Polska jest krajem, który w dużej mierze dzieli się na sympatyków PO i PIS. Jest jeszcze trzecia, całkiem mocna grupa ludzi, którzy są tam, gdzie mają większe korzyści. Podobny podział zauważam w polskim środowisku bokserskim. Są tacy, którzy trzymają z Andrzejem Wasilewskim i ci którzy murem stoją za Mateuszem Borkiem. No i są jeszcze ci, którzy są po tej stronie, gdzie wiatr zawieje. I to właśnie na nich będę się skupiał.
W tym towarzystwie są zarówno sami zawodnicy, dziennikarze, a nawet kibice. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że takie osoby należy skrytykować. Farbowane lisy, pozerzy, figuranci, materialiści – takie określenia pasują do tej grupy. Jeśli się jednak nad tym zastanowimy na spokojnie, to czy jest w tym coś złego?
Czy możemy winić zawodowego sportowca, że współpracuje z tym, kto oferuje mu najlepsze warunki? Chyba zdecydowana większość z nas podejmuje pracę w takim miejscu, gdzie płacą nam najwięcej. A odrzucając wszystkie pięknie brzmiące historie o celach sportowych i mistrzowskich pasach, to trzeba pamiętać, że ci zawodnicy i zawodniczki ryzykują własnym zdrowiem i na pewno nie będą tego robić za drobne. Idą tam, gdzie mają najlepiej. To chyba całkiem normalne.
Jeszcze nie tak dawno mówiło się w środowisku dziennikarzy sportowych, że fajnie, że nie pracujemy w polityce, bo tam nie można być obiektywnym. Trzeba kogoś popierać, żeby móc krytykować drugą stronę. Nie ma dziennikarzy politycznych – są osoby będący zwykłymi aparatczykami partyjnymi.
Niestety, wśród osób, które zajmują się boksem w poszczególnych redakcjach sportowych jest też jasny podział, kto kogo krytykuje (lub nie pisze o nim w ogóle), a kto kogo wychwala pod niebiosa. Na pierwszy rzut oka jest to skandaliczne. No bo jak to? Dziennikarz sportowy jest nieobiektywny? Przecież Kodeks Etyki Dziennikarskiej mówi: „ Zadaniem dziennikarzy jest przekazywanie rzetelnych i bezstronnych informacji oraz różno-rodnych opinii, a także umożliwianie udziału w debacie publicznej”.
Postawmy się jednak w sytuacji takich osób. Redakcji sportowych w Polsce jest naprawdę niewiele, a chętnych do pracy można liczyć w tysiącach. Jeśli już jesteś w określonej firmie, to musisz wykonywać polecenia „z góry”. W innym przypadku znajdzie się wielu innych na twoje miejsce, a ty będziesz musiał zadowolić się pracą w korporacji albo agencji reklamowej. Jednak nie o tym marzyłeś, więc raczej nie podejmiesz buntu w redakcji i nie ogłosisz protestu głodowego, żeby przestrzegano kodeksu etyki.
Takie czasy. Decyduje pieniądz. Tak jest wszędzie. W polityce, sztuce, edukacji, medycynie i dziennikarstwie sportowym też. Chcesz być niezależny? To albo piszesz jako hobbysta dla garstki czytelników albo nazywasz się Paweł Zarzeczny i przesyłasz „z góry” swoje teksty. Przykre, ale prawdziwe.
Postawa kibiców powinna być najbardziej obiektywna, ale też jest zależna od wielu czynników. Dany promotor jest dobry, jak zorganizuje świetną kartę walk i całe widowisko „puści” na otwartym kanale. Najlepiej bez reklam. Niech tylko nikomu nie przyjdzie do głowy robić wydarzenia w systemie PPV. Wtedy pojawia się krytyka i narzekania. A no i oczywiście typowy kibic (nie mylić z prawdziwym), to jest dopiero jak chorągiewka. Jak danemu pięściarzowi dobrze idzie, to wspiera go swoimi komentarzami, a jak ktoś przegra lub da słabą walkę, to jest już bezwartościowy. Nie ma się co oszukiwać. Poza nielicznymi wyjątkami – tacy właśnie jesteśmy.
Zmieniamy barwy klubowe częściej, niż nam się samym wydaje. Czy to źle? Każdy chce dla siebie jak najlepiej. Pięściarz dąży do tego, aby godnie zarabiać, dziennikarz sportowy nie chce stracić pracy, a przeciętny kibic ma nadzieję obejrzeć fajną galę za darmo. To jest po prostu normalne.