Miały być emocje, a okazało się, że różnice między gospodarzami a gośćmi pojedynków w 9. rundzie PGE Ekstraligi były dość spore. Najbardziej widoczne w Lesznie, nieco mniej wyraźne w Grudziądzu i Częstochowie. Zaskoczyła Zielona Góra.
„Długo czekałem na ten moment. Emocje po ostatnim wyścigu trochę mi puściły. Potrzebowałem takiego meczu. Przykro, że tak długo musieliśmy na to czekać. Lepiej jednak późno niż wcale. Już ochłonąłem i jestem na ziemi. To jest mój dopiero drugi dobry mecz w tym sezonie. Przed nami ciężka runda rewanżowa. Przede mną parę dni luzu i spokoju, ale nadal czeka mnie praca ze sprzętem” – powiedział kapitan Falubazu Piotr Protasiewicz (espeedway.pl).
„Pepe” był jednym z głównych aktorów niedzielnego widowiska przy Wrocławskiej 69. I to przeciwko silnej drużynie z Wrocławia, w której na swoim poziomie pojechali tylko Tai Woffinden i Maksym Drabik. Oby tylko problemy Macieja Janowskiego nie okazały się zbyt głębokie i nie sięgnęły cyklu Grand Prix – najbliższy turniej 30 czerwca w duńskim Horsens.
Miało być „gorąco” w Grudziądzu, ale… nie było. Goście z Tarnowa, oczywiście poza Nickim Pedersenem, byli jacyś tacy spięci. Bo wolniejsi? Z nawierzchnią toru zapoznali się Kenneth Bjerre i Artur Mroczka. Dziwne manewry wykonywali Jakub Jamróg i Peter Kildemand, a junior Patryk Rolnicki często tracił dobre pozycje. W zespole GKM-u z pewnością odetchnęli pełnym płucem. Wygrana za trzy punkty była im niezbędna, nie tylko pod względem statystycznym, ale i mentalnym.
#GRUTAR 52:38. Rajderem tego meczu Artem Laguta 13+1. pic.twitter.com/Xf56nzIX9d
— PGE Ekstraliga (@EkstraligaTV) June 17, 2018
A skoro już jesteśmy przy (przy)gotowaniu się psychicznym. Dlaczego kapitan Get Well nie pojechał do Leszna? Wersja oficjalna: taki był zamysł menedżera Jacka Frątczaka, a i głowie „Pawełka” przyda się odpoczynek. Wersja mniej oficjalna: gdy Przedpełski dowiedział się, że od początku zawodów będzie go zastępował Jack Holder, to się obraził i stwierdził: „p…, nie jadę”. Jeśli prawda leży sobie bliżej wersji nr 2, to kiepsko, bo kwaśno. Nie wspominając o mało dojrzałym i nieambitnym podejściu samego żużlowca.
Get Well, bez 22-latka, pojawił się w Lesznie w wyjątkowo obcojęzycznym składzie. Bo przecież nawet traktowany jako Polak Rune Holta włada przede wszystkim norweskim, następnie angielskim… W zestawieniu torunian nie było ani jednego seniora porozumiewającego się w języku polskim. Ewenement. W dodatku mało skuteczny – tym razem mecz zawaliłi Holta oraz juniorzy, kiepsko (tzn. jak połowa żużlowca z Motoareny) pojechał Chris Holder. Na dysponującą potężną siłą Fogo Unię Jason Doyle, wspomagany głównie przez młodszego Holdera, to było zdecydowanie za mało.
O! Widzę, że w @KS_Torun normalny dzień w pracy. Przyjazd na stadion, rozpakowanie się, odbębnienie 15-tu biegów i rozjazd do domu ? #LESTOR
— Przemyslaw Szczepaniak (@Prze_Szczep) June 17, 2018
Planowo, niemal dokładnie tak, jak typowaliśmy, wygrała drużyna forBET Włókniarza. Niby goście z Gorzowa w drugiej części zawodów „szarpali”, próbowali co najmniej nie tracić kontaktu z częstochowianami. Cóż jednak z tego, skoro w biegach 3. i 5., po wspaniałej jeździe i podwójnych zwycięstwach Adriana Miedzińskiego i Mateja Żagara przegrywali już różnicą 10 punktów. I tak mniej więcej (49:41) się skończyło, choć starał się jak mógł Bartosz Zmarzlik. Nie dostał jednak odpowiedniej pomocy od reszty kolegów.
Rekonwalescent Martin Vaculik pojechał, jak na powrót po dwóch miesiącach przerwy, nieźle – 5 „oczek” z dwoma bonusami w czterech startach jest OK. Słowak z pewnością będzie mocniejszym punktem drużyny na swoim domowym torze. Po dodatkowym odpoczynku, bowiem najbliższa kolejka ligowa odbędzie się dopiero 1 lipca, a więc wtedy, gdy w Moskwie i Niżnym Nowogrodzie zagrają w 1/8 finału MŚ. Jest zatem sporo czasu bez kibicowskiego dylematu pt. „Mundial czy ekstraliga?”. Uff.