Na dziś i jutro zaplanowano spotkania 24. kolejki Premier League. Bodaj najciekawiej zapowiadają się mecze Liverpoolu z Leicester (kursy forBET: LIV 1.22, remis 6.50, LEI 13.00) oraz Tottenhamu przeciwko Watfordowi (forBET: TOT 1.65, remis 4.05, WAT 5.50). Fani Manchesteru United zaś interesują się tym, czy ich ulubiony zespół pod wodzą Ole Gunnara Solskjæra wygra dziewiąte spotkanie z rzędu.
Forma „Czerwonych Diabłów” po odejściu Jose Mourinho jest czymś, co może szczególnie obchodzić psychologów sportu. Odszedł dominujący, zawłaszczający przestrzeń „boss” z niekiepskim CV i oto proszę – kilku piłkarzy odetchnęło pełną piersią. A może to tylko przypadek? Tak, czy inaczej sprawa do zbadania. My jednak nie jesteśmy w gabinecie lekarskim, choć fakt pozostaje faktem: osiem zwycięstw z rzędu, w tym niedawne 3:1 przeciwko Arsenalowi w Londynie muszą budzić poważanie. United w dzisiejszym spotkaniu podejmie 16. ekipę Premier League – Burnley. I wygra, co? Kursy w forBET: ManU 1.30, remis 5.75, BUR 10.25.
W najbliższych spotkaniach na Wyspach także polscy kibice mogą mieć szczególne powody do ich śledzenia. Niewykluczone bowiem, że powtórzy się sytuacja sprzed dziesięciu dni, gdy w ramach Premier League – i to naprzeciwko siebie, co akurat było wyjątkowe – w bramkach stanęli Łukasz Fabiański oraz Artur Boruc. O ile ten pierwszy jest podstawowym golkiperem West Hamu, o tyle ten drugi grywał tylko (ale za to z jakim skutkiem!) w pucharach. Niespodziewanie jednak Boruc decyzją trenera Eddiego Howe’a zastąpił między słupkami Bośniaka Asmira Begovicia. Polak wrócił na mecz ligowy po, uwaga, 20 miesiącach. Wrócił i nie puścił gola. A że teraz przed Bournemouth trudni rywale, w tym np. Chelsea, czy Liverpool, to przed Borucem rysuje się całkiem realny scenariusz zakotwiczenia w bramce na dłużej. Wiadomo przecież od zawsze, że 39-letni Polak w starciach z najlepszymi czuje się wyjątkowo dobrze.
W nieco odmiennym nastroju jest zapewne Fabiański, który nie dość, że puścił przeciwko drużynie Boruca dwie bramki, to jeszcze oglądał zaskakującą porażkę 2:4 swoich kolegów z Wimbledonem w czwartej rundzie Pucharu Anglii. „Na boisku była jedna drużyna, która chciała wygrać i druga, która grała bez żadnej ambicji oraz pragnienia awansu. Nie mieliśmy takiego nastawienia jak przeciwnicy i nawet nie próbowaliśmy tego zmienić. Tempo gry, sposób rozgrywania piłki i sama walka były rozczarowujące. Zmieniłem trzech piłkarzy, bo tylko tylu mogłem zmienić. Gdybym mógł, to zmieniłbym wszystkich” – w mocnych słowach stwierdził trener West Hamu Manuel Pellegrini (whufc.com).
Być może niedługo w pewnym stopniu skończą się snajperskie problemy gospodarzy Stadionu Olimpijskiego. Londyńczycy są bliscy sprowadzenia za 50 mln euro napastnika Celty Vigo Maxi Gomeza. Niezły pieniądz. Czy Urugwajczyk jest ich wart? Wiadomo, że w Anglii płaci się taką kasę, a Gomez właśnie tyle ma odstępnego w swoim kontrakcie…