Nicklas Bendtner skończył 18 stycznia tego roku 30 lat. Swego czasu jeden z najlepiej zapowiadających się piłkarzy młodego pokolenia w Danii, obecnie bardziej niż z grania w piłkę kojarzony jest z bycia chodzącym memem. Choć napastnik jakiś czas temu przeniósł się do Norwegii i miał skupić na występach w Rosenborgu, nie opuszczają go ekscesy, w których to on jest głównym prowokatorem. Wczoraj duński sąd skazał bowiem byłego gracza Arsenalu na 50 dni więzienia za pobicie taksówkarza: wyrok nie jest prawomocny, Bendtner złożył odwołanie i do czasu rozpatrzenia sprawy przez sąd wyższej instancji, pozostanie on na wolności…
Bendtnera bardzo dobrze pamiętamy z jego początków w Arsenalu: o Duńczyku trudno było powiedzieć mistrz techniki, bo w jego wykonaniu dryblingi wyglądały niczym u Piotra Włodarczyka w Legii, lecz w okresie najwyższej formy potrafił on pomagać Kanonierom wygrywać najważniejsze starcia. Być może ktoś pamięta mecz z 22 grudnia 2007 roku, gdy w derbach północnego Londynu The Gunners mierzyli się z Tottenhamem. Mecz idealnie układał się ku remisowi, gdy po wejściu Bendtnera zdarzyło się to:
Gracz został rekordzistą Guinessa w kategorii: najszybszy gol strzelony po wejściu rezerwowego. Od momentu zmiany do uderzenia upłynęło raptem sześć sekund, a do tego waga spotkania zapewniła reprezentantowi Danii miejsce w pamięci fanów Arsenalu. Wydawało się, że piłkarz może zostać ważną częścią klubu prowadzonego wówczas przez Arsene’a Wengera: trzy lata później wszak popisał się on hat – trickiem w meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko FC Porto.
Zawsze czegoś mu jednak brakowało – a to w najlepszej formie przyszła kontuzja lub gdy zamiast roli typowego dżokera pełnił on funkcję gracza pierwszego składu, nie potrafił utrzymać równie dobrej formy. Sam jednak wciąż wierzył, że dorówna do najlepszych, a siebie w 2009 roku określił mianem kogoś, kto będzie lepszy niż Ibrahimović. I trzeba przyznać, że momenty popularnego Szweda były, lecz zabrakło potrzebnej powtarzalności, aby choć minimalnie zbliżyć się do jego poziomu. A do tego z karierą Bendtnera zaczęły dziać się dość dziwne rzeczy…
Gdy ostatniego dnia letniego okienka transferowego sezonu 2012/13 Bendtner przeniósł się do Juventusu na roczne wypożyczenie, wszyscy łapali się za głowę, a cytując wieszcza XXI pokolenia: „Jak do tego doszło, nie wiem”. Niemniej faktem było, że napastnik znalazł się we Włoszech, natomiast ciężko powiedzieć, aby został on tam drugim Ibrahimovicem: łącznie wystąpił w 11 meczach, nie strzelił żadnego gola oraz nie zanotował żadnej asysty. Ten transfer był zabezpieczeniem pozycji snajpera na wypadek kontuzji, lecz naprawdę ciężko powiedzieć, jak Bendtner znalazł się Turynie i kto wpadł na tak przedziwny pomysł: równie dziwnym transferem było chyba jedynie sprowadzenie Fauberta do Realu Madryt, który następnie spał na ławce rezerwowych Królewskich…
On this day in 2012, Nicklas Bendtner joined Juventus on a season-long loan deal from Arsenal. pic.twitter.com/g0hL9HsKqX
— Khaled Al Nouss (@khaledalnouss1) August 30, 2016
Arsenalu dziwnym trafem osiągnięte przez Duńczyka liczby nie przekonały – co prawda został on jeszcze na kolejny sezon w północnym Londynie, lecz raczej przesądzonym było, że nie zostanie mu przedłużony kontrakt. Bilans finałowego sezonu Bendtnera w Premier League to 9 występów i 2 gole zdobyte w Premier League: swoją przygodę ze stolicą Anglii zakończył on na 45 trafieniach dla Kanonierów. Co ciekawe w tym samym sezonie zyskał on ogromną popularność i został ochrzczony mianem: „Lorda Bendtnera”. Wszystko przez nowy image, który pozwolił mu niezwykle upodobnić się do jednego z bohaterów sztandarowej aktualnie produkcji HBO…
