Na mundialu rzeczywiście nie ma już słabych drużyn (no może oprócz Polski). Faworyci niemiłosiernie męczyli się wczoraj z egzotycznymi ekipami, które ostatecznie przegrały, ale zdobyły serca kibiców na całym świecie.
Portugalia znów na farcie
Trudno nie odnieść wrażenia, że Portugalczycy w ostatnich miesiącach mają jakieś gigantyczne pokłady szczęścia. Zaczęło się na Euro we Francji, na którym ledwo wyszli z marnej grupy, potem męczarnie z Chorwacją i z Polską, w miarę przekonujący triumf nad Walią i znów męczenie buły z Francją. A na tegorocznych mistrzostwach świata? Wyciągnięty przez Ronaldo remis z Hiszpanami, którego by nie było, gdyby nie głupi faul Pique. Wczoraj zaś mecz pod dyktando Marokańczyków. Co prawda Mistrzowie Europy pokonali Mistrzów Afryki, ale ile się przy tym strachu najedli…
Maroko jako pierwszy zespół oficjalnie pożegnało się już z mundialem. Nie ma szans na awans do 1/8. A szkoda, bo naprawdę przyjemnie oglądało się tę drużynę. Z Iranem oddała 12 strzałów, z Portugalią 15. Gdyby tylko skuteczność była lepsza…
Dla Portugalczyków jedynego gola strzelił niezawodny Ronaldo. Aczkolwiek po tych trzech bramkach wbitych Hiszpanii wydawało się, że z afrykańską drużyną CR7 wypadnie lepiej. Jedno trafienie ostatecznie wystarczyło, aczkolwiek Portugalia wciąż nie może być pewna wyjścia z grupy.
„Iran, jak ty mi dziś zaimponowałeś”
Reprezentacja Iranu zdawała się być skazana na pożarcie w starciu z Hiszpanami. Byli mistrzowie Świata i Europy wymieniali niezliczoną ilość podań, dobijali posiadanie do prawie 80 %, ale niewiele z tego wynikało. Przede wszystkim brakowało im klarownych sytuacji. Ostatecznie wygrali 1:0 po bramce Costy (trzecie trafienie na mundialu, ściga Ronaldo), ale delikatnie rzecz mówiąc nie zachwycili. Przeciwnie zaś Irańczycy – po nich spodziewaliśmy się niewiele, a zagrali naprawdę dobry mecz! Taki zespół jak Iran jest nieco źle postrzegany przez naszą część globu. Wydaje nam się, że skoro na co dzień rywalizuje on z przeciętnymi zespołami w Azji, to pewnie sam nie jest wiele mocniejszy. Guzik prawda.
Irańczycy zaprezentowali taką organizację w obronie, że Adam Nawałka oglądałby ich mecz z Hiszpanią z wypiekami na twarzy. Bronili się bardzo dzielnie i mądrze, a gdy w drugiej połowie musieli zaatakować, to to uczynili. Zakładali siatki rywalom, tworzyli sytuacje – byli blisko wyrównania wyniku. Nie udało się, ale wciąż zachowali szanse na awans do 1/8. W ostatnim spotkaniu grupowym zagrają z Portugalią i po tym co dziś pokazali raczej nikt nie ma odwagi skazywać ich na porażkę z triumfatorami Euro 2016.
Jeszcze jedna taka dygresja natury ogólnej – gdybyśmy to my trafili do grupy C w miejsce Portugalii, to chyba nie mielibyśmy żadnych szans na wyjście z niej. Iran i Maroko zaprezentowały na mistrzostwach piłkę dużo lepszą, niż nasza kadra z Senegalem. Niestety taki jest smutny obraz naszej piłkarskiej rzeczywistości.
Urugwaj = Hiszpania 2010?
Wydało się, że największe strzelanie to urządzą dziś sobie Urugwajczycy. W końcu zmierzyli się ze zdecydowanie najsłabszą ekipą w Rosji – z Arabią Saudyjską. I co zrobili dwukrotni mistrzowie świata? Wygrali, ale tylko 1:0 po mękach. Może taki jest zamysł trenera Tabareza, by oszczędzać siły i skopiować wyczyn Hiszpanów z mundialu w RPA? Wtedy to zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego ze wszystkimi wygrywali po 1:0, aż sięgnęli po tytuł. Można tak grać, tylko wiąże się to z wielkim ryzykiem. Urugwaj ma już pewny awans z grupy. Arabia wróci po trzecim meczu do domu i aż dziw bierze, że w ogóle zdołała awansować na taki turniej jak piłkarski czempionat.