Drużyny grające w naszej Energa Basket Lidze coraz intensywniej trenują przed zbliżającymi się rozgrywkami. Te startują za ponad miesiąc: sezon otworzy starcie 29 września o Superpuchar między klubami z Kujawsko-Pomorskiego – mistrz kraju Anwil Włocławek zmierzy się z Polskim Cukrem Toruń. Co ciekawe, spotkanie to zostanie rozegrane w… Gnieźnie. Dlaczego tak? Bo powstała tam nowa hala, a jak nowa, to trzeba ją odpowiednio rozpropagować. Ale zostawmy Gniezno i weźmy pod lupę kilka najciekawszych ruchów transferowych ostatniego czasu.
Głośno zrobiło się o klubie z Torunia:
Spełniło się wielkie marzenie kibiców koszykówki w Toruniu!
Wczoraj, na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej w Szkole Podstawowej nr 24, #TwardePierniki ogłosiły podpisanie umowy z etatowym reprezentantem Polski – @PKarnowski❗️#MadeInToruń pic.twitter.com/k97MqupwLE— Polski Cukier Toruń (@TwardePierniki) August 17, 2018
Do grodu Kopernika wrócił Przemysław Karnowski. „Big Mamba”, jak nazywali go za oceanem, jeszcze niedawno – jako najlepszy center akademickiej ligi NCAA – pukał do drzwi NBA. Nie wyszło, choć w Lidze Letniej źle nie było. Wrócił do Europy, do silnej ligi hiszpańskiej. Tu jednak nie dane mu było na dłużej i mocniej zakotwiczyć. Mało udana przygoda z zespołem z Andory poskutkowała wypożyczeniem do Fuenlabrady, gdzie także zaliczał stopniowy zjazd formy i liczby minut na parkiecie.
Ktoś może powiedzieć: słabo. Sam Karnowski ma na pewno świadomość, że – w dużej mierze przez liczne kontuzje – nie wyszedł mu podbój koszykarskiego „wielkiego świata”. Wychowanek toruńskiej Katarzynki nie wrócił jednak do swojego miasta z podkulonym ogonem. Ma konkretny cel: powrót do optymalnej dyspozycji. W Toruniu będzie mógł liczyć w tym względzie na najlepszego fachowca z możliwych: speca od przygotowania fizycznego Dominika Narojczyka. Ten swoją kapitalną robotę wykonuje także w kadrze Polski (walka o MŚ nadal trwa), a przecież Karnowski został namaszczony przez samego Marcina Gortata na swojego następcę. Czy po sezonie w Polsce zdoła się odbudować i krzyknąć w stronę zalęknionej Europy: bójcie się, nadchodzę!?
Pierwsi krajowi rywale Polskiego Cukru – starzy znajomi z Anwilu także poczynili w tym okienku transferowym niezłe zakupy. Przemeblowany skład wygląda obiecująco:
Tymczasem…
…Tak prezentuje się skład Anwilu Włocławek wraz z numerami na sezon 2018/2019 ???#GłodniZwycięstw pic.twitter.com/0gW6KG7utc
— Anwil Włocławek (@Anwil_official) August 23, 2018
Zwraca w nim uwagę kilka głośnych nazwisk. Polskim fanom znajomo brzmią dane Michała Michalaka. On, podobnie jak Karnowski, wraca do naszego kraju z Hiszpanii, a konkretniej z Saragossy, gdzie był rezerwowym. Włocławianom udało się ściągnąć doświadczonego Rosjanina Walerija Lichodieja. 32-latek w swojej bogatej karierze reprezentował takie kluby, jak np. CSKA Moskwa, Lokomotiw Kubań Krasnodar, czy Uniks Kazań. To rosyjski, a więc i europejski top. W ostatnim sezonie grał na Litwie oraz we Włoszech i z pewnością będzie cennym nabytkiem Anwilu. Trener Igor Milicić liczy m.in. na reprezentanta Dominikany Luisa Montero. 25-latek zadebiutuje w Europie, a włocławianie liczą, że będzie gwiazdą ligi pokroju Ivana Almeidy.
Za zespół, który dokonał najwięcej spektakularnych transferów uchodzi Arka Gdynia, mająca apetyty na podbój rodzimej ligi i zaznaczenie swojej obecności w EuroCupie. Wymownym sygnałem było zaproszenie do Trójmiasta na mecz towarzyski słynnej Barcelony. Duma Katalonii sparingowo zmierzy się z gdynianami już 15 września w Ergo Arenie. To naprawdę świetne info dla fanów koszykówki w Polsce, wszak Barca to dwukrotny triumfator i stały uczestnik prestiżowej Euroligi.
Arka (Asseco) poszalała na rynku transferowym, ściągając m.in. Deividasa Dulkysa, Jamesa Florence’a, Adama Łapetę, czy Filipa Dylewicza, ale to zdetronizowany i przemeblowany Stelmet Zielona Góra pokazał, że baardzo będzie się trzeba z nim liczyć. Pod koszem świetnego i charakternego przy okazji Vladimira Dragicevicia zastąpi leworęczny „Czołg” i gwiazdor ligi francuskiej Frank Hassell. Gość z pewnością potrafi zrobić użytek ze swoich potężnych gabarytów:
W Ostrowie zaś, a więc u aktualnych wicemistrzów Polski, potrafią łagodzić napięcia. Wydawało się, że Stal – przez brak odpowiednich warunków „lokalowych” – nie zostanie dopuszczona do ligi. A jednak, sobie tylko znanym sposobem, udało się. Ba, stworzono tam całkiem ciekawy zespół. Może nie na miarę finału EBL, ale rundy play-off na pewno.
Znacznie mniej szczęścia (czy tylko szczęścia…?) w procesie licencyjnym miał wielce zasłużony Turów Zgorzelec. Władze ligi nie dopuściły do gry nowego klubu stworzonego w Zgorzelcu, który powstał, by nie spłacać długów poprzednika… „Podpisując przed sezonem dwuletni kontrakt z PGE Turowem Zgorzelec, który był uznanym klubem w naszym kraju z solidnym sponsorem, nawet przez myśl mi nie przeszło, że to wszystko może się tak skończyć” – powiedział ubiegłoroczny gracz Jacek Jarecki. Szkoda wielka, że tak to się wszystko potoczyło i Turowa nie zobaczymy w nadchodzących rozgrywkach.