Wszystko – dwa dotychczasowe mecze finału Energa Basket Ligi Kobiet – wskazują, że już dziś poznamy nowego mistrza Polski. Drużyna z Bydgoszczy jednak, choć stoi na niemal straconej pozycji, udowodniła, że gra z „nożem na gardle” jej służy, a utrata atutu własnego parkietu nie musi być problemem. forBET wycenia zwycięstwo CCC na 1.20, Artego na 4.50 (remis: 18.25). Polkowiczanki są wielkim faworytem poniedziałkowego spotkania. Z kilku bardzo istotnych powodów.
Po pierwsze, nie zaznały jeszcze w kluczowej fazie play-off goryczy porażki. Przez kolejne mecze, przeszły w iście ekspresowym tempie. Najpierw w trzech spotkaniach bez jakichkolwiek problemów rozprawiły się z AZS-em Lublin. Następnie trafiły na odwiecznego rywala z Krakowa. Tyle, że Wisła nie jest już tak silna, jak kilka sezonów temu. W żadnej mierze nie umniejsza to sukcesowi CCC, które zdołało zatrzymać krakowianki – i to w ich hali – na zaledwie 58 i 59 punktach. Obrona zagrała więc bez zarzutu. Podobnie zresztą, jak w trzecim spotkaniu w Polkowicach, w którym gospodynie wygrały 57:53. Wynik niski, przypominający bardziej rozgrywki szkolne, ale co tam. Na etapie półfinału nie ma już miejsca na efekciarstwo. Liczy się zabójcza skuteczność i postawienie przeciwnikowi szczelnych zasieków obronnych.
Polkowiczanki nie od razu wskoczyły na trudno osiągalny przez rywalki poziom. Zupełnie nieudany był bowiem początek sezonu w ich wykonaniu. Aż cztery porażki w pierwszych pięciu spotkaniach EBLK był szokiem dla klubu z ogromnymi aspiracjami. I budżetem, dzięki któremu CCC mogło rywalizować w Eurolidze z najlepszymi drużynami Starego Kontynetu. Ok, może przygoda w Europie nie była zanadto owocna, niemniej była w ogóle możliwa.
Po kiepskim początku zmagań ligowych, zawodniczki z Polkowic rychło wyszły z dołka. Pomogła w tym zmiana trenera – utalentowanego, choć odpowiadającego za słabe wyniki w CCC Greka Georga Dikeoulakosa zmienił doskonale znany w mieście z Dolnego Śląska Słowak Maros Kovacik.
W kolejnych grach, począwszy od lutego, polkowiczanki pod jego wodzą przegrały już tylko raz: w Toruniu z miejscową Energą. Nic zatem dziwnego, że nadzieje na upragniony złoty medal szybko odżyły. Ostatni i jak dotąd jedyny raz CCC triumfowało w lidze w sezonie 2012/13. A to stanowczo za mało dla klubu, który chce zdominować rywalizację w naszym kraju.
ONE MORE! ?? #GoForGold ? pic.twitter.com/isa9OHkaAT
— CCC Polkowice (@CCC_Polkowice) April 27, 2018
O złocie, a więc największym sukcesie w swojej historii, nadal myślą w Bydgoszczy. Choć będzie to zadanie niezwykle trudne, choć do wykonania. Artego, czyli lider EBLK po rundzie zasadniczej, w wielkich bólach „urodziło” zwycięstwo nad Basketem Gdynia.
Jeszcze trudniej było w półfinałowych starciach przeciwko Ślęzie Wrocław. Koszykarki Tomasza Herkta, podobnie jak teraz z CCC, były wyjątkowo blisko szybkiej porażki. W dwóch pierwszych spotkaniach w Artego Arenie nie były w stanie wygrać choćby raz. Porażki 70:80 i 57:61 postawiły bydgoszczanki w niekomfortowym położeniu. Na szczęście dla ich kibiców, zdołały wyrwać dwa zwycięstwa w stolicy Dolnego Śląska. W piątym, decydującym pojedynku nie dały Ślęzie już większych szans – zatriumfowały bowiem aż 85 do 54. Czy sztuka odrobienia tak wielkiej straty jest możliwa także teraz, w finale ligi? By tak się stało, Artego musi za wszelką cenę zatrzymać znakomite trio CCC: Alysha Clark-Temitope Fagbenle-Weronika Gajda.
Ciekawostka: niektóre wróbelki ćwierkają, że po obecnym sezonie opiekun bydgoszczanek Tomasz Herkt ma zostać nowym szkoleniowcem… rywala zza miedzy: Energi Toruń. Decyzja, o ile w ogóle coś jest na rzeczy, może być znacznie łatwiejsza do podjęcia w przypadku dzisiejszej finałowej porażki.