Gdybyśmy mieli w kilku słowach opisać Pepe, byłego środkowego obrońcę Realu Madryt, to pewnie wymienilibyśmy trzy określenia: chamski, agresywny i kontrowersyjny. Taki obraz utrwalił nam się w głowie po 10 latach występów w koszulce „Królewkich” portugalskiego stopera.
Pamiętamy po prostu wszystkie sytuacje, w których Pepe pokazywał, jak bardzo lubi zajść napastnikom za skórę. O ile interweniował czysto lub nieczysto, ale w granicach gry fair, to nie mieliśmy z tym żadnych problemów – faul to element gry w piłkę i na nikogo nie patrzymy krzywo tylko dlatego, że odnotował przewinienie. Portugalczykowi jednak bardzo często przegrzewały się styki, a spotkaniach o największym ciężarze gatunkowym dawał upust swoim emocjom, które często były skrajnie negatywne. Kopniaki po gwizdku, nadepnięcie na dłoń Messiego, ostentacyjne wymachiwanie rękoma i prowokacje względem rywali – Pepe taki był i często przykrywało to jego znakomitą postawę na murawie, bo że przez całą swoją karierę był wybitnym obrońcą, to nikogo nie trzeba wcale przekonywać.
W lipcu 2017 roku rozdział kariery Pepe w Realu dobiegł końca – stoper liczył już 34 wiosny, jego forma w ostatnim roku nie była najwyższa, coraz częściej na boisko wchodził z ławki rezerwowych – normalna sprawa. Jego transfer do Besiktasu Stambuł wydawał się logicznym posunięciem – w miarę poważna liga, fajny klimat do życia, nie najgorsze pieniądze, granie w Europie. W pewnym momencie jednak turecki klub zaczął odczuwać coraz większe problemy finansowe. Nie wyrabiał się z bieżącymi wydatkami. Co robią piłkarze w takiej sytuacji? Albo przestaje im zależeć i grają na pół gwizdka, albo ostentacyjnie szukają sobie nowych zespołów, w których przelew będzie się zgadzał. Co zrobił Pepe? Z własnej woli postanowił rozwiązań kontrakt, by nie obciążać dłużej budżetu Bestiktasu swoim wynagrodzeniem.

Pepe miał na boisku wizerunek zakapiora
Do tego Pepe postanowił opłacić pensje pracowników klubu, którym również Besiktas zalega z wynagrodzeniem. Nie wiadomo, czy każdy dostał od Portugalczyka kieszonkowe, czy może tylko wybrańcy, ile jest to osób i jak duże wydatki stanowią wypłaty masażystów oraz greenkeeperów, ale sam gest zasługuje na wielkie brawa.
Nie chcemy zabrzmieć źle, bo bardzo podoba nam się zachowanie Pepe i na pewno zapamiętamy ten gest na długo, ale dla piłkarza tej klasy to nie jest wydatek, który w jakikolwiek sposób odczuje. Nie wychodzimy z założenia, że jak ktoś ma dużo pieniędzy, to musi je rozdawać każdemu, kto ich nie ma, bo ciężką pracą Portugalczyk doszedł do takiego momentu, w którym jego życie wygląda, jak wygląda. Zakładając jednak, że Pepe zdołał coś w życiu zaoszczędzić, jakieś zaskórniaki ma w portfelu i mając na uwadze zarobki piłkarzy w dzisiejszych czasach, to jego zachowanie kosztowało może jego tygodniówkę. To nie umniejszcza honorowego rozwiązania sprawy, ale pokazuje, że nie poświęcając się do granic możliwości można zrobić coś, co odnotują wszyscy piłkarscy kibice na całym świecie.
Pepe jest zatem do wzięcia, gdyż od teraz to wolny zawodnik. Okienko transferowe za pasem, więc zaraz posypią się oferty. Gdzie wyląduje były as Realu?