Za nami gala Fight Exclusive Night 23, która została odebrana przez większość kibiców jako spory sukces federacji. FEN po raz czwarty zawitał do Lubina i śmiało można powiedzieć, że „tęsknota” za organizacją, o której przed galą mówił Paweł Jóźwiak, nie była przesadą. 11 walk w formułach MMA i K-1 pokazało, że Dolny Śląsk uwielbia sporty walki i entuzjastycznie reaguje na wielkie gale w swoim regionie.
Gala FEN 23 miała być widowiskiem bardzo udanym pod względem frekwencyjnym, ale nie każdy spodziewał się dobrego wydarzenia sportowego. Ktoś, kto nie interesuje się sportami walki na co dzień nie wie, kim jest Mateusz Rębecki, czyli najlepszy bez podziału na kategorie i formuły zawodnik dolnośląskiej edycji i bohater walki wieczoru. Chińczyk ma bowiem nieco ponad 4 tysiące fanów na Facebooku. Nie deprecjonuje to oczywiście jego sportowej klasy (Tomasz Adamek nigdy nie miał swojego fan page’a), ale z pewnością pokazuje to, jak „głośne” jest to nazwisko. Profil kibicowski zwycięzcy co-main eventu, Marcina Sianosa, liczy… 232 polubienia i ostatnio aktualizowany był 25 października 2016 roku. Sianos używa swojego prywatnego konta do jakiejkolwiek komunikacji z fanami, których z każdym kolejnym pojedynkiem ma coraz więcej. Bohater wielu wywiadów nie tylko w Lubinie wygrał, ale i zgarnął bonus za najlepszy nokaut całej gali. Pod koniec pierwszej rundy piekielnym prawym sierpowym powalił na deski Marcina Zontka, który długo nie mógł podnieść się z maty.
Wielu debiutantów z Lubina oraz młodych zawodników na karcie walk spowodowało, że… bardzo dobrze sprzedawały się bilety na galę. Młodzież w sportach walki coraz lepiej rozumie, że nie wystarczy tylko bić celnie w worek i mocno kopać, ale trzeba też pracować nad wszystkim tym, co dzieje się wokół zawodnika. Media społecznościowe, Instastory, aktywne promowanie siebie oraz spore zasięgi pod postami dotyczącymi nazwisk z pozoru mało znanych – to nie wypadek przy pracy. Chłopacy z okolic Wrocławia wiedzieli, że dostali szansę występu w federacji dlatego, że gala jest na ich terenie i muszą się oni „spłacić” pokazując, że są w stanie wygenerować zainteresowanie swoją osobą. Efekt? Hala od pierwszego pojedynku była wypełniona i do ostatniej walki słychać był entuzjazm na trybunach, czego nie wszyscy się spodziewali.
Na wielkie brawa za swój występ podczas gali FEN 23 zasługuje Łukasz Bieniek, który jako ostatni wskoczył do rozpiski walk w Lubinie. Bieniek o swoim pojedynku dowiedział się w poniedziałek, sam powiedział, że po trzech latach rozbratu od zawodowego startu potrenował trzy dni, zbił kilka kilogramów i pokazał niesamowity charakter. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem aż tak mocno zachlapaną matę krwią. Bieniek już w pierwszej rundzie rozciął łuk brwiowy, przez co widoczność jego rywala, Łukasza Charzewskiego, była ograniczona. Bieniek przegrał przez poddanie, ale podpisał kontrakt na dwie walki – drugą stoczy na jednej z kolejnych gal poprzedzonymi pełnymi przygotowaniami.
Charzewski zanotował zwycięski debiut w federacji FEN
Rzadko mówię, że w sporcie się coś komuś należy lub ktoś na coś zasługuje, ale w tym przypadku zrobię wyjątek. Wojciech Wierzbicki dwukrotnie minimalnie przegrywał swoje dwie ostatnie walki. Kontrowersyjnie, również w Lubinie, z Pawłem Biszczakiem i ponad rok później z Łukaszem Pławeckim. Rozmawiałem z Wojtkiem tuż po walce – kamień spadł mu z serca i wyraźnie odetchnął. Po pierwsze wrócił do gry, po drugie w końcu wygrał, pewnie, przed czasem, z kimś, z kim wcale nie musiał wygrać. Pavel Obozny najlepsze momenty w swojej karierze ma już za sobą, ale to wciąż doświadczony zawodnik, który nie przyjeżdża na galę po wypłatę. Wierzbicki wierzy w to, że sobotnie zwycięstwo po raz trzeci w karierze nakieruje go na pas mistrzowski w kategorii do 77 kilogramów.
Wierzbicki znowu marzy o mistrzowskim pasie
Prawdopodobnie większość kibiców ostrzyła sobie apetyt na pojedynek Tymoteusza Łopaczyka z Szymonem Duszą. Mało kto potrafił wskazać w nim faworyta, szanse w typowaniach dziennikarzy za każdym razem oscylowały wokół 60:40 dla któreś ze stron. Silny, mocny i głodny zwycięstw zapaśnik, kontra eksplozywny i szybki jak błyskawica stójkowicz, który chce wrócić na zwycięską ścieżkę – ta walka zapowiadała się znakomicie.
Oglądaliśmy absolutną dominację Duszy, który w niespełna minutę rozprawił się ze swoim rywalem. Kilka ciosów na korpus, potem okopana czterokrotnie wątroba i cios na głowę padajacego na matę Łopaczyka – to była egzekucja. Nakręcony do granic możliwości przed pierwszym gongiem Dusza nie pozostawił wątpliwości, kto tego wieczoru był lepszy. Zawodnik z Bielawy stracił zero w rekordzie.
