Holenderski futbol przeżywa kryzys – słyszęliśmy to prawdopodobnie milion razy. Brak występu na dwóch turniejach międzynarodowych – mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata – to spora ujma dla nacji posiadającej tak duże tradycje w piłce nożnej. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że „Oranje” wychodzi na prostą i już za chwilę ponownie będzie liczyła się wśród najlepszych ekip na świecie.
forBET przygotował kursy na spotkanie reprezentacji Niemiec z Holandią. Kursy przedstawiają się następująco: 1 – 1.9, X – 3.85, 2 – 4.2.
Wiadomo nie od dziś, że nie tylko w piłce i sporcie, ale i w normalnym życiu czasami przychodzi moment, w którym trzeba wszystko zacząć układać od początku. Formuła się wyczerpuje, klocki do siebie nie pasują, a budowla, która do tej pory rosła w oczach, zaczyna się sypać i trzeba rozpocząć jej powstawanie od samego początku. Taką sytuację w ostatnich latach przeżywają Holendrzy, którzy jeszcze w 2010 roku byli wicemistrzami świata i otarli się o złoto na mundialu. Cztery lata później również stanęli na podium i dosyć pechowo nie weszli do finału, gdyż po karnych przegrali z Argentyną. Reprezentacja, która była czołową na świecie, nagle zaczęła zawodzić i wpadła w jeden z największych kryzysów od początku swojego istnienia.
Holendrzy w mały dołek wpadli już w 2012 roku, podczas Euro, które odbyło się w Polsce i na Ukrainie. Tam co prawda „Oranje” mieli mocną grupę (Niemcy, Portugalia, Dania), ale nie tylko nie awansowali do fazy pucharowej, ale zajęli również ostatnie miejsce. Momentalnie jednak udało się odbudować morale zespołu i dwa lata później znowu zdobyć medal. Nieobecność na turniejach w 2016 i 2018 powoduje, że z małego kryzysu zrobił się duży, trwały, po którym trzeba było podjąć radykalne decyzje.
Holendrzy pokonali obecnych i byłych mistrzów świata nie tracąc nawet jednego gola
I faktycznie – cały świat śmiał się z Holendrów, że ci w telewizji oglądali rosyjski mundial, ale każdy zdawał sobie sprawę, że tak bogata nacja w talenty piłkarskie i zespół z takimi tradycjami, długo od wielkiego futbolu odpoczywał nie będzie. W piątek „Oranje” pokonali 2:0 mistrzów świata Francuzów w spotkaniu Ligi Narodów.
To nie pierwsze dobre spotkanie Holendrów w ostatnim czasie. Równo miesiąc przed zwycięstwem z „Trójkolorowymi” podopieczni Ronalda Koemana zremisowali 1:1 w spotkaniu wyjazdowym z trzecią drużyną świata, reprezentacją Belgii. Wcześniej 3:0 rozbici zostali Niemcy, również 3:0 Portugalczycy i Rumunii. Holendrzy oczywiście nie wygrywali wszystkiego – we wrześniu minimalnie lepsi okazali się od nich Francuzi (2:1), w marcu Anglicy (1:0). Wyniki te jednak pokazują, że budowany od nowa zespół nawet w konfrontacji z najlepszymi ekipami na świecie radzi sobie dobrze i jest w stanie zagrać z nimi jak równy z równym.
Holendrzy w tylko jednym spośród 10 meczów nie strzelili gola (0:1 z Anglią), a łącznie aż 16 razy trafiali do siatki rywali tracąc przy tym 7 goli. Znowu – biorąc pod uwagę klasę przeciwników, to nie są wyniki złe. Patrząc np. na naszą reprezentację, jej dokonania strzeleckie, stracone gole oraz rywali, z którymi się mierzyliśmy, możemy śmiało powiedzieć, że obecnie jesteśmy w gorszym położeniu niż właśnie Holandia.
Zmagania Ligi Narodów są na ostatniej prostej, już niedługo rozpoczną się eliminacje do mistrzostw Europy, w których udział wezmą zarówno Holendrzy, jak i Polacy. Biorąc pod uwagę ostatnie kilka lat, to „Oranje” mają na sobie większą presję, gdyż trzeci raz nie może ich zabraknąć na turnieju mistrzowskim. Patrząc jednak na ostatnie kilka bądź kilkanaście miesięcy, Holendrzy wydają się być pewni wyjścia z grupy bez względu na to, do której trafią. My natomiast z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej dryfujemy w kierunku tego, co miało miejsce przed erą Adama Nawałki. Wtedy również wygrane spotkanie i awans na turniej był dla nas wielkim wyczynem.