Może jestem nadmiernie podejrzliwy, ale każda informacja, że Robert Lewandowski „z powodu drobnego urazu” nie będzie uczestniczył w pierwszym treningu po przyjeździe na kadrę przed meczem towarzyskim budzi we mnie niepokój. Z pewnością także z tego powodu, że nie dalej jak przed rokiem przed kontrolnymi spotkaniami z Urugwajem i Meksykiem było podobnie. Wtedy byliśmy tuż po awansie na rosyjski mundial, w dużej mierze dzięki „Lewemu” właśnie. Robert przyjechał do warszawskiego hotelu Double Tree By Hilton i od pierwszego dnia budowano napięcie. Po przylocie – informacja, że walczą z jego urazem. Dzień drugi – jest szansa, że zagra ale nie wiadomo tego na sto procent. Nie można „straszyć” kibiców, bo bilety się nie sprzedadzą. Wiadomo, że duża część kibiców reprezentacji przychodzi na stadion dla „RL9”, poza tym zna jeszcze Wojciecha Szczęsnego, Kubę Błaszczykowskiego, no i wtedy Michała Pazdana oczywiście. Reszty już niekoniecznie. Dzień trzeci – walczyliśmy, ale procent szans jest jednak mniejszy. Efekt zgodny z przewidywaniami: Lewandowski na Urugwaj nie wyszedł. Do Gdańska na Meksyk przyszło kilkanaście tysięcy ludzi mniej niż gdyby miał zagrać z nim Lewandowski. Ale wtedy było już wiadomo, że nie zagra… W weekend w Bayernie „Lewy” już gra. To oczywiste.

Wrzesień tego roku. Po dobrym meczu w Bolonii, a w wykonaniu Lewandowskiego świetnym, we Wrocławiu czeka nas spotkanie z Irlandią. Towarzyskie. Dla Lewandowskiego wyjątkowe, bo setne. Koledzy z TVP mówią, że Robert uznaje (sic!) jednak, że ten jubileusz lepiej uczcić w meczu o punkty z Portugalią. Kibic nie ma tej informacji ale głupi nie jest. Na stadionie stawia się 25 tysięcy, bodaj najmniej na reprezentacji w ostatnim okresie. Kapitan jest co prawda na ławce, ale – oczywiście – z niej nie wstaje. „Setkę” zalicza – jak sam podobno mówił – w spotkaniu „bardziej godnym dla takiego święta”, w Chorzowie przeciw Portugalii.
Nie chciałbym by w czwartek było podobnie. By polski kibic jeżdżący za tą reprezentacją nie tylko po niemałym naszym kraju, ale i po Europie nie został wystawiony do wiatru. W Bayernie Robert prawie zawsze jest zdrowy i daje z siebie za każdym razem 100 procent. Od ostatniego meczu o punkty eliminacji MŚ 2018 – z wyłączeniem spotkania w Bolonii z Italią – mam wrażenie, że w kadrze jest trochę inaczej. Liczę, że w listopadzie to się zmieni. I w obu spotkaniach. Nie tylko w tym jawiącym się jako bardziej atrakcyjne.