Dziś Mistrz Polski rozpoczyna sezon 2018/19. Kiedy piłkarze na Mistrzostwach Świata nie skończyli jeszcze ubiegłych rozgrywek i nie zdążyli nawet zaplanować posezonowych urlopów, polskie kluby już rozpoczynają batalię o jesień w europejskich pucharach. Można z tego wysnuć wniosek, że jesteśmy o krok przed największymi, ale… Nie ma co żartować, bo – w czasie gdy większość kibiców na całym świecie i w Polsce będzie oglądać pojedynki Lukaku z Varanem – Legia Warszawa będzie toczyć pierwszą batalię o awans do Ligi Mistrzów.
Zapewne i większość fanów „Wojskowych” będzie również oglądać starcie w półfinale Mistrzostw Świata. Powodem nie jest żaden protest, czy chęć obejrzenia meczu na najwyższym światowym poziomie. Po prostu Cork City nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej transmisji nadającej się do emisji w telewizji, co może świadczyć o poziomie tej drużyny. W tekście nt. rywali polskich zespołów w europejskich pucharach tak opisywaliśmy dzisiejszego rywala Legii: „(…) miejscowa drużyna znalazła się na ustach całej Irlandii, gdy w zeszłym sezonie sięgnęła po tytuł mistrzowski – Cork City wyprzedziło wówczas o 7 punktów dobrze znane wszystkim fanom w Polsce Dundalk (…)” Właśnie, Dundalk… Dobrze pamiętamy, jak Legioniści męczyli się z tym zespołem, kiedy dwa lata temu walczyli o historyczny awans do Ligi Mistrzów. Wtedy los nam sprzyjał, dając nam takiego rywala w ostatniej rundzie. Teraz ten sam los zdecydował, że przeciwnika o podobnej klasie przydzielono Mistrzowi Polski na początku drogi do najlepszej ligi Świata.
Malarz, Cierzniak i Astiz – m.in. tacy piłkarze mogą dzisiaj wystąpić przeciwo Cork City. Każdy z nich jest starszy niż drużyna, która została założona w 1984 roku. W kadrze Legii taką metryką może „poszczycić” jeszcze Eduardo i Radović, ale żaden z nich nie dostał powołania na dzisiejszy mecz. Z zawodników zgłoszonych do rozgrywek nie zobaczymy dzisiaj: Michała Pazdana (urlop po MŚ), Briana Iloskiego (dostał sygnał, że może szukać sobie klubu na wypożyczenie, ew. na sprzedanie), Michała Kopczyńskiego (wysyłano zbiorcze maile do klubów, rekomendujących zawodnika celem sprzedaży) i Domagaja Antolicia wraz z Jarosławem Niezgodą (obaj zmagają się z urazami). Ostatnio w klubie z ul. Łazienkowskiej 3 możemy zaobserwować nieprawdopodobne czystki wynikające z transferowej ofensywy Mistrza Polski. Do tej pory sprowadzono Jose Kante z Wisły Płock i Carlitosa z krakowskiej Wisły. Dodatkowo wrócili jeszcze Michalak, Kulenović i Wieteska. Nie dziwne, że Dariusz Mioduski chce się pozbyć paru piłkarzy, żeby skrócić listę płac. Pokłosiem tej reformy jest zesłanie do rezerw Pasquato, Berto, Iloskiego oraz wypychanie na siłę Artura Jędrzejczyka, który nawet nie został zgłoszony do rozgrywek europejskich pucharów.
Drużyna ze Stolicy Polski, przygotowując się do nadchodzącego sezonu rozegrała 5 towarzyskich meczów, gdzie pokonała takie zespoły jak FC Vitorul, Stal Mielec i Mazury Karczew, oraz zremisowała z takimi jak Radomiak Radom i Górnik Łęczna. W tych spotkaniach ich bilans bramkowy wyniósł 16:8. Najwięcej minut zaliczyli Michalak (243), Philipps (243), Kulenović (235) i Żyro (266). Nie zgadniecie, który z Legionistów zdobył najwięcej goli we wszystkich sparingach (5).
Kante, Carlitos… ale wiecie, że jak przyjdzie co do czego, to kto pomoże?
fot. @LegionisciCom pic.twitter.com/tkr8pyFQsT— FumenLL (@FumenLL) July 5, 2018
Irlandzka Liga obecnie jest po 25. kolejce. Cork City zajmuje drugie miejsce i traci do lidera z Dundalk cztery punkty. Wszystko to jest wynikiem dwóch ostatnich meczów, w których zdobyli zaledwie jedno oczko. W ostatnim, piątkowym, zremisowanym meczu z Shamrock Rovers kontuzji kostki nabawił się Mark McNulty – bramkarz-legenda irlandzkiego klubu. Jego występ w dzisiejszym spotkaniu stoi pod znakiem zapytania.
Forma Legii to jedna wielka niewiadoma, bo co innego jest grać towarzysko z zespołem z Radomia, a czym inna jest gra o stawkę z ostro grającym zespołem z Wysp Brytyjskich. Cork City ma tę przewagę, że już od paru miesięcy gra mecze o stawkę, a dla Mistrza Polski jest to dopiero pierwszy taki mecz od 20.05.br. Miejmy nadzieje, że w tym roku europejskie puchary dla polskich klubów potrwają znacznie dłużej, niż rok temu (kursy w forBET na to spotkanie: 1 – 4.80, X – 3.85, 2 – 1.70).