Karol Czyżewski: Nieprzypadkowo w tytule umieszczone są aż trzy nazwiska trenerów Premier League: każdy z nich bowiem po ostatniej kolejce zdaje znajdować się na zupełnie innym biegunie. Szkoleniowiec Tottenhamu zaskoczył dość dziwnymi słowami o tym, że w obecnym sezonie czuje się w północnym Londynie: „najmniej szczęśliwe ze wszystkich pięciu lat”. Na dodatek jego drużyna uległa Manchesterowi City po meczu na boisku do futbolu amerykańskiego przerobionego na Wembley. Nieco wyhamować musiał także Unai Emery: prowadzony przez niego Arsenal jedynie zremisował z Crystal Palace 2:2, co przed meczem z Liverpoolem nieco może zepsuć morale Kanonierów – choć z drugiej strony być może podejdą oni o wiele bardziej skoncentrowani do starcia z The Reds. Maksymalną koncentrację swoich piłkarzy zapewnił za to Jose Mourinho, który pokonał mocno rozpędzony ostatnio Everton 2:1 – choć po meczu dyskutowało się bardziej o „strzale” Pogby na aut czy rozbiegu Francuza przy rzucie karnym, należy docenić „Mou” za ten rezultat. Dołożyłbyś kogoś jeszcze do tego grona?
Dominik Bożek: Oczywiście. Jestem mocno zszokowany, że z racji dzisiejszego święta i tematu, który grzeje wszystkich, nie wspomniałeś na samym początku – tak jak robią wszyscy, co zajmują się Premier League – o Vichaigim Srivaddhanaprabhim. Jeżeli ktoś nie wie dokładnie o co chodzi, to zachęcam do zapoznania się z tekstem Karola, który wklejam poniżej.
Jak myślisz, jak to może wpłynąć na przyszłość Leicester? Nawet nie chodzi mi o tą niedaleką, bo następny wyjazd do Cardiff (kursy w forBET na to wydarzenie: CAR – 3.65, x – 3.35, LEI – 2.20) jest najmniejszym z problemów Lisów. To nieprawdopodobne, że z zespołu, który święcił mistrzostwo Anglii, zostało tylko trzech ludzi, mających wkład w ten przeogromny sukces (Kasper Schmeichel, Wes Morgan i Jamie Vardy). Nie ma już trenera, nie ma właściciela… Patrząc po tym jak go żegnają niemalże wszyscy, którzy mieli z nim do czynienia (m.in. wpisy Kapustki i Wasilewskiego), można odnieść wrażenie, że to był ktoś więcej, niż właściciel. Ale to chyba nie będzie tak, że cała struktura tego klubu się zawali, co? Nie to, że nie doceniam jego niewątpliwego wkładu w ten klub. Po prostu, wydaje mi się, że ta struktura nie opierała się tylko i wyłącznie na jego osobie.
K.C.: Chyba ciężko mi tą sprawę połączyć wprost z Premier League, dla mnie wciąż to jakaś sytuacja nie do uwierzenia, szczególnie gdy oglądałem wczoraj wideo z tego wypadku… Trudno w ogóle spekulować na ten temat, jak ułoży się dalsza przyszłość Lisów. Zginął człowiek nie tylko zasłużony dla klubu, ale i całego miasta, kochany przez wszystkich jego mieszkańców. To odbić się może na życiu całego regionu. Myślę natomiast, że mimo tak ciężkiej sytuacji, to wszystko uczyni ich jeszcze silniejszymi. Pamiętam pierwszy mecz Fiorentiny po śmierci Davide Astoriego: mimo ogromnego szoku i niedowierzania, które wciąż tkwiło w zawodnikach, oni wyszli na boisko i wygrali mecz z Benevento. Myślę, że w przypadku takiej społeczności, jak ta Leicester City efekt może być podobny. Niemniej długofalowo bardzo dużo będzie zależeć od rodziny zmarłego biznesmena – a tutaj ich zachowania nie mają prawa przewidzieć nawet najbardziej wyrafinowani eksperci piłkarscy…
Jamie Vardy and wife Rebekah have been at King Power Stadium today to pay tribute to Vichai Srivaddhanaprabha. pic.twitter.com/iRihlkOqpH
— Leicester City (@LCFC) October 30, 2018
D.B.: Dobra, to wróćmy do spraw przyziemnych… Nie wiem czy zauważyłeś, ale w sobotę w nadchodzącej kolejce Premier League czeka nas mecz o 20:30! Wolves będą podejmować Tottenham (kursy w forBET na to wydarzenie: WOL – 3,35, X – 3.50, TOT – 2.25). Nie wiem kiedy i czy w ogóle był taki mecz o tej porze w sobotę. W każdym razie, po lekturze twojego wczorajszego tekstu upatrywałbym w tym starciu niespodzianki, czyli tego, że Koguty nie wygrają. Wiem, że Wilki przegrały dwa ostatnie spotkania i to z niezbyt wymagającymi rywalami (Brighton, Watford), ale w końcu muszą się odkuć i to spotkanie z Tottenhamem u siebie wydaje się być idealną okazją.
