Raport po żenującym występie polskich piłkarzy na mundialu ujawniony. Jakie wnioski płyną z jego lektury?
1. Jeden wielki ogólnik
Nie spodziewaliśmy się, że raport przygotowany przez Adama Nawałkę będzie tak szczegółowy jak ten, który po blamażu Niemców na mistrzostwach w Rosji sporządził Joachim Löw. Liczyliśmy jednak, że będzie to zbiór sensownych analiz i wyciągniętych wniosków z mundialowej klęski. A co otrzymaliśmy? Zestaw ogólników. Tak, jakbyśmy przeczytali stenogram z jednej wielkiej konferencji prasowej Nawałki. Jego konfy słynęły z tego, że były nudne i o niczym. Ten raport jest dokładnie taki sam.
2. Po co nam to?
Prócz dosłownie kilku smaczków, przygotowany przez Nawałkę dokument jest bezsensowny. Ostatecznym celem takiego raportu powinno być bowiem wyciągnięcie wniosków z nieudanego występu naszych zawodników na mistrzostwach świata. Po to, by podobnych błędów można było uniknąć w przyszłości na kolejnych imprezach. Jeśli jednak nie umiemy wyciągnąć wniosków z porażki na mundialu 2018, to istnieje spore ryzyko, że nieprawidłowości, które przyczyniły się do klęski w Rosji, kiedyś wrócą. Może już na Euro 2020, o ile do niego awansujemy? Czemu nie. Nie wyciągając wniosków z błędów możemy je nieustannie powtarzać. Raport nie był po to, by sztab szkoleniowy mógł zabłysnąć polszczyzną czy napisać pierwszy raz coś dłuższego od czasów liceum/studiów. Służyć miał – mówiąc górnolotnie – przyszłym pokoleniom. Miał być pomocny kolejnym selekcjonerem, którzy pojadą na Euro czy mundial z naszą kadrą i będą chcieli uniknąć mankamentów, jakich dopuścili się ich poprzednicy. Opublikowany w poniedziałek dokument im w tym jednak nie pomoże.
3. Psychologa!
W kilku miejscach raportu przebija się myśl o brakach w sferze mentalnej. Szkoda, że tak ważne zagadnienie nie zostało szerzej omówione. Od początku dało się zauważyć, że nasi piłkarze nie byli do tego turnieju odpowiednio przygotowani w sferze psychicznej. Ich głowy nie pracowały należycie. Fragment dokumentu:
Po pierwszym przegranym meczu z Senegalem wyczuwalna była nerwowość i napięcie u niektórych zawodników.
U niektórych? Ciekawe, u których nie. Gdy Polacy wychodzili na mecz z Kolumbią, to z ich twarzy dało się wyczytać, że wciąż rozpamiętują porażkę z Senegalczykami. Nie zapomnieli o niej także przed starciem z Japonią. Ona leżała w ich umysłach długo.
Zawodowy sport dziś to przede wszystkim rywalizacja na polu przygotowania fizycznego i mentalnego. Musisz być dobry w obu aspektach, by odnieść sukces. Jakiekolwiek braki wyjdą w końcu i zostaną wykorzystane przez przeciwnika.
4. Upadł mit
Upadł ostatecznie mit Adama Nawałki – perfekcjonisty. Raport ten nie ma bowiem nic wspólnego z perfekcjonizmem. Karmieni byliśmy mitycznym pilnowaniem długości trawy na boiskach treningowych, ustawianiem stołów podczas posiłków w odpowiedni sposób i innymi historiami. Gdy jednak przyszło przygotować dokument analizujący klęskę na mundialu, okazało się, że nie wyszedł on perfekcyjnie. Ba – raport jest po prostu słaby. Tym bardziej za słaby jak na autora, który miał podobno dbać o każdy szczegół.
5. Błędnie zaplanowane sparingi
Jak czytamy w raporcie:
Przebieg czerwcowych gier kontrolnych i przygotowanie indywidualne zawodników wprowadziło zbyt duży optymizm, a co za tym idzie brak pełnej oceny możliwości zespołu również pod względem motorycznym. Wiązało się to ściśle z nieodpowiednim doborem personalnym wyjściowej jedenastki na mecz z Senegalem.
Przypomnijmy z kim graliśmy w czerwcu:
Polska – rezerwy Chile 2:2
Polska – Litwa 4:0
Czyli na podstawie tych dwóch spotkań nasz sztab uznał, że jesteśmy mocni i możemy na Senegal wyjść ultraofensywnym składem z jednym Krychowiakiem w środku pomocy. Brawo.
Inna sprawa – po co w ogóle było wybierać na ostatnich rywali Chilijczyków i Litwinów? Czy właśnie nie po to, by osiągnąć w tych meczach (zwłaszcza z Litwą) dobry wynik, wysokie zwycięstwo i podbudować się mentalnie tuż przed rozpoczęciem mistrzostw? Wniosek na przyszłość jest jasny: na końcu przygotowań do turnieju nie warto grać ze słabeuszami, bo znów możemy uwierzyć w swoją nadzwyczajną moc, co potem może nas zgubić.
