Kiedy 31 stycznia 2017 roku Kamil Grosicki trafił do Premier League plan był dosyć prosty – pograć pół roku w Hull, wypromować swoje nazwisko i wywalczyć transfer do lepszego zespołu tej ligi. Niestety, życie niekiedy brutalnie weryfikuje nasze plany, czego nasz skrzydłowy doświadczył na własnej skórze – niecałe półtora roku później TurboGrosik gra na zapleczu angielskiej elity i ma poważne problemy z wywalczeniem miejsca w podstawowej jedenastce zespołu.
Sam spadek do Championship to jeszcze nie koniec świata. W przeszłości zdarzało się to naprawdę utytułowanym ekipom – z ostatnich lat wypada wspomnieć chociażby West Ham (2010/11) czy Newcastle (2015/16), a więc drużyny o wiele bardziej utytułowane w historii Premier League. Problem zespołu Grosickiego był jednak taki, że ze spadkowicza angielskiej elity mogli zostać… zawodnikami League One (trzeci poziom rozgrywkowy na Wyspach). Nie wiem, co mieli w głowie włodarze Hull zatrudniając do prowadzenia drużyny Leonida Słuckiego – szkoleniowca, który przez całą karierę nie miał nigdy styczności z piłką na Wyspach, a co dopiero niższymi klasami rozgrywkowymi. Efekty tego mogły być naprawdę tragiczne – zaledwie 4. wygrane w 19. meczach i pozostawienie drużyny na 20. miejscu w tabeli. Trzeba natomiast przyznać, że u Rosjanina Grosicki nie miał jakoś przesadnie źle – grywał naprawdę sporo, więcej w podstawowym składzie niż wchodząc z ławki, a ten trend zmienił się dopiero w dwóch ostatnich meczach byłego trenera CSKA, gdzie rozegrał łącznie tylko sześć minut. Początek za to był doskonały – 2 gole i 3 asysty podczas pierwszych, pięciu spotkań w lidze.
Leonid Slutsky @HullCity says"'it's a very painful time for me, we didn't win last 6 matches, it's normal situation to change coaches". He doesn't know if he'll get sacked, but he looks like he expects it. #hcafc
— David Burns (@bbcburnsy) November 25, 2017
Misję odbudowy zespołu powierzono Nigelowi Adkinsonowi – kibice Premier League mogą pamiętać angielskiego trenera z pracy w Southampton, kiedy to w ciągu dwóch sezonów wywalczył awans z League One do najwyższej klasy rozgrywkowej. Były szkoleniowiec Świętych ponownie zaczął stawiać na Grosika, który świetnie odpłacił się w debiucie nowego menedżera i zdobył bramkę – Tygrysy zwyciężyły wówczas 3:2 i dały jasny sygnał, że nie wszystko jeszcze w tej lidze stracone. Następny trzy mecze również były udziałem skrzydłowego reprezentacji, tam jednak udało się zdobyć zaledwie jeden punkt i znowu wróciły demony w postaci widma spadku do League One. Przez następny miesiąc byłego zawodnika Jagiellonii nie mogliśmy oglądać w składzie z powodu kontuzji palca – wrócił 30 stycznia na połowę spotkania z Leeds United, jednak niezwykle decydujące dla jego kariery mogło być to, co mogło wydarzyć się dzień później.
Deadline Day. Z jakiegoś dziwnego powodu Anglicy upodobali sobie ostatni dzień okienka transferowego i są w stanie trzykrotnie przepłacić wartość danego piłkarza, aby ten znalazł się w ich drużynie. Dosyć specyficzne wspomnienia z tym dniem miał także Kamil Grosicki. Najpierw feralny (nie)transfer do Burnley – wszystko miało być już ustalone, kwota, wysokość kontraktu (nawet okładka Przeglądu Sportowego), ale Rennes w ostatniej chwili zdecydowało się podwyższyć wymagania finansowe, co dla zespołu z Premier League było barierą nie do przebrnięcia. Następnej zimy udało się wywalczyć transfer do Hull, zaś na początku tego roku bardzo blisko był transfer do… Derby County. Do dzisiaj ciężki stwierdzić ile było w tym prawdy, a ile fantazji angielskich dziennikarzy, lecz taki temat faktycznie się pojawił – było to jednak bardziej sondowanie dostępnych ostatniego dnia opcji, niż determinacja w pozyskaniu TurboGrosika. Kością niezgody miała być forma przejścia reprezentanta Polski – Derby chciało wypożyczenia, natomiast Hull transferu definitywnego.Temat upadł i od tego czasu Grosik przeżywa dużo gorszy okres w zespole Tygrysów.
