Przewrotnie można powiedzieć, że czasami lepszy od trenera dobrego jest ten szczęśliwy. Szczególnie w przypadku selekcjonera, który piłkarzy „dostaje” ma przecież na krótko przed meczami reprezentacji i nie pracuje z nimi na co dzień. Musi więc postawić na właściwą jedenastkę, dobrze przeprowadzić zmiany i być skutecznym psychologiem. I tyle. Na formę piłkarzy może mieć wpływ tylko przed wielkimi turniejami. Czyli w najlepszym przypadku co dwa lata. A tak to musi bazować na tym, z czym nasi piłkarze przyjeżdżają z klubów. Albo z czym nie przyjeżdżają, bo Jakub Błaszczykowski, Jan Bednarek, Rafał Kurzawa czy Arkadiusz Reca są w tej chwili poza regularnym graniem. A często i daleko od ławki. Zobaczymy co czeka nas na wiosnę.
Czy Jerzy Brzęczek jest selekcjonerem dobrym ciągle nie wiadomo. Na pewno jest póki co szczęśliwym. Remis z Portugalią w Guimares odtrąbiono jako wielki sukces bo dał nam pierwszy koszyk przed losowaniem grup EURO 2020. Ale nie zapominajmy, że nic by nam on nie dał, gdyby Niemcy nie wypuścili z rąk 2-0 z Holandią dzień wcześniej. A drugiego gola w Gelsenkirchen zespół Joachima Loewa stracił przecież w samej końcówce. Normalnie to nasi zachodni sąsiedzi specjalizują się w tej dziedzinie. Uważam więc, że taki przebieg ostatniej kolejki Ligi Narodów był dla nas szczęśliwy.

Za awans na mistrzostwa Europy przez naszą reprezentację odpowiadał będzie Jerzy Brzęczek
Losowanie grup eliminacji Mistrzostw Europy 2020? Jak mówi Andrzej Strejlau: „umówmy się komisyjnie”. Lepiej trafić nie mogliśmy. No, może z piątego koszyka łatwiejsi od Macedonii byliby piłkarze z Gibraltaru i Wysp Owczych, a z szóstego Liechtenstein czy Sam Marino od Łotwy, ale bez przesady. Takich drużyn obawiać się nie możemy. A przynajmniej nie powinniśmy. Czy Brzęczek miał więc szczęście w Dublinie? Miał. Szwedów, Duńczyków, Serbów czy Niemców „nie uświadczymy”. W dobie naszych kłopotów to dobra wiadomość.
Ale jest i gorsza. Że będą to najkrótsze eliminacje w historii bo potrwają od marca do listopada 2019 roku. Nie będzie więc czasu na oczekiwanie, że ktoś wróci do składu, a nie daj Boże groźna kontuzja którejś z gwiazd np. w kwietniu nie spowoduje, że będziemy na nią mogli liczyć w kwalifikacjach ma początku następnego roku. Bo po prostu wtedy ich już nie będzie. W przypadku niepowodzenia ciężko też będzie zwolnić selekcjonera, czego absolutnie mu – i nam – nie życzę. Prezes Boniek powiedział zresztą, że Brzęczek pracuje do końca eliminacji. A że jest prze-inteligentny i przebiegły to wie, że nie może być inaczej. Kwalifikacje na tak ryzykowny ruch są po prostu za krótkie.