W ostatni piątek reprezentacja Polski przegrała w średnio-wartościowym sparingu z Nigerią 0:1. Był to jedyny sprawdzian naszej drużyny przed meczem z Senegalem na nadchodzących mistrzostwach świata w Rosji. Czy dzięki spotkaniu towarzyskiemu z „Super Orłami” możemy już określać się mianem przygotowanych na starcie z Senegalczykami? Można wątpić.
Dlaczego nazywam piątkowy bój z nigeryjską ekipą średnio-wartościowym? Bo zmierzyliśmy się z afrykańskim rywalem w marcu, przy minusowej temperaturze, zaś w składzie naszych przeciwników zabrakło niekwestionowanego lidera (Johna Obi Mikela z Chelsea Londyn) oraz poważnego bramkarza. Nigeria na bramce postawiła na Francisa Uzoho, kompletnego anonima. Rocznik 98, dwa występy w tym sezonie w październiku w barwach Deportivo La Coruna. Selekcjoner Adam Nawałka również nie mógł skorzystać z kilku graczy – m.in. Macieja Rybusa, Bartosza Bereszyńskiego i Michała Pazdana.
Sparing z Nigeryjczykami trudno uznać za wielce przydatny także (a może przede wszystkim) z tego względu, iż nijak zespół Gernota Rohra stylem gry nie przypomina Senegalu. A to właśnie tę drużynę Nigeria miała „symulować”. Zdaniem eksperta od futbolu afrykańskiego Michała Zichlarza, senegalski team prezentuje piłkę bardziej techniczną, kombinacyjną, lubi utrzymywać się przy futbolówce. A „Super Orły”? Grają tak, jak w piątek – ich styl jest bardzo fizyczny, twardy, raczej niezbyt finezyjny technicznie. Trudno więc uznać wybór tego rywala, w kontekście mundialowego starcia z Senegalczykami, za trafiony.
Afryka jest długa i szeroka. Sam fakt, że dwie reprezentacje pochodzą z tego kontynentu jeszcze nie świadczy o tym, że muszą prezentować ten sam sposób gry. A chyba o to miało chodzić przy ustalaniu sparingpartnerów przed mistrzostwami w Rosji. Gdybyśmy chcieli sprawdzić się z jedenastką podobną do senegalskiej, to zdaniem Zichlarza powinniśmy zmierzyć się z Francją lub Mali. Z „Trójkolorowymi” dlatego, że wielu piłkarzy z Senegalu grało na jakimś etapie swojej kariery w Ligue 1, czy w niższych ligach – generalnie uczyło się od Francuzów kopania w piłkę. Z kolei Mali to drużyna grająca podobnie do „Lwów Terangi” – technicznie, za pomocą wielu podań. PZPN postawił jednak na Nigerię. A z kim w zeszły piątek mierzyli się nasi grupowi rywale? Kolumbia spotkała się z Francją, zaś Japonia z Mali. Zupełny przypadek oczywiście.
Rozumiałbym wybór Nigeryjczków na sparingpartnera, gdybyśmy przed mundialowym starciem z Senegalczykami mieli w planach zmierzyć się jeszcze z jakimś zespołem przypominającym stylem gry senegalski team. Ale guzik! Na sześć gier towarzyskich przed mistrzostwami świata ustaliliśmy następujących przeciwników:
– trzech z Ameryki Południowej (Meksyk, Urugwaj, Chile)
– jednego z Afryki (Nigeria)
– jednego z Azji (Korea Południowa)
– jednego z Europy (Litwa).
Nie będzie już żadnego meczu przygotowującego naszą kadrę do spotkania z Senegalem w Rosji. Jedyny rozegraliśmy w ostatni piątek, w zimie, z zespołem prezentującym zupełnie inny styl, aniżeli nasz afrykański rywal na mundialu. Trudno pojąć logikę tych, którzy decydowali, z kim zagramy przedmundialowe sparingi.
