Pierwsze półfinały PGE Ekstraligi dały nam konkretne rozwiązania. W tej chwili najbardziej prawdopodobny jest finał pt. Fogo Unia Leszno – Cash Broker Stal Gorzów. Dlaczego? Bo oba te zespoły wygrały z niezłymi zaliczkami. W dodatku na obcych stadionach.
Mecz na Nowym (co warte podkreślenia) Stadionie Olimpijskim w stolicy Dolnego Śląska miał zaskakujący, choć dopuszczalny regulaminem przebieg. Po szóstym biegu sędzia Artur Kuśmierz w żaden sposób nie mógł uruchomić maszyny startowej. Od razu na myśl przyszło nieszczęsne premierowe Grand Prix w Warszawie w 2015 roku. Trach, awaria! Wysiadł prąd, bo – jak tłumaczył trener wrocławian Rafał Dobrucki – deszcz zalał studzienkę, w której były kable uruchamiające mechanizm. Żużlowcy byli więc zmuszeni startować na gasnące zielone światło. Sytuacja kuriozalna, biorąc pod uwagę wyjątkowo wysoką stawkę meczu. Rozumiemy – złośliwość rzeczy martwych. Wiemy, że regulamin dopuszcza taką możliwość w niecodziennej sytuacji, ale to jednak, nie ukrywajmy, śmieszne. Szkoda żużlowców, którzy pod gigantyczną presją musieli pracować w ekstremalnych warunkach. Szkoda sędziego, który w tej trudnej sytuacji musiał oceniać, czy zawodnik na pewno wystartował zgodnie z procedurą (nawiasem mówiąc przed awarią był w tym nader skrupulatny). Wreszcie, szkoda kibiców, którzy to oglądali.
Fajny ten półfinał, taki nie za poważny.#WROLES
— Michał Korościel (@MichalKorosciel) September 2, 2018
Jak kierownik startu mierzy regulaminową odległość zawodników od taśmy startowej? 😉 #WROLES
— Tomasz Kania (@TomaszKania1985) September 2, 2018
Trener Sparty nie miał łatwego dnia. Tłumaczył awarię, a jeszcze przed meczem musiał „wyspowiadać” się dziennikarzowi nc+ ze swoich decyzji personalnych odnośnie sobotniego finału DMEJ (powołanie dla dopiero co wracającego do ścigania po kontuzji Dominika Kubery, wycofanie Maksyma Drabika i Bartosza Smektały) oraz powodów swojej nieobecności w łotewskim Daugavpils („problemy rodzinne”). We wszystkich tych sprawach tłumaczenia Dobruckiego były dość pokrętne. A jeszcze oliwy do ognia dolał sam Kubera, mówiąc: „Dla mnie jazda dla reprezentacji to duma i honor. Przecież jedziemy dla ojczyzny, ale w przypadku trenera Dobruckiego wyszło to naprawdę słabo”. Sprawie ma przyjrzeć się Główna Komisja Sportu Żużlowego. Zostawmy ją, skoro i tak już leży przed Komisją.
Betard Sparta była gorsza i zasłużenie przegrała 42:48 z Fogo Unią Leszno, choć w 10. biegu zdołała odrobić straty, a po kolejnym był remis po 33. Końcówka meczu należała jednak do gości, których do ważnego zwycięstwa poprowadzili zwłaszcza Janusz Kołodziej i Emil Sajfutdinow. Wrocławianom nie pomogła dobra jazda Macieja Janowskiego, czy Maksyma Drabik oraz pobudka z punktowego letargu Maxa Fricke’a. W 7. wyścigu całkiem groźnie z torem zapoznał się Tai Woffinden, co na pewno wpłynęło na jego dalszy występ.
Wywrotka Słoweńca Mateja Żagara z pewnością miała niekorzystny wpływ na postawę forBET Włókniarza Częstochowa. Przed rywalizacją z gorzowianami uznaliśmy punkty Żagara za kluczowe w dwumeczu. W pierwszym spotkaniu zdobył ich tylko trzy. W swoim drugim starcie popełnił błąd, który skutkował licznymi potłuczeniami i chwilową utratą przytomności w parkingu. Jego zespół być może kosztował awans do finału ligi.
Ekipa Marka Cieślaka nie zdołała powstrzymać Stali (41:49), bo brakowało jej nie tylko Żagara, ale i szybkiego Adriana Miedzińskiego, czy wygrywającego biegi Fredrika Lindgrena. Aż 11 punktów zdobył częstochowski junior Michał Gruchalski, co tym bardziej źle świadczy o postawie liderów forBET Włókniarza. „Po wypadku Żagara zrobiła się luka. Wiemy, że jeżeli on by był, to ten wynik byłby zdecydowanie mniejszy, jeśli chodzi o przegraną. Chłopaki ode mnie z teamu zrobili naprawdę fajną robotę – mój tata i Krzysiu Stempel, za co im bardzo dziękuje. Od biegu młodzieżowego do czternastego cały czas wprowadzali jakieś zmiany. Dobrze się dzisiaj czułem na motocyklu” – powiedział niespodziewany bohater częstochowian.
Nie do złapania pod Jasną Górą był Martin Vaculik. Słowak zdobył komplet 15 punktów, przyznając niejako, że dzień wcześniej podczas towarzyskiego meczu w Chorzowie prawdopodobnie nie jechał na swoich podstawowych maszynach. A może po prostu tor w Częstochowie bardzo mu odpowiadał?
Ten na Stadionie Śląskim – biorąc pod uwagę specyfikę torów jednodniowych – był bardzo dobrze przygotowany, choć szpryca spod kół mogła zwalać z motocykla. Mecz towarzyski Polska kontra Reszta Świata, będący powrotem żużla do „Kotła Czarownic” po 15 latach przerwy, należy uznać za dobry prognostyk na przyszłość. Na chorzowskim kolosie zasiadło niespełna 17 tys. fanów speedwaya – biorąc pod uwagę rozmiar stadionu (55 tys.), pustki były widoczne. Z drugiej strony, spotkanie miało charakter towarzyski, więc taki wynik jest niezły. Pytanie, czy organizatorom z One Sport to się opłaciło? Pytanie nr 2 brzmi: jak będzie 15 września podczas ostatniej rundy Tauron SEC?