Derby County want to sign Grosicki on an initial loan to buy deal from Hull City but Hull want a straight sale. Derby may struggle to get this over the line… #dcfc #dcfcfans #hcafc pic.twitter.com/WF0GJD99L9
— FL Transfers (@FL72Transfers__) January 31, 2018
Od stycznia Kamil Grosicki grał średnio 35 minut w 11 meczach Championship – trochę mało, jeżeli mówimy o jednym z filarów naszej reprezentacji. W ostatnich, trzech tygodniach zaczęło się to jednak poprawiać – najpierw wejście z ławki i zdobycie bramki z QPR, następnie zaś podstawowa jedenastka i dublet przeciwko Burton Albion. Wydawało się, że wszystko będzie szło ku lepszemu, natomiast ostatni pojedynek przeciwko Sheffield Wednesday (0:1) nie do końca mógł utwierdzić w przekonaniu o dobrej dyspozycji TurboGrosika – niezwykle wymownym jest fakt, że Nigel Adkins postanowił zdjąć z boiska tylko naszego reprezentanta. W sieci ruszyła fala komentarzy niezadowolonych kibiców zespołu, którzy nie sią zadowoleni z postawy swojego zawodnika – ich zdaniem, TurboGrosik uważa się za lepszego niż jest w rzeczywistości i nie daje zespołowi tyle, ile powinien. Sam skrzydłowy, w rozmowie z Przeglądem Sportowym, przyznał, że jego sytuacja nie jest dobra i został wymieniony przez zawodników, którzy wykorzystując jego uraz znaleźli lepszą formą. Swoje dodali tutaj także angielscy dziennikarze, którzy mają to do siebie, że Polakami interesują się osiem razy mocniej niż swoimi rodakami – przypomina mi się krytyka Wojciecha Szczęsnego czy Łukasza Fabiańskiego, która wynikała bardziej z zazdrości o tak dobrych bramkarzy w kadrze niż rzeczowej analizy ich występów. Ten typ tak ma po prostu.
Nie jest naszą rolą szukania podpowiedzi dla klubu, jak znaleźć receptę na utrzymanie stabilnej formy zespołu, w tym wszystkim interesuje nas tylko, jaki wpływ będzie to miało na formę Grosika podczas nadchodzącego mundialu. Mecz towarzyski z Koreą mógł uśpić nieco naszą czujność – tam nasz zawodnik wyszedł, przeprowadził świetną akcję, włączył swoje Turbo i zdobył bramkę. Wydaje się jednak, że pobyt w Hull, a może i na samych Wyspach, powinien dobiec końca po upływie tego sezonu. Ten projekt zupełnie nie wypalił, Grosicki nie pokazał liczb,które dawałyby mu realną szansę na złapanie angażu w angielskiej elicie i sam powinien się poważnie zastanowić, czy długoterminowo korzystne jest dla niego granie w Championship. Może warto poszukać opcji w innych ligach na Zachodzie i trafić do zespołu nieco bardziej wyprofilowanego pod umiejętności Grosika, a więc nastawionego na szybkie ataki z kontry, a nie karkołomne rozgrywanie piłki w środku pola. Jak pokazuje bowiem przykład Bartosza Białkowskiego – nawet niezwykle solidna gra na zapleczu Premier League to może być za mało na wskoczenie do angielskiej elity. Przed Kamilem naprawdę gorące lato…
Karol Czyżewski