Ustawka z Jerzym Engelem: „Jak ktoś chciał się napić piwa, to nie miałem z tym problemu”
6. Konferencje w trakcie mistrzostw nie mają sensu
Podczas całego mundialu byliśmy przekonywani, że baza Polaków znajdowała się w odpowiednim miejscu. Że upalne Soczi nie wpłynęło na postawę Polaków na boisku. A tu nagle w raporcie czytamy, że dwugodzinny trening odbyty o 11:00 w temperaturze powyżej 30 stopni w cieniu dwa dni przed meczem z Senegalem mógł mieć wpływ na grę naszych piłkarzy w spotkaniu z Senegalczykami. Czyli jednak. Nie trudno było to z resztą przewidzieć, bo taka harówka w pełnym słońcu mogła wypompować z naszych graczy wiele sił. Mogli się odwodnić, utracić elektrolity itd. Potem musieli się spakować, polecieć na mecz i zagrać z Senegalem najważniejszy pojedynek w turnieju. Przegrali go m.in. również dlatego, bo fizycznie zostali dwa dni wcześniej skatowani przez własny sztab.
7. Pogubieni do dziś
Raport pokazuje, że także po zakończeniu mistrzostw sztab nie dostrzegł kilku oczywistych swoich błędów. Jeden z raportowych wniosków po meczu z Senegalem jest taki:
5. Dokonanie trafnych wyborów personalnych na mecz z Kolumbią.
Skład na Kolumbijczyków był ok? No chyba nie bardzo. Wystarczy przypomnieć, że na ławce pozostawiono Kamila Grosickiego. „Grosik” nie wyszedł w pierwszym składzie, mimo że:
– był ważnym zawodnikiem tamtej drużyny
– nie zagrał wcale najgorzej z Senegalem (dobrze też nie, ale po prostu blado jak wielu z ofensywy)
– wiadomo było, że Kolumbia będzie grała w ataku pozycyjnym, przewyższa nas technicznie i jedynym sposobem zagrożenia jej będą kontry.
Mieliśmy tworzyć akcje za pomocą kontrataków, a posadziliśmy na ławce człowieka, który jest stworzony do szybkiej gry z kontry. Kamil Grosicki pewnie nie uratowałby tego meczu, ale mógłby wykreować w pierwszej połowie dwie-trzy groźne akcje. Gdy wszedł na murawę w drugiej części gry, było już praktycznie pozamiatane.
8. Mierzejewski olany
W raporcie znajduje się także lista 69 zawodników, którzy byli obserwowani wiosną tego roku pod kątem powołań do kadry na mundial. Nie ma wśród nich Adriana Mierzejewskiego. Można było „Mierzeja” ostatecznie nie wziąć na mistrzostwa, ale nawet mu się nie przyglądać? Skoro zbierał bardzo pochlebne opinie w Australii, to dlaczego choćby jeden członek sztabu tego nie śledził? Zadecydowały osobiste animozje na linii trener – piłkarz? Chcielibyśmy poznać odpowiedź na te dwa pytania, ale niestety w raporcie ich nie znajdziemy.
9. Słuszne obawy prezesa
Początkowo wydawało się, że raport nie zostanie przedstawiony opinii publicznej. Prezes Zbigniew Boniek przekonywał, że nic to nie wniesie do dyskusji. Obawiał się hejtu. Częściowo miał rację, gdyż ten dokument faktycznie niewiele wnosi do debaty. Nie dlatego, że kibice czy dziennikarze nie są nim zainteresowani lub interpretują go na swój sposób. Jest zwyczajnie zbyt niedokładny, ogólnikowy, by mógł rozpocząć realną dyskusję na temat przyczyn porażki polskiej kadry w Rosji. Przedstawione w nim wnioski są uchwycone zbyt oszczędnie, nie pociągnięte. Wygląda to jak trailer, ale obawiam się, że nie doczekamy się pełnego filmu.
10. Pozytyw
Widzę jeden realny plus, który może (ale nie musi) wynikać z tego raportu. Jest możliwe, że dzięki niemu nastanie nowy zwyczaj w polskim sporcie. Może śladem PZPN pójdzie w przyszłości np Polski Związek Piłki Siatkowej, który również upubliczni podobny dokument? Dzięki temu pojawi się szansa na merytoryczną dyskusję o przyczynach porażki innych naszych reprezentacji, sportowców. A z takiej debaty zawsze mogą się wyłonić sensowne wnioski, przydatne na kolejnych imprezach. Miejmy tylko nadzieję, że kolejne raporty publikowane w innych dyscyplinach sportowych będą jednak bardziej wartościowe niż produkt autorstwa sztabu Nawałki.
A przy okazji przypominamy nasze wnioski z przegranego mundialu w Rosji:
Dominik Senkowski