Spotkania 1/4 najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych na świecie przyniosły wiele emocji, a niektóre zagrania (precyzując: zagranie) na trwale wpisały się już do historii piłki nożnej.
Sevilla – Bayern Monachium 1:2 (1:1)
Spotkaniu na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán było ciekawą próbą sił. Z jednej strony Hiszpanie, którzy wyeliminowali Manchester United. Z drugiej zaś wielki Bayern naładowany ostatnią bombastyczną wygraną z Borussią Dortmund 6:0. Bawarczycy, mimo początkowych prób zdominowania Sevilli, nieoczekiwanie padli ofiarą technicznego strzału Pablo Sarabii. Już po siedmiu minutach gracze z Monachium zdołali wyrównać za sprawą niefortunnej interwencji Jesusa Navasa. Po kolejnych 30 minutach gry 40-tysięczną publikę uciszył były gracz Barcelony, Thiago Alcantara, choć piłka po jego uderzeniu głową, nim wpadła do bramki, „poszła” po nodze obrońcy Sergio Escudero. Dzięki temu ekipa z Niemiec postawiła duży krok w kierunku półfinału Champions League. A jak zagrał Robert Lewandowski? Media nie pozostawiły złudzeń: tym razem Polak nie wniósł niczego ożywczego (no, może poza strzałem w 83. minucie) w grę Bayernu. Został skutecznie wyłączony przez piłkarzy Sevilli i nie pomógł zbytnio trenerowi Juppowi Heynckesowi w śrubowaniu bilansu zwycięstw:
WWWWWWWWWWWW
Jupp Heynckes and the @ChampionsLeague. Name a better duo, we'll wait… #UCL #MiaSanMia pic.twitter.com/PvOML8d7dF
— FC Bayern English (@FCBayernEN) April 4, 2018
Juventus Turyn – Real Madryt 0:3 (0:1)
Madrycka maszyna przejechała się po liderze Serie A, zmierzającym po siódmy tytuł z rzędu. Real nie miał litości, ale proszę Państwa… nie mogło być inaczej, skoro w jego koszulce po murawie z wielką gracją porusza się geniusz. Nie ma się co silić na wyszukane porównania, czy błyskotliwe epitety. Nic nie jest w stanie oddać podziwu dla tego gościa. Można go nie lubić, można – tak, jak w pewnym momencie kibice we wtorek w Turynie – próbować go zdekoncentrować po jakiejś nieudanej akcji. Można. Ale nie wypada go nie cenić. Jego drugi gol, jeszcze przed drugą żółtą kartką dla Paulo Dybali, spowodował, że do teraz szukam na podłodze swojej szczęki. A reakcja wytrawnych kibiców Juventusu po tym wyczynie mówi sama za siebie. Doprawdy można to oglądać bez końca:
Z dziennikarskiego obowiązku należy tylko wspomnieć, że w tej parze sprawa awansu do kolejnej rundy LM jest już właściwie przesądzona. Mało kto wierzy, że tak wyrachowany zespół z postacią absolutnie wybitną w swoich szeregach zdoła stracić w rewanżu u siebie aż trzybramkową zaliczkę.
Liverpool – Manchester City 3:0 (3:0)
Mecz, określany mianem „wewnętrznej sprawy” Anglików miał być porywającym spotkaniem dwóch topowych zespołów bodaj najlepszej ligi globu. I tak też było, z pewnym zastrzeżeniem: gracze Liverpoolu wyprowadzili trzy szybkie ciosy w 31 minut, po których faworyzowani piłkarze MUC wyglądali, jak David Price po niedawnej walce z Aleksandrem Powietkiniem. Fantastyczny Mohamed Salah – bęc z zaskoczenia, poprawka Alexa Oxlade’a-Chamberlaina i na dokładkę precyzyjna główka Sadio Mane załatwiła Pepa Guardiolę i jego podopiecznych. A Anfield zatrzęsło się w posadach po gwałtownej, kolejnej już reakcji fanów „The Reds” na bezkompromisowe poczynania zawodników Juergena Kloppa. W drugiej połowie City ocknęło się, ale nie było w stanie nadrobić dystansu do fenomenalnie dysponowanych gospodarzy. Jest jednak mała wątpliwość: czy gol Leroya Sane faktycznie padł ze spalonego? Tak, czy inaczej, to bez wątpienia Liverpool jest już jedną nogą w półfinale.
FC Barcelona – AS Roma 4:1 (1:0)
Niby Katalończycy nie zagrali wybitnego spotkania. Niby Lionel Messi tego dnia nie brylował. A jednak Barcelona pokonała Włochów aż 4 do 1. Z drugiej jednak strony i pomimo wysokiej porażki, Roma zagrała bez większych kompleksów, do końca walcząc o korzystniejszy wynik. Skrzydła graczom z „Wiecznego Miasta” z pewnością poważnie opadły po dwóch początkowych samobójach: Daniele De Rossiego i Konstatinosa Manolasa. Po zaledwie czterech minutach od tego drugiego pechowego zagrania, sprawę zamknął Gerard Pique. I choć zdołał jeszcze odpowiedzieć Edin Dżeko, to akcja Luisa Suareza pognębiła graczy ze stolicy Włoch. Wydaje się, że ostatecznie.
? The best bits from #BarçaRoma! ⬇️https://t.co/hVZpIKyndl
— FC Barcelona (@FCBarcelona) April 4, 2018
Ćwierćfinałowe mecze rewanżowe odbędą się 10 i 11 kwietnia.