich pięściarzy na świecie. Trzy kolejne zwycięstwa po detronizacji Polaka – z Kiladze, Martinem i Washingtonem – tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że Baby Face zaraz może zmierzyć się z Deontayem Wilderem o pas mistrzowski kategorii ciężkiej federacji WBC. Nawet jeżeli nie teraz, to po kolejnym triumfie Polak na pewno dostanie walkę o tytuł – wiele osób mówi, że mistrzowską szansę łomżanin otrzyma jeszcze w tym roku.
Kownacki jest w takim położeniu, że – przynajmniej czysto teoretycznie – mógłby pozwolić sobie na lekkie cwaniakowanie. Mrugnięcie okiem w kierunku dziennikarzy i nieprzychylne odzywki w kierunku pięściarzy, z którymi już kiedyś miał okazję się mierzyć. Baby Face podczas swojego pobytu w Polsce zapytany został o wielu polskich bokserów, w tym Szpilkę, który wielokrotnie wypowiadał się negatywnie na jego temat. Co Kownacki powiedział o swoim byłym rywalu?
Zero wyśmiewania, bez szyderki, bez drugiego dna i zaczepiania kogokolwiek. Z szacunkiem, uznaniem i pokorą. Nie tylko względem Andrzeja Gołoty, który był jego autorytetem, gdy po raz pierwszy w życiu zakładał rękawice bokserskie. Nie dla Tomasza Adamka, którego podziwiał spod ringu i któremu kibicował przez kilkanaście lat. Szacunkiem został obdarzony nawet Szpilka, który w co drugim wywiadzie odgrażał się Kownackiemu, że na pewno pokona go w ewentualnym rewanżu. Łomżanin mógłby powiedzieć dziś wszystko – tyle niecenzuralnych słów usłyszał na swój temat, że zapytany o Szpilkę mógłby wygarnąć wszystko, co w międzyczasie zostało powiedziane. Kownacki ma dziś taką pozycję, że mógłby odważyć się na stwierdzenie, że jest w stanie mierzyć się ze Szpilą nawet 10 razy, bo i tak za każdym razem by go pokonał. Mógłby? No jasne – wiele razy słyszeliśmy już tego typu przechwałki w boksie. Kownacki korzystając z okazji postanowił podziękować swojemu byłemu przeciwnikowi za walkę, podjęte ryzyko i możliwość wybicia się na jego nazwisku.
Kownacki staje się dziś jednym z najbardziej lubianych polskich sportowców. Jest normalny, naturalny, skromny, ma w sobie pokorę, lubi ludzi i sam daje się lubić. Nie szuka kontrowersji, nie szuka poklasku ani taniej sensacji. Jest sobą i dobrze życzy drugiemu człowiekowi. Wydaje się, że jest jednym z niewielu sportowców, których sukces i pieniądze nie zmienią. Woda sodowa na pewno mu nie grozi nawet na wypadek zwycięstwa z Wilderem.
Tego oczywiście mu z całego serca życzymy.