Kiedy mowa o super-ofensywie Liverpoolu jako pierwszych wymienia się Mohameda Salaha i Sadio Mane. Egipcjanin i Senegalczyk po odejściu Coutinho solidnie zapracowali sobie na miano największych gwiazd The Reds. Wczoraj, tuż po meczu na Anfield, gdzie gospodarze wygrali 3:2 z PSG inny Brazylijczyk był na językach większości kibiców piłki nożnej. Bobby Firmino zdobił dziś okładkę niejednej sportowej gazety na Świecie.
Ostatnie dni są świetną alegorią życia 26-latka. Tak jak nie prosił się o palec Vertonghena w oku, tak samo pewnie – gdyby miał wybór – wybrałby sobie lepsze miejsce na narodziny niż brazylijskie Maceio. Historia napastnika LFC nie różni się zbytnio od historii dzieciństwa typowego brazylijskiego piłkarza. Musiał wychowywać się w biedzie i piłka nożna to była jedyna odskocznia od szarzyzny życia. Znamy takie życiorysy, gdyż Kraj Kawy od zawsze słynął z biedy i uzdolnionych piłkarzy.
So, Jan Vertonghen nearly lost his finger in Roberto Firmino’s eye socket. ? pic.twitter.com/ytCkF3LQPx
— Squawka News (@SquawkaNews) September 15, 2018
W swoim kraju występował w dwóch drużynach – w drugoligowych Figueirense i Tombense. Firmino wyróżniał się na tyle w tych rozgrywkach, że zapracował na solidne noty w… „Football managerze”. To dzięki tej grze skauci Hoffenheim zwrócili uwagę na przyszłą gwiazdę Liverpoolu. Brazylijscy działacze, widząc zainteresowanie europejskiego klubu, podbili cenę do 4 milionów euro, które popularne Wieśniaki finalnie wyłożyli. Tombense było przekonane, że ubiło interes życia, tak samo zresztą jak Hoffenheim.
Firmino tak się ucieszył z transferu, że postanowił z tej okazji ozdobić swoje ciało tatuażem w języku przyszłego pracodawcy. Młody Bobby nie zdawał sobie jednak sprawy z wagi jaką stanowią akcenty w języku naszych zachodnich sąsiadów. Po tym, jak uświadomił sobie jaką gafę popełnił, czym prędzej podszedł do salonu tatuażu i poprawił ten błąd.
Oprócz tuszu pod skórę, Firmino na pewno jeszcze zaaplikował sobie alkohol, by mógł spokojnie płynąć w jego żyłach. Zupełnie tak samo jak w grudniu 2016 roku, gdy przyłapano go na jeździe na „podwójnym gazie”. Brazylijczyk pokornie przyjął karę jaką nałożył na niego klub i brytyjska jurysdykcja. Nieco ponad 7 miesięcy temu odzyskał prawo jazdy i już chyba żadne okoliczności łagodzące nie sprawią, że ponownie w takim samym stanie będzie prowadzić swoje luksusowe auto (kiedy go zatrzymano, zmierzał do hotelu, w którym znajdowała się jego Rodzina, po tym jak okradziono jego posiadłość).
Takie sytuacje pokazują nam, że mamy do czynienia z typowym Brazylijczykiem, któremu nie są obce bezczelność, dobra zabawa i – co za tym idzie – podejmowanie głupich decyzji. Jednak podczas wywiadów, nie da się odczuć, że obcujemy z niezbyt ładnie wytatuowanym gburem. Przeciwnie, Firmino sprawia wrażenie gościa, któremu nie za bardzo leżą publiczne wypowiedzi i gdyby mógł, to by ich unikał. Nie ma w nim też zawiści, co można było również zauważyć podczas wczorajszego wieczoru, kiedy bramkę zdobył jego zmiennik, Daniel Sturridge.
Najfajniejsza w golu Sturridge’a była reakcja Firmino. Team spirit.#LFCPSG pic.twitter.com/wHzAYXE11f
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) September 18, 2018
W przeciągu swojego czteroletniego pobytu w Niemczech, Firmino wystąpił w 153 spotkaniach, w których zdobył 49 bramek i zaliczył 36 asyst. Powiecie, że Lewy w tym czasie strzelił x więcej goli, co można odeprzeć argumentem nt. kolegów z drużyny, a nikt chyba nie zaprzeczy, że lepszych miał nasz rodak. W swoim ostatnim sezonie w Bundeslidze zwrócił uwagę nie tylko Liverpoolu, ale i nowego selekcjonera Brazylii, który postanowił zrobić rewolucję kadrową w ekipie Canarinhos. Jednym z beneficjentów tej rewolucji był napastnik Wieśniaków. Od swojego debiutu w 2014 roku 26 razy pojawiał się na placu gry, reprezentując narodowe barwy (strzelił przy tym 8 goli). Na ostatnim mundial grał co prawda „ogony”, ale to nie przeszkodziło mu w zdobyciu bramki. Obecny selekcjoner, Titte zawsze wysyła powołanie do Liverpoolu, wiedząc jak ważny dla kadry jest ten zawodnik.
Taką samą pociechę mają z niego fanatycy z Anfield Road. Kiedy był sprowadzany, pokładano w nim wielkie nadzieje. W 2015 roku był to drugi największy transfer w historii The Reds. Jak pokazał czas, te 29 milionów funtów, to była prawdziwa okazja. Działacze Hoffenheim pewnie myśleli w takich samych kategoriach jak Brazylijczycy, kiedy puszczali w Świat młodego Bobby’ego. Dziś mogą sobie jedynie pluć w brodę, bo Firmino swoją grą już dawno się spłacił, o czym może świadczyć jego nowy, pięcioletni kontrakt, który podpisał z Liverpoolem przed tegorocznym mundialem.
W tamtym roku wszyscy mówili o fenomenie Mohameda Salaha, robiąc z niego głównego architekta drugiego miejsca w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, a to Brazylijczyk miał lepsze liczby niż fenomenalny Egipcjanin. Jurgen Klopp martwił się o stan zdrowia swojego napastnika po sobotnim hicie angielskiej Premier League. Pewnie miał też obawy, wystawiając go na końcówkę meczu z PSG. Finalnie Firmino pokazał, że nic nie jest w stanie go powstrzymać, niezależnie od tego czy to błąd ortograficzny, czy palec Vertonghena. Dzięki temu mógł zaprezentować cieszynkę, którą Wam wkleiłem poniżej. Mimo, że – jak widać – nie ma śladu po tym feralnym zdarzeniu, Brazylijczyk pokazał, iż może wybacza, ale na pewno nie zapomina.
Dominik Bożek