FEN 23 dusza vs łopaczyk#artnoxfamily #fight #mma #lutador #teamdusza #fightexclusivenight #victoria #bodykick
Opublikowany przez Szymon ‚Lutador’ Dusza Poniedziałek, 14 stycznia 2019
Po walce? Łzy i wielki smutek jednego, ogromna radość drugiego, który ma ogromny potencjał marketingowy i – co najważniejsze – zdaje sobie z tego sprawę. Dusza wieczorem wygrał nie tylko z Łopaczykiem, ale również sam sobie udowodnił, że w kategorii do 77 kilogramów może zdziałać bardzo wiele. Pas mistrzowski wcale nie znajduje się na dalekim horyzoncie – kolejny wygrany pojedynek może być ostatnim testem przed tą próbą.
Na pewno nie był faworytem, a sprawił sporą niespodziankę wygrywając z aktualnym mistrzem i niepokonanym przed tym starciem od sześciu pojedynków Łukaszem Pławeckim. Mowa o Dominiku Zadorze, który bardzo pewny siebie był przed tym pojedynkiem i pewnie wygrał przed czasem z zawodnikiem z Nowego Sącza. W trzeciej rundzie Piotr Michalak przerwał pojedynek, bo Boom-Boom nie był w stanie ustać na wyraźnie okopanej nodze.
To nie był mój dzień.Nie raz wracałem, nie inaczej będzie tym razem. Gratulacje dla Dominika! Dziękuje wszystkim, którzy mnie wspierają!
Opublikowany przez Lukasz Plawecki Sobota, 12 stycznia 2019
Tak wyglądała noga Łukasza Pławeckiego niecałą godzinę po walce. Rewanż? Pewnie do niego dojdzie, bo mistrz stracił pas, który zdobył w maju 2018 roku. Jeżeli już powtórne starcie się odbędzie, to pewnie jesienią i pewnie we Wrocławiu – federacja lubi w październiku wracać na Dolny Śląsk, a Wrocław to również miasto, w którym na co dzień trenuje Zadora.
Ogień kontra woda, strażak kontra rybak – tak mówiono o walce Marcina Zontka z Marcinem Sianosem. Debiutujący w kategorii ciężkiej Zonti miał wybić z głowy dalsze starty zawodnikowi z Kołobrzegu, który za to przekonywał, że będzie w stanie skończyć karierę weterana polskiego MMA. Po prawie pięciominutowej nudnej rundzie Sianos zrobił to. Tak, to był koniec pojedynku.
Sianos KOs Zonti pic.twitter.com/VyYVBYSnmp
— Jolassanda (@Jolassanda) January 12, 2019
Co dalej z Sianosem? Było o Pakutinskasie, było o Grabowskim, przewinął się temat drugiego starcia z Grzegorzem Cieplińskim. Jak będzie? Czekamy.
Mateusz Rębecki jest absolutnie innym człowiekiem niż był jeszcze przed rokiem. Chińczyk w ciągu 10 miesięcy stoczył trzy pojedynki, wszystkie wygrał przed czasem i dziś mówi to wszystkim otwarcie: – Chcę do UFC! Nie do KSW, nie do ACA. Chcę do UFC!
Jego rywal, Daguir Imavov, w FEN dwie wcześniejsze walki przegrał i również śni o występach w amerykańskiej federacji. W starciu z Rębeckim jednak Rosjanin był bezradny, bo nakręcony Chińczyk pewnie wygrał premierowe starcie jednym z obaleń łamiąc żebro Imavova. Trener Dagira podczas jednominutowej przerwy podjął decyzję, że jego podopieczny do drugiej rundy już nie wyjdzie. Rębecki dopisał do swojego rekordu ósme zawodowe zwycięstwo.
Mateusz Rebecki (8-1, 3 KO) broke Daguir Imavov (12-3-1, 3 KO) ribs in 1 round…and now he wants to test his skills in #UFC . #FEN23 pic.twitter.com/uMi2teaofx
— przemek garczarczyk (@garnekmedia) January 12, 2019
Łukasz Jurkowski ujął to idealnie – chińskie linie lotnicze. Przed Rębeckim w Polsce zdaje się być już tylko Mateusz Gamrot i ewentualnie Marcin Held.
Co mogło się kibicom nie podobać w Lubinie?
Zakończenie w walce wieczoru. Nikt nie miał pretensji do Imavova, którego miałem okazję widzieć po walce w szpitalu – ledwo szedł do samochodu, grymas na bólu powodowało u niego wypowiedzenie kilku słów. Emocje narastały jednak momentalnie i po efektownych zwycięstwach Duszy, Wierzbickiego, Zadory i Sianosa kibice chcieli więcej. Po fantastycznej rundzie w wykonaniu Rębeckiego sędzia jednak przerwał walkę, co nie wszystkim się podobało. Oglądanie w klatce Chińczyka to była wisienka na torcie mocnej sportowo gali.
Co mogło się kibicom podobać w Lubinie?
Poza walkami – promocja kolejnej, 24. edycji w Warszawie. Ogłoszono nazwiska trzech bohaterów gali FEN 24, dwa prawdopodobnie FEN 25, dwa face to face w klatce, goście i studio telewizyjne, trailery wideo pomiędzy walkami, plakaty, banery, rollupy – to wszystko powodowało, że każda osoba, której podobała się gala w Lubinie, mogła zaplanować sobie wyjazd do Warszawy. Wszystkie informacje na ten temat były dla kibicow na wyciągnięcie ręki.
FOT: Wojciech Wojciechowski
Jakub Borowicz