Game of Thrones with Lord Bendtner pic.twitter.com/5fYDAmeyFE
— 8 Troll Football (@8TrollFootball) April 30, 2015
Mimo to kolejny z dość poważnych klubów zdecydował się na zatrudnienie Bendtnera. Mowa o Wolfsburgu, który postanowił sprowadzić Duńczyka na zasadzie wolnego transferu przed sezonem 2014/15. Liczby ponownie nie powalały: 28 występów i 5 goli przyjęlibyśmy w ciemno, jeżeli chodzi o pomocnika, a nie o kogoś, kto ma robić jakość z przodu. Mimo to były gracz Arsenalu pozostał na kolejny rok w klubie i trzeba powiedzieć, że w jakimś stopniu zaliczył nawet progres: tym razem, aby zdobyć 4 gole potrzebował „jedynie” 19 meczów. Wiadomym było natomiast, że Duńczyk spadł z europejskiego topu (o ile kiedykolwiek ktoś oprócz niego łudził się, że na nim był) i szczęścia będzie musiał szukać w zupełnie innym miejscu.
Bendtner pozostał na Wyspach, ale musiał pogodzić się z obniżeniem klasy rozgrywkowej: wybór padł na Nottingham Forest. Ponownie natomiast nie było rewelacji – trzy gole w Championship to trochę za mało, więc koniecznym było poszukiwanie innego kierunku, a wybór padł na Rosenborg. Tam było nadspodziewanie dobrze, lecz na pewno pod uwagę trzeba wyróżnić różnicę klas pomiędzy zagranicznymi ligami, a Eliteserien w Norwegii. Jakkolwiek na to nie patrzeć, inauguracyjny sezon przebiegł naprawdę nieźle: 19 goli w samej lidze, w okresie od początku kwietnia do listopada można uznać za znaczący progres w jego karierze.
Niestety dobra dyspozycja wyhamowała w kolejnym sezonie. Zaledwie jedenaście goli i pięć asyst we wszystkich rozgrywkach zwiastowało, że Bendtnera czeka raczej nudny ligowy byt. W tym sezonie ligi norweskiej zanotował on zaś do pory pięć trafień. Patrząc obrazowo zaś na Duńczyka w swojej reprezentacji, tragedii nie było: udało mu się wszak trafić aż 30 – krotnie do siatki w kadrze narodowej (poniższa kompilacja nie zawiera ostatniego trafienia). Najsłynniejszym incydentem z reprezentacją Danii oraz Bendtnerem było jednak pewne wydarzenie z 2012 roku…
Duńczycy udział na turnieju w Polsce oraz Ukrainie zakończyli na etapie fazy grupowej. Najgłośniej było o ich poczynaniach 13 czerwca 2012 roku: Dania przegrała wówczas z Portugalią 2:3, a jedną z bramek strzelił właśnie Bendtner, który popisał się dość osobliwą celebracją trafienia. Pokazanie bielizny z logiem jednego z zagranicznych bukmacherów kosztowało napastnika aż 100 tysięcy euro. Wydawało się, że ciężko będzie przebić takie zachowania, lecz ponownie „niedoszły Ibra” trafił na wokandę.
Nicklas Bendtner has been given a jail sentence for assaulting a taxi driver.
Full story: https://t.co/U49UwDK2P1 pic.twitter.com/DYGve3U3cS
— BBC Sport (@BBCSport) November 2, 2018
O wyroku dla zawodnika piszą najważniejsze media sportowe w Europie, a do tego portale klubowe, opisujące losy drużyn, których barwy Bendtner niegdyś reprezentował. Jeżeli zestawić jego słowa o tym, że zamierza być lepszy niż „Ibra”, to chyba się udało. Problem natomiast w tym, że chodziło raczej o wymiar piłkarski, a nie popularność w wymiarze skandali: a z tym pierwszym było naprawdę krucho…
Karol Czyżewski