Żyjemy w dobrych czasach, jeżeli chodzi o piłkarskie emocje z Biało-Czerwonymi barwami w tle. Doczekaliśmy momentu, w którym w najlepszych ligach Świata mamy napastników o jakich większość reprezentacji może pomarzyć. Bo kto inny może się pochwalić takimi snajperami jak Lewandowski, Milik czy Piątek? Urugwaj z Cavanim i Suarezem? Francja z Griezmannem i Mbappe? Doprawdy ciężko nam znaleźć inny kraj, który miałby takie bogactwo wyboru jakie obecnie ma Jerzy Brzęczek. Nasi napastnicy swoją postawą sprawili, że selekcjoner ma ból głowy, Przyjemny, ale to wciąż ból głowy, bo jak – przy takiej dyspozycji trzech wymienionych piłkarzy – znaleźć miejsce dla wszystkich na boisku? Albo inaczej: którego z nich posadzić na ławce?
Z zaciekawieniem obserwujemy skrajne opinie ekspertów, którzy próbują radzić selekcjonerowi co zrobić z tym fantem. Obecnie co by nie zrobił Brzęczek, to zawsze się znajdą głosy, które będą krytykować dane podejście. Mateusz Borek wraz z Andrzejem Twarowskim widzieliby naszą reprezentację z trzema napastnikami. Niektórzy posadziliby na ławce Milika, jeszcze inni nie mogą sobie wyobrazić Piątka i Lewandowskiego razem, gdyż ich style są zbyt podobne. Doprawdy ciężko podjąć w tej sytuacji dobrą decyzję, nawet jeśli można byłoby pokusić się zmianę ustawienia.
A propos ustawienia: trzeba podkreślić, że na korzyść Brzęczka na pewno nie działa fakt, iż nie będzie on mógł zbyt długo przebywać ze swoimi piłkarzami na zgrupowaniu, więc poniekąd musi działać na czuja. W „Prawdzie Futbolu” Romana Kołtonia były trener Wisły Płock powiedział, że wariant z trzema napastnikami jest najmniej prawdopodobny. I można się zgodzić z tą opinią, jeśli weźmiemy pod uwagę w jakich schematach poruszają się piłkarze na co dzień w swoich klubach. W dwa dni ciężko będzie przestawić naturalne odruchy zawodników, więc trzeba będzie znaleźć złoty środek, a jeszcze warto przypomnieć, że pierwszym meczem reprezentacji w tym roku jest teoretycznie najtrudniejsze spotkanie w nadchodzących eliminacjach, czyli wyjazd do Austrii.
Istnieje spora rzesza kibiców i ekspertów, która nie wyobraża sobie zobaczyć w lini napadu napastnika Milanu i Bayernu. Milik i Lewandowski – ok, Milik i Piątek – ok, Piątek i Lewy – not. Część osób z tego grona ma przy tym problem, kogo w takim razie usadzić na ławce? Lewandowskiego – kapitana reprezentacji, który od paru grubych sezonów nie schodzi ze światowego topu? A może Piątka – piłkarza, który przebojem wdarł się na europejskie salony, bijąc raz po raz kolejne rekordy, strzelając przy tym w niemal każdym meczu gola, niezależnie od pory czy przeciwnika?
Piątek jest gwarancją bramek i co do tego nikt nie ma wątpliwości. Nawet w kadrze to pokazał, zapisując się na liście strzelców w meczu z Portugalią. Czy naprawdę warto rezygnować z jego usług, tłumacząc się tym, że nie może grać z Lewym? A może – biorąc nawet pod uwagę charakterystykę napastników – warto spróbować dać szansę obu panom na boiskową współpracę? Może obaj naturalnie zmienią swoje przyzwyczajenia i uda im się dogadać? Jasne, nie lubimy gdy ktoś lubi przesadnie eksperymentować, bo czasem wychodzą z tego niezbyt fortunne twory, ale czy mając Piątka w takiej formie trzeba mu wskazać ławkę rezerwowych? Albo Milikowi? Bo to, że Lewandowski będzie grać jest dla wszystkich jasne i nawet nie zamierzamy z tym polemizować. Po prostu, nie rozumiemy argumentu pt. „Piątek nie może grać z Lewandowskim, bo są za bardzo podobni do siebie”. A widział ich ktoś razem na boisku? Trener Brzęczek ma tę przewagę, że może ich obserwować podczas treningów (nie ma ich zbyt wiele, ale są). Może warto, żeby przyjrzał się uważnie wariantowi, w którym „Bombardier” będzie grać razem z kapitanem?