W niedzielę Polacy świętowali okrągłą 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Oczywiście, to data symboliczna, do której doprowadził cały ciąg zdarzeń z przegraną I wojną światową przez trzech zaborców na czele. W dzisiejszych „Chwilach nieulotnych” postaramy się przybliżyć Państwu to, jak w II Rzeczpospolitej wyglądał sport, jakie budził zainteresowanie i kto był wówczas na szczycie. A trzeba pamiętać, że był to krótki czas przepełniony wybitnymi postaciami, by wspomnieć choćby m.in. lekkoatletów. Janusza Kusocińskiego, Jadwigę Wajsównę, pięściarzy Aleksandra Polusa i Antoniego Kolczyńskiego, skoczka narciarskiego Stanisława Marusarza, czy takich piłkarzy, jak: Ernest Wilimowski, Józef Kałuża, Henryk Reyman, Władysław Szczepaniak, człowieka o wielu sportowych talentach Wacława Kuchara. Na naszych łamach przybliżyliśmy już postać wielkiej sportsmenki (oraz poetki), patriotki Haliny Konopackiej:
Nie omieszkaliśmy także przypomnieć, jak wyglądały pierwsze powojenne igrzyska olimpijskie w Londynie w 1948 roku, gdzie Polacy chcieli za wszelką cenę pokazać, że mimo tragicznych losów narodu po II wojnie światowej, sport podnosi się z ruin:
Nie inaczej było po 123 latach niewoli. Polacy nie mieli głowy do zajmowania się sportem, choć już we wrześniu 1918 roku w Warszawie doszło do zjazdu polskich stowarzyszeń sportowych i gimnastycznych, podczas którego obrano jasny cel: „przygotowanie Polaków do sportowej samodzielności”. To jednak nie było łatwe, zwłaszcza, że już w lutym 1919 roku wybuchła wojna polsko-bolszewicka i młodzi ludzie zamiast do klubów sportowych, poszli na front. Gdy kurz wojenny opadł, a niepodległość została obroniona, można było poważniej zająć się tematem krzewienia sprawności fizycznej rodaków. W 1921 r. w kraju było około 70 tys. sportowców. Po trzech latach liczba urosła już do 115 tys., zaś rok przed wybuchem II wojny światowej udało się tę liczbę potroić. Wówczas w naszym kraju działało ok. 4,5 tys. klubów sportowych, w tym także tych, skupiających mniejszości narodowe: Żydów, Niemców, Ukraińców. Momentem przełomowym było powstanie w 1927 r. Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego (PUW-FiPW), instytucji „podczepionej” pod wojsko, która scaliła środowisko sportowe.
W 1921 roku rozpoczęły się zmagania w najpopularniejszej dyscyplinie: piłce nożnej. Początkowo rozgrywki zdominowały kluby z Galicji: krakowska Cracovia oraz Wisła, a także Pogoń Lwów. W latach 1933-1938 aż pięć tytułów przypadło w udziale Ruchowi Wielkie Hajduki, napędzanemu przez wybitny duet napastników Ernest Wilimowski-Teodor Peterek.
Futbol przed II wojną światową, można zaryzykować takie twierdzenie, był sportem masowym (125 tys. piłkarzy), o zdecydowanie największym zasięgu (943 kluby), budzącym największe emocje zwykłych kibiców, ale ówczesnej śmietanki towarzyskiej. Z okresu do 1939 roku najbardziej pamięta się te mecze kadry Polski, w których nasi schodzili z boiska pokonani: 0:1 w 1933 z Niemcami, 2:3 z Norwegami w meczu o brązowy medal olimpijski w Berlinie ’36, czy najbardziej niesamowity pojedynek w 1938 roku z Brazylią, zakończony hokejowym wynikiem 5:6, w którym prawdziwą gwiazdą był Wilimowski, strzelec czterech goli.
Kto jeszcze w przedwojennej Polsce miał status gwiazdy? Oczywiście lekkoatleci – Kusociński, Konopacka, Stanisława Walasiewicz – te nazwiska złotych medalistów olimpijskich rozpalały kibicowską wyobraźnię. Ale nie tylko one. Dwukrotną medalistką olimpijską była wszak dyskobolka Jadwiga Wajsówna, brąz w rzucie oszczepem w Berlinie zdobyła Maria Kwaśniewska. „Królowa sportu” w II RP odgrywała zdecydowanie istotą rolę.
Człowiekiem o wyjątkowej biografii był zaś zapaśnik Jan Stanisław „Zbyszko” Cyganiewicz, który samym swym wyglądem powodował ciarki u swoich przeciwników. Był trzykrotnym mistrzem świata, a swój pierwszy tytuł wywalczył już w 1906 roku w Paryżu. Cyganiewicz z Polski wyjechał szybko, bo w 1924 r. i osiadł na stałe w Stanach Zjednoczonych, gdzie z powodzeniem brał udział m.in. w „wolnej amerykance”.
Według niektórych źródeł był przed II wojną najbogatszym polskim sportowcem – na matach całego świata jako zawodowy zapaśnik miał zarobić aż 3 mln dolarów. Suma wówczas niewyobrażalna. Potężnie zbudowany Cyganiewicz w rzeczywistości był wrażliwym i ponadprzeciętnie inteligentnym człowiekiem. Przed wyjazdem do USA studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był także poliglotą – znał płynnie co najmniej dziewięć (!) języków. O swojej karierze napisał książkę (Na ringach całego świata), a w 1976 r. Filip Bajon nakręcił film „Aria dla atlety” inspirowany jego biografią z Krzysztofem Majchrzakiem w roli głównej.
Zimą w przedwojennej Polsce najpopularniejszy był hokej na lodzie, dyscyplina przed 1918 rokiem niemal nieznana wśród naszych rodaków, która jednak szybko zyskała uznanie. Dość powiedzieć, że w samej tylko Warszawie w różnym okresie działało aż 10 do 12 klubów hokejowych. Wśród nich największym był AZS, w którym kapitalnie grał kuzyn Ignacego Paderwskiego i student Harvardu Tadeusz „Ralf” Adamowski. W 1931 roku w naszym kraju zorganizowano bodaj największą imprezę o globalnym zasięgu – na tafli lodowiska w Krynicy walczyli ze sobą najlepsi hokeiści świata. Po mistrzostwo sięgnęła Kanada, srebro wywalczyli Amerykanie, a na trzecim miejscu uplasowała się Austria. Polacy zajęli świetną czwartą lokatę, a oprócz Adamowskiego w kadrze brylowali Aleksander Tupalski oraz bramkarz Józef Stogowski.
Sport w II Rzeczpospolitej z kolejnymi latami nabierał coraz większego znaczenia, co mamy nadzieję zostało uchwycone w powyższym felietonie. Na koniec warto jeszcze podać dane, które także to obrazują. Według historyków w dwudziestoleciu międzywojennym nasi reprezentanci wywalczyli w największych imprezach aż 120 medali. Sporo, biorąc pod uwagę tak krótki czas. Medale to jedno, ale budowa infrastruktury, czy – co najważniejsze – przebicie się do masowego odbiorcy było największym sukcesem na niwie sportowej tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.