Ledwie drugi dzień mundialu w Rosji za nami, a już ciężko dojść do siebie. Duża w tym zasługa ostatniego meczu wczorajszego wieczoru, który śmiało mógłby pretendować do miana klasyku fazy finałowej. Za nami także pierwsza sensacja oraz inauguracyjne rozczarowanie tej serii gier. Co działo się 15 czerwca na stadionach w Rosji?
Z dużej chmury mały deszcz
Spotkanie Egipt – Urugwaj z miejsca kandydowało do miana swoistego turnieju strzeleckiego. Kibice piłkarscy na całym świecie ostrzyli zęby na pojedynek Salaha z duetem Cavani oraz Suarez. Problem zaczął się jednak już godzinę przed meczem – okazało się bowiem, że gracz Liverpoolu zasiądzie jedynie na ławce rezerwowych. Miało to postawić ekipę „Los Charruas” w roli zdecydowane faworyta. I faktem było, że Urugwajczycy zdominowali tę konfrontację, lecz niespecjalnie spieszyli się, aby trafić do siatki.
When Mo Salah is sad, we're all sad. ? pic.twitter.com/nwWD3hkUlH
— Liverpool Fans (@UKFansLiverpool) June 15, 2018
Szczególnie mizernie prezentował się Luis Suarez, który wyglądał, jakby coś go ugryzło. Strasznie niedokładny przy przyjęciu piłki, powolny w jej prowadzeniu, a przede wszystkim nieskuteczny w wykorzystywaniu sytuacji podbramkowych. Zawodnik FC Barcelony bardziej skupiał się na wymuszanie kolejnych fauli, aniżeli skutecznym działaniu pod bramką rywala. Nieco lepiej grał Edinson Cavani, ale na jego nieszczęście często dobrze interweniował El Shenawy, ewentualnie na drodze stawał słupek. Potrzebny był zatem ktoś do zadań specjalnych, kto uratowałby wynik dla drużyny z Ameryki Południowej. Normalnie wskazalibyśmy pewnie na Diego Godina, ale minionego dnia w tej roli wspaniale sprawdził się Jose Maria Gimenez, który wpakował piłkę głową do siatki, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Urugwaj zwyciężył 1:0, ale szkoleniowiec Oscar Tabarez bardziej mógł świętować fakt zostania najstarszym selekcjonerem drużyny w historii mundialu niż uzyskanie takiego wyniku. Gdyby można było przyznawać noty ze skoków narciarskich takim pojedynków, pewnie wskazalibyśmy jakieś 13.0 14.0. Na szczęście dla drużyny Urugwaju, tutaj nie ma żadnego znaczenia styl, ale to, co na końcu jest w sieci.
Suarez missed from here ? pic.twitter.com/cTSaLyeUYs
— Bleacher Report (@BleacherReport) June 15, 2018
Wie o tym doskonale reprezentacja Egiptu, która udowodniła, że bez Mohameda Salaha jest jak festiwal w Opolu bez Maryli Rodowicz – nie ma prawa funkcjonować. Trudno było znaleźć zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar gry i mógł poprowadzić zawodników z Afryki do zwycięstwa. Mimo to, należy podkreślić, że przez większość spotkania bronili się oni naprawdę dzielnie. Albo inaczej – ataki ich rywali nie były aż tak zorganizowane, aby poważnie dać im się we znaki. Osiągnięcie względnie korzystnego wyniku było naprawdę blisko, ale cóż, przed Egipcjanami słynny mecz o wszystko z Rosjanami – do gry powinien już wrócić Mohamed Salah, zatem jest szansa, że zobaczymy zupełnie inne oblicze kadry, która po 28 latach wróciła na najważniejszą imprezę ziemskiego globu. Szkoda byłoby tak szybko się pożegnać…
Na początku był chaos…
Na dźwięk meczu Maroko – Iran oczy automatycznie zamykały się większości sympatyków piłki. Trudno było bowiem znaleźć racjonalny powód, aby poświęcić aż półtorej godziny na taki mecz – wiele osób w tym czasie udało się na zakupy, kolacje czy nawet wesela. A naprawdę szkoda. Ciężko nazwać konfrontację inaugurującą zmagania grupy B świętem taktyki i pochwałą piłkarskiego rzemiosła, natomiast nie można przesadnie krytykować tego pojedynku. Zasada jest przecież prosta – jak coś się dzieje, to zawsze jest ciekawie. A działo się naprawdę sporo na początku. Głównie za sprawą Marokańczyków, którzy w swoim stylu przystąpili do zmasowanego ataku na bramkę swoich przeciwników. Nie bez przyczyny Irańczycy jednak stracili 0,27 gola na mecz w eliminacjach. Po pół godziny do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy z Azji, aczkolwiek niekiedy poziom konstruowania akcji przypominał słynne mecze Termalica – Sandecja, z zeszłego sezonu Ekstraklasy.
Ojej, ojej, co to będzie jak zagra 48 drużyn i będzie więcej takich meczów jak Maroko – Iran 😉 #WorldCup
— Maciej Kusina (@MaciejKusina) June 15, 2018
Mimo wszystko drugi mecz mógł się zdecydowanie bardziej podobać. O wiele większa intensywność, niż w przypadku pojedynku Egipt – Urugwaj, a przede wszystkim zdecydowana wola walki z obydwu stron. Widać było, że obu drużynom niesamowicie zależy na odniesieniu końcowego zwycięstwa. Udało się to Iranowi, który za sprawą bramki samobójczej przeciwnika odniósł sukces, którego mało kto mógł się spodziewać. Dzięki temu rezultatowi Irańczycy zostali liderem grupy B, ale to, co najlepsze, miało zacząć się od godziny 20:00.
