Klamka zapadła – choć naszej Ekstraklasie daleko do jakości czy frekwencji na stadionach Premier League, obie rozgrywki będą mieć wspólny pierwiastek – na Wyspy od przyszłego sezonu wkroczy VAR. Znani ze swojej konserwatywności Brytyjczycy ulegli i postanowili w końcu przełamać niechęć wobec narzędzia, które zrewolucjonizowało rozgrywki piłkarskie na całym świecie. Czy wyjdzie im to na dobre?
Zdaniem wielu angielska Premiership należy do czołówki najatrakcyjniejszych lig piłkarskich w Europie: powód takiego stanu rzeczy jest dość banalny – w tej lidze każdy może wygrać z każdym i nie ma szczególnie znaczenia miejsca w ligowej tabeli. Istnieje teoria, że w Premier League nie wystarczy wygrywać z najlepszymi, bo mistrzostwo de facto zdobywa się zwycięstwami z teoretycznie słabszymi przeciwnikami. A co najważniejsze, w niedawnej historii rozgrywek pojawił się przypadek, który wywrócił do góry nogami obecny układ czołówki i pozwolił napisać kawał pięknej historii: mowa oczywiście o zespole Leicester, który w sezonie 15/16 sięgnął po pierwsze miejsce w lidze. Rozpoczęliśmy od zdecydowanych pozytywów Premier League, nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że istnieje sfera działalności wspomnianej kompetencji, która poważnie szwankuje. Mowa oczywiście o sędziowaniu: dość powiedzieć, że na niedawnym mundialu w Rosji zabrakło chociażby jednego arbitra z Anglii: po utracie Marka Clattenburga czy Howarda Webba zabrakło kogoś, kto mógłby ich godnie zastąpić. Paradoksalnie natomiast nie chodzi tutaj o czyste umiejętności, lecz swoistą medialność, która towarzyszyła obydwu arbitrom.
Fun Fact: The last match that featured Ronaldo, Griezmann and referee Mark Clattenburg, this witchcraft happened: pic.twitter.com/nKxwAXOblj
— Slade (@Slade) July 10, 2016
Dość często nie wiązała się ona natomiast z ponadprzeciętną umiejętnością oceniania boiskowych wydarzeń, a raczej dziwnymi zachowaniami na boisku, a do tego spektakularnymi pomyłkami. Kibice Arsenalu chyba nigdy nie zapomną, jak za zagranie ręką w polu karnym Alexa Oxlade’a Chamberlaina arbiter postanowił wykluczyć Kierana Gibbsa: sędzia przepraszał później niewinnego zawodnika, lecz trudno nie odeprzeć wrażenia, że takie smaczki również budowały wyjątkową specyfikę w Premier League. Jeszcze dosadniej widoczne jest to w bieżącym sezonie: najsilniejsze ligi zagraniczne mają przecież do dyspozycji VAR, a Premier League, niczym ostatni bastion, panicznie broniło się przed tym rozwiązaniem. Dziwiło bardzo zachowanie klubów ligi, które swoimi głosami zablokowały tę innowację. Być może spowodowane było to właśnie obawą przed utratą tego pierwiastka niesamowitości, który od zawsze był nieuchronną częścią Premier League: w emocjach na najwyższym poziomie kontrowersje są nieuchronne, a jeżeli oceniają je do tego tacy „eksperci” jak Mike Dean czy Martin Atkinson, trudno oczekiwać rzetelnej ich oceny. Bardzo ciekawym do obserwacji będzie zatem zdolność adaptacji wspomnianych arbitrów do nowego systemu – bo jak pokazały liczne przypadki w Europie, VAR’u nie wystarczy jedynie posiadać, aby rozwiązywać trudne sprawy, lecz trzeba także prawidłowo go obsługiwać…
Live scenes of Charlie Austin watching Fulham's disallowed goal and the ensuing Liverpool goal 13 seconds later.
Dear FA,
It's getting embarrassing at this point. The referees are simply not good enough and mistakes are far too frequent. VAR is a necessity. pic.twitter.com/0F7Hyukxhp
— EiF (@EiFSoccer) November 11, 2018
Należy zapytać jedynie: dlaczego tak późno? Skoro VAR świetnie funkcjonował na mundialu, a tym bardziej w Ekstraklasie, naturalnym jest, że to rozwiązanie doskonale sprawdzi się także w innych rozgrywkach na najwyższym poziomie. Jeżeli zaś brytyjskie środowisko miałoby się obawiać, że będzie to stanowić spadek atrakcyjności ich rozgrywek, oznacza to, że perspektywy na przyszłość nie są zbyt obiecująco. A przecież obiektywnie patrząc tak to nie wygląda. Ogromne pieniądze, topowi zawodnicy, światowej klasy trenerzy: trudno znaleźć przesłanki, które mogłyby zakłócić obecne funkcjonowanie angielskiej elity. Z uwagą będziemy śledzić dalsze losy VAR w Premier League, a przede wszystkim przygotowanie tamtejszych arbitrów do używania tego narzędzia. Wideoweryfikacja była testowana podczas Pucharu Ligi Angielskiej i mówiąc bardzo delikatnie, nie funkcjonowało to idealnie – miejmy nadzieję, że z biegiem czasu będzie to działać zdecydowanie lepiej. W innym bowiem przypadku VAR może nie być aż takim krokiem milowym, jak oczekują wszyscy entuzjaści tego pomysłu…
Karol Czyżewski