Po ostatnim weekendzie obfitym w skandale, pożegnania i kolejne trofea europejskich drużyn, wydawać by się mogło, że jedyne piłkarskie rozstrzygnięcie, na które warto czekać, to finał Ligi Mistrzów. Myślę, że we Francji mogliby się z tym nie zgodzić – dziś o 20:45 na Stade François Coty miejscowe AC Ajaccio będzie podejmować Toulouse. Stawką tego spotkania jest gra w Ligue 1. w przyszłym sezonie.
Dziś stadion gospodarzy będzie pękał w szwach. Kibice Ajaccio są wygłodniali wielkiej piłki i sukcesu w postaci awansu. Cztery lata w Ligue 2. to wystarczający czas na przyjmowanie takich zespołów jak Tours, Bourg Peronnas czy Valenciennes. Dobrze by było zamienić odwiedziny Paryża w drodze na Stade Charlety na odwiedziny Paryża w drodze na Parc des Princes. Fani zespołu gospodarzy zdają sobie sprawę, że to nie będzie łatwe zadanie, bo naprzeciw stoi doświadczony rywal z Tuluzy, który też chciałby zostać na najwyższym szczeblu rozgrywek krajowych.
FCT nie wyobraża sobie innego scenariusza niż wygranie tego dwumeczu. Są w Ligue 1. nieprzerwanie już od 15 lat, ale tak słabej końcówki jak w tym sezonie to w tym okresie jeszcze nie mieli. W ostatnich 5 kolejkach zdobyli zaledwie 4 punkty i Lille zdołało zepchnąć zespół z Tuluzy na 18. miejsce. Kibicom FC Toulouse trudno będzie wytłumaczyć spadek, bo rywal z którym przyjdzie im się dzisiaj zmierzyć ma kadrę wartą mniej niż środkowy obrońca gości, Issa Diop. Ten 21-latek zagrał w tym sezonie 38 spotkań i wywalczył sobie taką pozycję szatni, że powierzono mu opaskę kapitana. Mickaël Debève, który od stycznia awansował z pozycji asystenta trenera na pierwszego szkoleniowca, mocno wierzy, że młodzian go nie zawiedzie i wraz z 17-letnim goalkeeperem Albanem Lafontem (drugi najbardziej wartościowy zawodnik Toulouse. Również droższy, niż cała kadra AC Ajaccio razem wzięta) zapewnią spokój w defensywie.
L’Ours pokładają nadzieje w swoim boisku. Goście z Korsyki nie za dobrze się czują na wyjazdach, co potwierdzili w mijającym sezonie – na 19 meczów przegrali aż dwunastokrotnie, a gospodarze z kolei przy takiej samej ilości spotkań wygrali u siebie 14 razy. Władze klubu mocno wierzą w pracę Oliviera Pantaloniego – w końcu nie często się zdarza, żeby klub ponownie zatrudnił trenera, którego wcześniej zwolnił. 51-letni Francuz przeszedł klasyczną drogę z poziomu asystenta do kierowania pierwszą drużyną, zupełnie tak samo jak jego dzisiejszy oponent. Tyle tylko, że gospodarz dzisiejszego spotkania przebył tę drogę dekadę temu, kiedy w sezonie 2008/09 objął pierwszą drużynę AC Ajaccio. Klub dobrze go znał (jeszcze zanim pracował jako asystent bronił barw tego klubu na boisku) i dał mu kredyt zaufania, który spłacił w całości – z 16. drużyny Ligue 2. zrobił 16. drużynę Ligue 1. Włodarze Ajaccio nie byli jednak z tego zadowoleni i rozstali się z trenerem na dwa sezony, w ciągu których drużyna spadła na zaplecze francuskiej ekstraklasy. Dwaj trenerzy, którzy pracowali po Francuzie notowali gorsze wyniki od niego, więc postanowiono wrócić do „starego” szkoleniowca. Właśnie mija 4. sezon z jego drugą przygodą na stanowisku pierwszego trenera Ajaccio i ma on szanse ziścić marzenia prezesów i kibiców swojego klubu.
Dojście do tego momentu, żeby zmierzyć się z FC Toulouse, nie było łatwe dla Pantaloniego. Jego podopieczni trzy dni temu na tym samym stadionie awansowali do dalszych gier w dramatycznych okolicznościach w rywalizacji z Le Havre. W regulaminowym czasie gry padł remis 1-1 i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. To co zdarzyło się w niej od 108. minuty przejdzie do historii francuskiej piłki. Sędzia Schneider w ciągu dwunastu minut pokazał cztery czerwone kartki (po dwie na drużynę), podyktował rzut karny, który został zamieniony na bramkę (strzelec dwie minuty później został odesłany przez sędziego do szatni), a na sam koniec przedłużył dogrywkę o 5 minut, w których padł wyrównujący gol dla gospodarzy. Przyznacie, że takie sytuacje nie zdarzają się w większości meczów.
Bukmacherzy w roli faworyta stawiają zespół gości (kurs w forBET – 2.25), ale kto wie czy atut własnego boiska nie przechyli szali zwycięstwa na korzyść Ajaccio (kurs w forBET – 3.50). Szczególnie, że rewanż odbędzie się w niedzielę na boisku przeciwnika. Aby realnie myśleć o awansie do Ligue 1. podopieczni Pantaloniego muszą dzisiaj uzyskać pozytywny rezultat.