Przedwczesny finał
Starcie Portugalii z Hiszpanią z marszu zostało ogłoszone prawdopodobnie najciekawszym spotkaniem pierwszej serii gier. Złożyło się na to wiele czynników. Najważniejszym z nich była sytuacja La Furia Roja z ich byłym selekcjonerem, obecnie trenerem Realu Madryt, a więc Julenem Lopetegui. Wszyscy komentatorzy zastanawiali się, jak wpłynieyc to na postawę Hiszpanów na turnieju w Rosji – jeszcze niedawno przecież byli oni typowani do zdobycia mistrzowskiego tytułu. Zamieszanie z wigilii mundialu sprawiło, że cały pożar musiał gasić były znakomity obrońca Realu Madryt, który pełnił funkcję dyrektora sportowego w reprezentacji Hiszpanii, Fernando Hierro. Nowy trener hiszpańskiej kadry apelował o zjednoczenie w tych trudnych dla drużyny chwilach i pokazanie, że nawet z tak ciężkiej sytuacji da się wyjść piłkarską jakością. Plan był bardzo prosty, natomiast w jego realizacji wystąpił jeden, dość znaczący problem.
Ależ ten Hierro przygotował drużynę..
— Marcin Grzywacz (@GrzywkaWHUFC) June 15, 2018
A nazywa się on Cristiano Ronaldo. Gracz Realu Madryt przystępował do kolejnego turnieju z nadzieją, że będzie to wreszcie impreza, na której pokaże pełnię swego blasku. Szczególnym smaczkiem tego spotkania było nałożenie na Portugalczyka 18 mln euro grzywny za niejasności przy sprawach podatkowych, do której dołączono karę dwuletniego więzienia w zawieszeniu. Jak postanowił odpowiedzieć jeden z najlepszych piłkarzy na świecie? Już w 4. minucie przeprowadził akcję, która zakończyła się podyktowaniem rzutu karnego – jedenastkę pewnie wykorzystał CR7. Hiszpanie wyglądali na przytłoczonych takim rozwojem akcji, lecz wszystko zmieniła sytuacja z 24. minuty spotkania – długie podanie otrzymał Diego Costa, który poradził sobie z pilnującym go Pepe, a następnie w sposób naprawdę wyrachowany i spokojny trafił do siatki. Wciąż trwają kontrowersje, czy były gracz Chelsea nie użył przesadnej siły, ale chyba czasami warto pozwolić na trochę więcej męskiej walki – szczególnie, że jego rywal w dosłownie sekundę przeszedł od stanu agonii do dyspozycji pozwalającej kontynuować akcję.
L’image parle d’elle même #Cristiano_Ronaldo ???? pic.twitter.com/44ULk7K3jY
— D Y M’ K ??? (@melkaliifa) June 15, 2018
Kiedy wydawało się, że do szatni będziemy schodzić przy stanie 1:1, na strzał zza pola karnego w środek bramki zdecydował się Cristiano Ronaldo – ku zaskoczeniu wszystkich David de Gea zdecydował się w tym czasie nagrać parodię meczu finałowego LM i poczynań Lorisa Kariusa, a piłka kuriozalnie przeszła pod jego rękami – dość podobnego gola na mundialu puścił niegdyś Robert Green w meczu przeciwko USA. Pierwsza część spotkania zakończyła się zatem rezultatem 2:1 dla Portugalii, za nami był kawał niezłego futbolu, ale najlepsze miało dopiero nastąpić.
Druga część spotkania o wiele lepiej rozpoczęła się dla Hiszpanów, którzy wyglądali tak, jak za najlepszych czasów tiki – taki z lat 2008-2012. Zwieńczeniem tego stanu rzeczy była kolejna bramka Diego Costy, który wyrósł na lidera ofensywy La Furia Roja – piłkarz Atletico Madryt nie miał zamiaru dać odskoczyć swoim przeciwnikom. Trzy minuty później byliśmy jednak świadkami bramki, która śmiało będzie kandydować do miana trafienia tej kolejki. Piłkę przed polem karnym dostał bowiem Nacho, który pięknym półwolejem z pierwszej piłki nie dał absolutnie szans broniącemu w tym spotkaniu Rui Patricio. Był to pierwszy gol hiszpańskiego obrońcy zza szesnastki od czasu Mistrzostw Świata 98 we Francji – wówczas do siatki trafił, uwaga, Fernando Hierro w spotkaniu przeciwko Nigerii. Hiszpanie byli naprawdę blisko osiągnięcia świetnego wyniku na inaugurację, ale wtedy znowu wszedł on – cały na czerwono. Mowa o Cristiano Ronaldo, który w 88. minucie zdobył cudowną bramkę z rzutu wolnego. Rezultat nie zmienił się już do końca spotkania, a my mogliśmy po 90. minutach złapać wreszcie trochę oddechu. Spotkanie Portugalii z Hiszpanią zrekompensowały wszelkie niedogodności poprzednich pojedynków – miejmy nadzieję, że dzisiaj będzie równie, a może jeszcze bardziej interesująco!
Here is the #Portuguese radio play by play call of @Cristiano Ronaldo’s 3rd goal by Nuno Matos of Antena 1 pic.twitter.com/LqZI4l4H32
— Paul Almeida (@AzorcanGlobal) June 16, 2018