Wczoraj w nocy, kiedy Arkadiusz Milik wracał do domu po wygranym meczu z Liverpoolem, bandyci zatrzymali jego wóz i kazali oddać Rolexa, którego reprezentant Polski miał na lewym nadgarstku. Piłkarz, widząc broń wymierzoną prosto w niego, nie zastanawiał się ani przez chwilę i oddał drogocenny zegarek. Ktoś by się zaśmiał, że gdyby pistolet trzymał Milik, to druga osoba, do której by mierzono, w ogóle by się tym nie przejmowała. W końcu Milik trafia coraz rzadziej.
Akurat jestem świeżo po przeczytaniu książki Roberto Saviano pt. „Gomorra”, która opisuje typowe zachowania neapolitańskiej mafii, dlatego ta informacja nie była dla mnie szokiem. Oczywiście, nie uważam, że powinno się akceptować takie wydarzenia, ale jestem daleki do wysnuwania jakichkolwiek wniosków nt. tego, że ten napad jest wynikiem niezadowalającej gry Polaka. Milik nie jest pierwszym i nie jest ostatnim zawodnikiem Napoli, który padł ofiarą bandytów z Neapolu. Wystarczy wspomnieć, że wcześniej takie historie zdarzały się Hamsikowi czy Insigne. Nie uważam też, że 24-latek zachował się źle, oddając swoją własność. Śmieszą mnie tylko głosy, które robią z Milika ofiarę na miarę dziecka trzeciego Świata.
Już wczoraj podczas transmisji na TVP 1 irytowało mnie jak komentatorzy wychwalali napastnika Napoli za byle co. W końcu kiedy zszedł z boiska w 68. minucie Jacek Laskowski dumnie ogłosił, że Milik dwa razy uderzył w światło bramki. Ja dodam nawet więcej, uderzył o dwa strzały więcej niż cały Liverpool razem wzięty, ale czy powinniśmy zachwycać się takim wyczynem?
Krzysztof Piątek ostatnio pobił rekord strzelonych goli w jednym sezonie Serie A. Kiedy mówiło się o tym kogo wyprzedził, wymieniano Kamila Glika, który jest obrońcą, i Zbigniewa Bońka, który występował wieki temu. Nikt nawet nie zająknął się o Arkadiuszu Miliku, bo ten napastnik strzelał akurat maksymalnie 5 goli w jednym sezonie w Serie A. PIĘĆ GOLI W DWA SEZONY.
NAPASTNIK.
NAJDROŻSZY POLSKI ZAWODNIK.
A i tak szukamy mu usprawiedliwień. Niektórzy mówią, że jest młody, ale te argumenty można zbyć pokazując równolatków i młodszych, którzy osiągnęli więcej (a jest ich sporo). Inni mówią o specyfice włoskiej ligi, która jest trudna dla napastników, ale wtedy przychodzi na myśl przykład Krzysztofa Piątka. A jeszcze znajdą się tacy, którzy przypomną o kontuzjach 24-latka. Ciągle szukamy usprawiedliwień dla Milika zamiast go skrytykować, kiedy na to zasługuje.
Bo czy – biorąc nawet pod uwagę parszywe urazy – wynik 17 goli w 48 meczach Napoli jest wynikiem, który powinien usprawiedliwiać Milika? Wspomniałem wcześniej, że mowa o najdroższym polskim zawodniku, ale można odrzucić w kąt ten zarzut, gdyż to nie wina Polaka, że ktoś za niego tyle dał. Jednak jego pewność siebie sprawia, że dla jego dobra powinniśmy dać mu od czasu do czasu pstryczka w nos, a nie zbiorowo hejotwać jak po meczu z Senegalem.
Nie mówmy więc o tym, że Milik wczoraj strzelił dwa razy w światło bramki, tylko że zagrał 68 minut bez strzelenia gola słabej defensywie Liverpoolu. To tak samo jakbyśmy użalali się nad stanem jego majątku po wczorajszym napadzie. Zresztą, napastnik sam wiedział do jakiego miejsca się przeprowadza i co może się z tym wiązać. Dlatego fajnie by było, gdyby mu zwrócono tego Rolexa i ukarano sprawców, tak samo, jakby opinia publiczna mogła napisać od czasu do czasu, że Milik zagrał słabo, zamiast skupiać się na tym, że Maradona zrobił sobie z nim fotkę.
Dominik Bożek