Zjazd formy z jednej strony i niechęć do zmian z drugiej doprowadzą w końcu Agnieszkę Radwańską do zasadniczego pytania: czy warto jeszcze zawodowo uprawiać tenis?
„Isia” ma za sobą najgorsze miesiące od lat. Nie potrafi pokonać prawie nikogo w światowym tourze. Wczoraj wyleciała z hukiem z US Open 2018 – już w 1. rundzie. Przegrała z Tatjaną Marią, o której większość kibiców pewnie nawet nie słyszała. Przykro patrzeć na kolejne porażki Radwańskiej, która przez lata trzymała się bardzo mocno w światowej czołówce. Nie wygrała Szlema, ale zachodziła wysoko w Australii czy w Londynie. Przez moment była nawet nr. 2 w rankingu. A teraz? Flushing Meadows był pierwszą imprezą od Wimbledonu 2007, na której nie była rozstawiona. Prawdopodobnie niebawem wypadnie z pierwszej 50-tki zestawienia WTA. Ale nie chodzi nawet o liczby czy rankingi. Chodzi o przyszłość, od której nie da się uciec.
Po wczorajszej porażce krakowianka powiedziała:
Tenis wciąż daje mi przyjemność, ale z roku na rok jest ciężej. Każdy trening, każda podróż, każdy wyjazd i mecz kosztują mnie coraz więcej. Muszę zadbać o to, aby ciało było świeże i zregenerowane. Dziś tego nie było, nie czułam się sobą
Radwańska w marcu przyszłego roku skończy 30 lat. Nigdy nie była symbolem sportowego atletyzmu. Swoją grę opierała raczej na wrodzonym talencie, sprycie, kortowej inteligencji. Nie na sile czy mięśniach. Przygotowanie fizyczne jest zaś z roku na rok coraz ważniejszym aspektem w zawodowym tenisie. Mówił mi o tym niedawno Lech Sidor w wywiadzie dotyczącym Igi Świątek. Co prawda słowa te dotyczyły 17-letniej tenisistki Legii Warszawa, ale można je odnieść także do Agnieszki:
Dla mnie najważniejszą rzeczą w tenisie jest właśnie przygotowanie fizyczne, które pozwoli na występowanie przez lata bez kontuzji. Uraz Igi pokazał, że nawet najlepszy organizm może mieć pewne słabości. Ta kontuzja nie miała charakteru mechanicznego, ona się nie przewróciła gdzieś na korcie. Tam była jakaś wrodzona historia, która odzywała się raz na jakiś czas. A jak już się odezwała porządnie, to wówczas trzeba było się tego pozbyć. Stąd operacja, po której dziewczyna ma już święty spokój. Zabezpieczenie fizyczne zawodniczki jest bardzo ważne, bo seniorski świat jest trudny. Zdobywanie, odrabianie, bronienie punktów. I tak w kółko.
Radwańska zmaga się od dawna z licznymi kontuzjami. Jak nie plecy, to stopa. Często wychodzi na kort oklejona. Sama przyznaje w przywołanym wyżej cytacie, że coraz trudniej jej się fizycznie przygotować do gry. To wszystko sprawia, że tenisowa przyszłość „Isi” stoi pod znakiem zapytania. Wielkim znakiem zapytania. Nigdy nie była miłośniczką siłowni, jej ciało może nie być odpowiednio zabezpieczone na tyle lat uprawiania tenisa. I dlatego, mimo że nie skończyła jeszcze 30-stki, organizm może już zaczynać odmawiać posłuszeństwa. Jednocześnie w tym momencie trudno uwierzyć, że krakowianka postawi mocniej na przygotowanie fizyczne, bo gdyby miała to uczynić, to już dawno by to zrobiła. Mogłaby na tym polu coś zmienić, gdyby miała wokół siebie innych ludzi. Ale na zmianę jej sztabu raczej się nie zanosi.
Już w marcu pisałem o tym, że tylko wymiana trenera może odmienić grę Agnieszki Radwańskiej:
W ostatnich tygodniach już prawie wszyscy eksperci czy kibice alarmują, że bez świeżego spojrzenia na jej tenis poprawy sytuacji nie będzie. Radwańska za długo pracuje z Tomaszem Wiktorowskim. Ten układ już dawno się wypalił, tak jak wcześniej współpraca z ojcem Robertem Radwańskim. Znamienne jest właśnie to, że Agnieszka jest bardzo niechętna do zmian. Ile to lat potrzebowała na to, by dojrzeć i zrozumieć, że musi odciąć się od ojca i wziąć trenera z zewnątrz? Podobnie teraz – wciąż nie zdecydowała się wymienić Wiktorowskiego na kogoś innego, choć wyników nie ma od miesięcy. Lęk przed zmianami hamuje po raz kolejny jej karierę, a że zegar biologiczny tyka, to pojawia się pytanie, co z tego może dalej wyniknąć? W mojej opinii nic dobrego.
Lech Sidor zapytany przeze mnie jakiś czas temu o „Isię” powiedział, że jego zdaniem nie odważy się ona zmienić szkoleniowca. Agnieszka Radwańska ma taki specyficzny charakter, że dobrze czuje się tylko wśród zaufanych jej ludzi. Zmiana trenera zachwiałaby jej równowagę psychiczną. Z drugiej strony kolejne porażki również nie budują jej pewności siebie. Koło się zamyka. Jeśli przewidywania Sidora się sprawdzą, to koniec kariery Radwańskiej może nastąpić wcześniej, niż byśmy się tego wszyscy spodziewali.
Dla niektórych mogą być to szokujące dywagacje, ale skoro nasza tenisistka zalicza nieustanny zjazd formy, a jednocześnie nie potrafi się otworzyć na zmiany, to trudno uwierzyć, że negatywna tendencja zostanie przez nią przezwyciężona. A gdy nie idzie, to zmęczenie, o którym sama Agnieszka wspomniała wczoraj po meczu, będzie tylko narastać. Trudno o motywację, gdy brakuje wyników. W pewnym momencie może się więc pojawić w jej głowie pytanie: czy warto się jeszcze męczyć?
Dominik Senkowski