Los przydzielił nam w fazie grupowej mistrzostw rywali z różnych kontynentów. Wpierw podejmiemy Senegalczyków (19 czerwca), następnie Kolumbię (24 czerwca), a na końcu Japonię (28 czerwca). Tuż po losowaniu było już wiadome, że o awans będziemy walczyć zapewne z ekipami z Ameryki Południowej i Afryki. A szczególnie z tą ostatnią. Kolumbia, mimo że obecnie plasuje się na 13. miejscu w rankingu FIFA („Orły” Nawałki są szóste), wydaje się być głównym faworytem do awansu z tej grupy. Na poprzednim turnieju w Brazylii w 2014 roku dotarła do ćwierćfinału, a w składzie ma takich graczy, jak Radamel Falcao, James Rodriguez, Luis Muriel, Duvan Zapata, David Ospina, czy Carlos Bacca. W dodatku, w zeszły piątek zawodnicy Jose Pekermana zwyciężyli na wyjeździe Francję 3:2 (przegrywając 0:2).
Od początku zdawało się to oczywiste, że kluczowe powinno być starcie z senegalską kadrą. To nasz pierwszy pojedynek na rosyjskim turnieju. Ważne, by rozpocząć udanie taką imprezie. Tym bardziej, że w kolejnym meczu czekać będzie Kolumbia, więc stopień trudności tylko wzrośnie. Skoro podopieczni Pekermana najpewniej pozostają poza zasięgiem innych zespołów w naszej grupie, a Japonia jest przynajmniej w teorii najsłabsza, to Senegal zdaje się być najgroźniejszym przeciwnikiem polskich piłkarzy w walce o wyjście do 1/8. A my przed konfrontacją z Senegalczykami zaplanowaliśmy sobie tylko jeden sparing z ekipą z Afryki, która ponadto nie przypomina stylem gry „Lwów Terangi”. Jesteśmy tak pewni swego w batalii z Senegalem?
Nie rozumiem, dlaczego na sześć spotkań przed mundialem w aż trzech z nich mierzymy się z ekipami z Ameryki Południowej, a tylko w jednym z Czarnego Lądu. Wygląda to na jasny sygnał: skupiamy się na rywalizacji o pierwszą pozycję z Kolumbijczykami i przygotowujemy się głównie pod ten mecz. A Senegalczycy? To z nimi gramy pierwszy pojedynek, wcale nie łatwy. Jeśli przegramy, będziemy z nożem na gardle przystępować to spotkania z Kolumbią. Wtedy nawet rozegranie meczów kontrolnych ze wszystkimi ekipami południowoamerykańskimi może nam nic nie dać. W czerwcu podejmiemy towarzysko Chile. Jaki ma to sens? Nie lepiej zagrać wtedy z Mali albo Burkina Faso, które to lepiej nas przygotowują do konfrontacji z Senegalem? Z resztą podobieństwo piłkarskie tych trzech krajów afrykańskich wynika także z tego, że wszystkie te wymienione państwa to byłe kolonie francuskie.
Z zespołami z Afryki nigdy nie szło nam łatwo na mundialach. Nawet w złotych czasach polskiej piłki. Turniej w Rosji zaczynamy od starcia z Senegalczykami i to na nich powinniśmy się przede wszystkim skupić. Chile jest być może bardziej atrakcyjnym sparingpartnerem niż Mali. Ale chodzi chyba o osiągniecie dobrego wyniku na mistrzostwach, a nie o sprzedanie kompletu biletów na mecze towarzyskie? Powinniśmy przed rosyjską imprezą rozegrać więcej spotkań przygotowujących nas do batalii z Senegalem. Tym bardziej, że dla drużyny Nawałki pojedynek z Nigerią był w ogóle pierwszym, w którym mierzyła się z afrykańską jedenastką. A przypomnijmy też, że kilku naszych zawodników, którzy zapewne pojadą do Rosji, nie wyszło w piątek w ogóle na boisko (np. Pazdan, Rybus, Bereszyński).
90 minut z senegalską kadrą będzie kluczowe dla dalszych losów naszych reprezentantów na najbliższych piłkarskich mistrzostwach świata. Następna grupowa rywalizacja z Kolumbią też będzie ważna, ale jest duże ryzyko, że ją przegramy. Dlatego też to konfrontacja z Senegalczykami jest najistotniejsza. Aż trzy sparingi z reprezentacjami z Ameryki Południowej raczej nam nie pomogą w osiągnięciu z Afrykanami 19 czerwca dobrego rezultatu.
Dominik Senkowski