K.C: Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio w północnym Londynie – jakieś mecze na boisku do futbolu amerykańskiego, dziwne wypowiedzi trenera, a do tego problemy finansowe. Na plus warto zauważyć natomiast, że umowę przedłużył jeden z kluczowych graczy, a więc Dele Alli. Niemniej czeka nas niezwykle intrygujący pojedynek: drużyna typowana do najlepszego beniaminka od bardzo dawna kontra drużyna, która od dawna myśli, że jest ligowym potentatem. Sam jestem ciekaw, jak na to wpłynie pora rozgrywanego meczu: osobiście nie przypominam sobie, by grano kiedykolwiek o tej godzinie. O wiele wcześniej natomiast, bo o 13:30 swój mecz rozegra Bournemouth z Manchesterem United (kursy w forBET 1 – 3,70, X – 3,75, 2 – 2,05). Przyznam szczerze, że kompletnie nie mam pomysłu, jak potoczy się to spotkanie: Wisienki w świetnej formie, cztery mecze z rzędu bez porażki, w tym imponujące 4:0 z Watfordem, United natomiast zdające się wychodzić na prostą. Patrząc obiektywnie czekać nas powinien kawał porządnego futbolu!
D. B.: Jak to zwykle bywa w sobotę o tej porze. Już nie raz wspominałem, że lubię te pierwsze sobotnie mecze, bo kojarzą mi się z dobrze rozpoczętym weekendem. O 16. za to obejrzałbym wspomniany mecz Leicester ze względu na oprawę wokół tego spotkania, ale nie trzeba nikogo przekonywać, który mecz będzie najbardziej grzał kibiców wyspiarskiego futbolu nie tylko w sobotę, ale i przez cały weekend. O 18:30 na The Emirates wychodzą bowiem dwie ekipy, które są najbardziej usposobione ofensywnie ze wszystkich angielskich zespołów. No, może do Arsenalu i Liverpoolu dorzuciłbym jeszcze Manchester City, ale to nie zmienia faktu, że mecz Kanonierów z The Reds jest absolutnym hitem tej kolejki (kursy w forBET: ARS – 3.50, X – 3.95, LIV – 2.05). Nie zaskakują cię kursy w forBET? Arsenal nie przegrał ostatnich 12 spotkań, z których wygrał aż 11. Chyba analitycy nie brali tego pod uwagę.
K.C.: Jednak patrząc na dominację Liverpoolu w lidze, typowałbym całościowo podobnie. Tak jak wspominałem wcześniej mocno obraz psuje ostatni wynik z Crystal Palace, choć seria jest niezła. The Reds to jednak zespół bez porażki w Premier League, z ogromnym potencjałem ofensywnym, który potrafi zrobić z pewnej części ciała przeciwnika jesień średniowiecza. Wręcz nie mogę odczekać się tego spektaklu: myślę, że ten mecz pokaże, na co rzeczywiście stać Arsenal, ewentualna wygrana powinna dać im kopa w wyścigu o mistrzowski tytuł. A skoro wyścig mistrzowski, to nie sposób nie wspomnieć o meczach Chelsea oraz Manchesteru City. The Blues podejmują u siebie Crystal Palace (kursy w forBET 1 – 1,30, X – 6,25, 2 – 11,50), zaś The Citizens Southampton (kursy w forBET 1 – 1,10, X – 10,25, 2 – 23,00). Jeżeli już gdzieś spodziewać się niespodzianki, to chyba w Londynie, ale czy którakolwiek z ekip jest w stanie wypuścić z tej rywalizacji nawet jeden punkt?
D.B.: Też upatrywałbym niespodzianki w Londynie, patrząc na to co wyprawia ostatnimi czasy ekipa Marka Hughesa. Ogólnie to ta kolejka, oprócz meczu Arsenalu z Liverpoolem, wieje wiadomo czym. W poniedziałek bardziej ekscytuje mnie spotkanie Zagłębia Sosnowiec z Jagiellonią, niż Huddersfield z Fulham (kursy w forBET : 1 – 2.30, X – 3.40, 2 – 3.25), dlatego dobrze, że się nie pokrywają, to będę mógł obejrzeć oba te widowiska