Na Old Trafford działają niezwykle szybko – dopiero wczoraj ogłoszone zostało pożegnanie z osobą Jose Mourinho, a już dzisiaj menedżerem do końca sezonu został Ole Gunnar Solskjær. Były reprezentant Norwegii to postać doskonale znana przez fanów Czerwonych Diabłów: słynny baby-face killer znany był ze zdobywania bramek po wejściu z ławki rezerwowych – w sumie w Premier League udało mu się trafić do siatki 91 razy. Być może to był jeden z powodów jego zatrudnia – włodarze Manchesteru liczą bowiem, że skoro tak dobrze prezentował się on po wejściu z ławki rezerwowych, równie udanie przebiegnie na niej jego przygoda.
Rozwiązanie jest tymczasowe. Sposób działania Czerwonych Diabłów był znany od samego początku – do końca sezonu zatrudnią oni kogoś, kto dobrze zna struktury klubu i raczej nie będzie mieć problemow z adaptacją na Old Trafford, a dopiero latem rozpocznie się poszukiwanie bardziej perspektywicznej opcji. Obok byłego trenera Molde FK czy Cardiff City przewijało się, przede wszystkim, nazwisko Laurenta Blanca – Francuz reprezentował niegdyś barwy Manchesteru, a do tego może poszczycić się w swoim CV prowadzeniem PSG oraz reprezentacji Francji. Pozostawanie już drugi rok bez klubu wskazywało, że czeka on na ofertę z absolutnego topu i niewykluczone, że temat 97 – krotnego reprezentanta Les Bleus powróci wraz z końcem sezonu. Na tę chwilę natomiast cała uwaga skupiona jest wokół Solskjæra – patrząc obiektywnie na karierę 45 – latka jego nominacja to spore zaskoczenie…
Czyli dobrze zrobił Ole Gunnar Solskjaer, nie decydując się na Legie, zanim ta wzięła Henninga Berga.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) December 19, 2018
Ciężko bowiem oglądając historię prowadzonych przez niego drużyn znaleźć punkt oparcia, który pozwoliłby mieć nadzieję, że będzie to udana przygoda, zarówno z perspektywy drużyny, jak i samego szkoleniowca. Jego przygoda z „trenerką” rozpoczęła się od pobytu w rezerwach Manchesteru United – poważniejszy epizod zanotował jednak w FK Molde, które doskonale pamiętamy chociażby z meczów eliminacji Ligi Mistrzów przeciwko Legii Warszawa: co jeszcze bardziej interesujące, mógł on pracować w zespole Wojskowych, lecz wybrał ekipę w swojej ojczyźnie… To właśnie w tym klubie zanotował on największe, do tej pory, sukcesy – dwa razy sięgnął po mistrzostwo Norwegii, a do tego dołożył puchar wspomnianego kraju. Ten epizod zdecydowanie pomógł mu w znalezieniu pracy na poziomie Premier League – po Solskjæra sięgnęło Cardiff City, które postanowiło zatrudnić go w połowie sezonu 13-14. Nie było to jednak specjalnie udany okres dla ekipy The Bluebirds: dość powiedzieć, że przegrali oni aż 22 mecze we wspomnianej kampanii ligowej i zajęli ostatnie miejsce w tabeli. Aż 16 ze wspomnianych wcześniej strat trzech punktów było udziałem byłego napastnika Czerwonych Diabłów…
Ole Gunnar Solskjaer jako menadżer Cardiff zadebiutował w meczu z Manchesterem United.
Kilka lat później Norweg jako menadżer Manchesteru United zadebiutuje w meczu z Cardiff. Fajna historia.— Sebastian Zwiewka (@seba9314) December 19, 2018
Po wspomnianym epizodzie powrócił on do Molde, jednak nie zdołał już nawiązać do poprzednich sukcesów. Ostatni sezon, który miał swój finisz w listopadzie bieżącego roku, zakończył na zdobyciu wicemistrzostwa kraju – strata do Rosenborga ostatecznie wyniosła 5 punktów, a uzyskany wynik pozwoli norweskiemu klubowi zagrać w kwalifikacjach do Ligi Europy. Kolejny sezon rozpoczyna się tam w marcu, zatem Manchester postanowił zgłosić się po swojego byłego napastnika, tym razem desygnując go do roli tymczasowego menedżera. Patrząc na jego doświadczenie – nie ma najmniejszych podstaw, aby twierdzić, że wniesie on cokolwiek do zespołu i będzie w stanie wywalczyć sobie tak mocną pozycję, że szukanie kolejnego trenera latem okaże się zbyteczne. W realiach dzisiejszego futbolu znaczenie ma jednak także znajomość danego środowiska i niekiedy sam fakt, że ktoś przez wiele lat znajdował się w danym klubie, spycha na boczny plan kwestię prowadzenia drużyn na najwyższym poziomie. Gdyby przecież z założenia, że nie warto stawiać na swoich wyszedł Real Madryt czy Barcelona, nigdy nie doszłoby do historii z udziałem Zinedine’a Zidane’a czy Pepa Guardioli. Nie każdy, oczywiście, musi być tak trafnym wyborem dla swojej ekipy, lecz jak często pokazuje nowoczesna historia futbolu, warto poczekać się z przekreśleniem kogoś na starcie. Prawda, eksperci od Leicester i zatrudnienia Claudio Ranieriego?
Ale ten Solskjaer w MU to chyba miałby sens tylko wtedy, gdyby on czasem wchodził z ławki na boisko, a nie siedział na niej non stop…
— Jarosław Koliński (@JareKolinski) December 19, 2018
Dość późno Manchester United zdecydował się na danie większej szansy komuś mocniej związanemu z Old Trafford. Oczywistym było, że wejście w buty sir Alexa Fergusona będzie niebywale trudne, lecz chyba nikt nie spodziewał się, że cały proces minimalnej stabilizacji trwać będzie ponad 5 lat. A końca dalej nie widać – tym bardziej zakładając, że Norweg pozostanie w Manchesterze jedynie do końca sezonu. Przyjście Solskjæra powinno nieco oczyścić gęstą atmosferę w klubie, ale czy pociągnie za sobą wymierny progres sportowy? Wszelkie dywagacje najlepiej zweryfikuje jednak boisko – już w najbliższą sobotę szansa na dobre wejście w nową rolę i triumf przeciwko Cardiff na wyjeździe (kursy forBET 1 – 6,00, x – 4,25, 2 – 1,60)
Karol Czyżewski