Degrengolada Realu Madryt trwa w najlepsze. Tym razem „Królewscy” przegrali na własnym stadionie z Levante 1:2. Przynajmniej strzelili gola, dzięki czemu przerwali haniebną bezbramkową passę. Ale wielkie pocieszenie to dla nich nie jest.
Real płaci za rewolucję, jakiej dokonał przed sezonem. Odeszli trener Zinedine Zidane i najlepszy strzelec Cristiano Ronaldo. Można już ogłosić, że nie udało się ich zastąpić. Nowym szkoleniowcem został Julen Lopetegui, a przy jego wyborze wybuchła awantura na całą Hiszpanię. Były opiekun Porto odszedł na dzień przed rozpoczęciem mundialu w Rosji z kadry hiszpańskiej, która załamała się z tego powodu i zawiodła na mistrzostwach świata (tylko 1/8 finału i porażka z Rosją). Za Ronaldo nie ściągnięto do Madrytu żadnego nowego gwiazdora. Koszulkę z nr „7” przejął po Portugalczyku Mariano, sprowadzony ponownie na Bernabeu, ale nie zastąpił on CR7, bo nie miał do tego prawa.
Krzysztof Rot z RealMadryt.pl: jestem trochę zły na Kovacicia
Głównym winowajcą obecnego stanu rzeczy jest oczywiście prezes Florentino Perez. Z niezrozumiałych powodów postanowił on latem nie pozyskiwać nikogo w miejsce Ronaldo, w ten sposób udowodniając, że stracił gdzieś swój zmysł zarządczy. Perez przez wiele lat potrafił umiejętnie dobierać kolejne klocki do madryckiej galaktycznej układanki. Teraz gdy stracił ten najważniejszy element – Cristiano Ronaldo – to nie zdołał doprowadzić do tego, by znaleźć dla niego zastępcę. Wyrwa w ataku Realu jest widoczna jak stąd do kosmosu. Zespół przerwał dziś z Levante fatalną passę bez gola, ale nie uczynił to napastnik, tylko obrońca Marcelo.
Niepewna przyszłość Realu Madryt
28.10 odbędzie się mecz Barcelona – Real Madryt. Jeśli do tego czasu „Królewscy” nie zwolnią trenera lub ten nie znajdzie sposobu, jak zatuszować wszystkie braki swoich piłkarzy, to na Camp Nou ekipa z Madrytu może cierpieć niemiłosiernie. I to bez względu na to, że „Duma Katalonii” też nie jest aktualnie w swojej najwyższej formie.
Maniak futbolu #3 – dokąd zmierza Real Madryt?
Obecny kryzys Realu przeczuwaliśmy od samego początku, gdy z drużyną z Bernabeu rozstawali się Zidane i Ronaldo. Już latem wydawało się, że bardzo ciężko będzie ich zastąpić. Teraz wydaje się to już wręcz niemożliwe z tymi ludźmi, którzy pracują w Madrycie. „Królewscy” potrzebują nowego trenera, na ich miarę, a nie na miarę Porto (z całym szacunkiem do portugalskiego klubu). Potrzebują też lidera z prawdziwego zdarzenia, który będzie strzelał gole z odpowiednią regularnością i potrafił poprowadzić kolegów do wygranych. Swoją drogą to niesamowite, że wystarczyło zabrać z Realu Madryt dwa elementy, by stał się on zupełnym przeciętniakiem La Liga.