Rozgrywki za pasem. Warto więc jeszcze na chwilę przystanąć i spojrzeć wstecz na wyjątkowo ciekawy okres transferowy w „najlepszej lidze świata”. Jak wygląda nasze zestawienie siedmiu najbardziej elektryzujących transferów w PGE Ekstralidze?
7. Grzegorz Zengota (z Leszna do Zielonej Góry)
Po ogołoceniu składu Falubazu z co lepszych zawodników – o czym poniżej – namówienie do powrotu 29-letniego wychowanka było sporym osiągnięciem tamtejszych działaczy. Ten ruch na pewno opłaci im się pod względem wizerunkowym. Zengota to w końcu chłopak z Zielonej Góry. Zawodnik, który po 6 latach wraca do swojego rodzinnego miasta, a to zawsze dobrze robi. Marketingowo. I choć jest raczej uznawany za solidnego żużlowca z tzw. drugiej linii, to po powrocie do domu jego wartość może poszybować do góry. Nadal wydaje się zawodnikiem niespełnionym. W Falubazie ma tworzyć – wraz z wicemistrzem świata Patrykiem Dudkiem i weteranem Piotrem Protasiewiczem – zielonogórskie koło zamachowe, które ma nakręcić zespół Adama Skórnickiego na fazę play-off. Czy to się uda?
6. Max Fricke (z Rybnika do Wrocławia)
O australijskiego mistrza świata juniorów z 2016 roku stoczono prawdziwą wojnę. Na słowa, ale przede wszystkim – na kasę. Chciał go Toruń, oddać go nie chciał Rybnik. Tym bardziej, że Fricke’a ze śląskim klubem wiązał ważny kontrakt. Ale Rybnik spadł, a młokos australijski jest ambitny. Wreszcie z ofertą w kierunku rybnickim ruszył Wrocław, który wyłożył na stół astronomiczną kwotę 300 tys. złotych. Ponoć sam zawodnik częściowo partycypował w tej kwocie. Wszystko po to, by wyrwać się z I-ligowego Rybnika. I trafić w fajne, wrocławskie towarzystwo, od lat budujące swoją drużynę w oparciu o młodych i wyjątkowo zdolnych żużlowców.
5. Nicki Pedersen (z Leszna do Tarnowa)
To cały czas jest gorące żużlowo nazwisko. I to pomimo tego, że 40-letni 3-krotny mistrz świata coraz częściej niż na torze, przebywa w szpitalach. Ostatnia groźna kontuzja kręgów szyjnych o mały włos nie zmusiła krnąbrnego Duńczyka do zakończenia bogatej kariery. – Nigdy nie myślałem o zakończeniu kariery. Pojawiały się tylko plotki. Ale jako zawodnik utrzymujący się w światowej czołówce od lat, muszę się z takowymi liczyć. Na pewno też znalazłoby się parę osób, które chciałyby, abym dał sobie spokój z żużlem – powiedział Pedersen (sportowefakty.wp.pl). Powiedział, ale musiał odejść z Leszna, gdzie przed urazem nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Istotnie – Pedersen przeszedł metamorfozę. Coraz bliżej mu do jazdy w ramach BHP. A jego przydomek – „Dzik” – coraz bardziej się dezaktualizuje. Czy to już żużlowa starość?
Terms and conditions agreed with Unia Tarnów for 2018 ?????? #EkstraLiga #Happy #nickipedersen pic.twitter.com/JtE6LPGo4o
— Nicki Pedersen (@nickipedersenDK) October 30, 2017
4. Marek Cieślak (z Zielonej Góry do Częstochowy)
W naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć najbardziej utytułowanego trenera żużlowego w Polsce. Cieślak – legendarny zawodnik Włókniarza w latach 70. i 80. – dość nieoczekiwanie postanowił wrócić do Częstochowy. Po 21 latach przerwy! 67-letni szkoleniowiec nie zwykł prowadzić zespołów, których nie stać byłoby na osiągnięcie dobrego rezultatu. To także często dzięki niemu te rezultaty „same” przychodziły. Ma ogromne doświadczenie w żużlu. Widzi rzeczy, które widzi mało kto wokół niego. Potrafi przy tym znakomicie budować atmosferę w zespole. No i jest znanym żużlowym cwaniakiem, który ima się czasem różnych, niekiedy balansujących na kilku cienkich granicach, sposobów, by osiągnąć swoje cele. W ekipie Włókniarza w sezonie 2018 będzie miał do swojej dyspozycji żużlowców, głodnych sukcesów, głodnych fazy medalowej. Czy zaspokoi swoje i ich oczekiwania?
3. Niels K. Iversen (z Gorzowa do Torunia)
35-latek przez ostatnie siedem sezonów był bardzo ważną postacią Stali Gorzów. Zdobył z nią zresztą w tym czasie pięć medali Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym dwa złote. Ostatni sezon nie był dla niego udany, a wszystko przez kontuzję. Pod koniec sierpnia doznał poważnego złamania barku, co wykluczyło go z jazd do końca roku. Przez uraz stracił nie tylko w lidze polskiej, ale także wypadł z cyklu Grand Prix, wyłaniającego najlepszego żużlowca świata. Sezon 2018 ma być dla niego powrotem do wysokiej, równej formy. I szansą na zarobienie niemałych pieniędzy. Swoje cele postanowił realizować w Toruniu, gdzie mówią otwarcie: chcemy medalu. Iversen w 2006 roku jeździł w barwach toruńskiego klubu. Trafił wówczas na jeden z gorszych, pod względem finansowo-organizacyjnych, sezonów torunian.
2. Jarosław Hampel (z Zielonej Góry do Leszna)
Transfer byłego dwukrotnego wicemistrza świata z Zielonej Góry do Leszna dopełnił rozbiór drużyny Falubazu. O tej przeprowadzce mówiło się już jednak od jakiegoś czasu, choć Hampel w Zielonej Górze spędził aż pięć lat. W 2015 roku zawodnik spierał się ze swoim klubem o pieniądze, które ten chciał mu potrącić w związku z odniesioną kontuzją. Ostatecznie sprawę musiał rozstrzygać Trybunał Polskiego Związku Motorowego. I choć teraz Hampel zapewniał, że odchodzi z Zielonej Góry w „bardzo dobrej atmosferze”, to sprawa sprzed kilku lat na pewno nie pozostała bez wpływu na decyzję urodzonego w Łodzi zawodnika. Hampel trafił do drużyny mistrzów Polski z Leszna, którzy chcą obronić swój tytuł. Mają ku temu spore szanse, bo ich skład w opinii wielu jest kompletny.
1. Jason Doyle (z Zielonej Góry do Torunia)
Sytuacja, w której aktualny indywidualny mistrz świata zmienia otoczenie, musi być uznana za hit. Wyścig po podpis Doyla pod kontraktem wygrał klub najbardziej zdeterminowany – Toruń. Według nieoficjalnych danych działacze z grodu Kopernika zaproponowali australijskiemu asowi zarobki w wysokości 1,8 mln zł za sezon. 32-latek właśnie w Toruniu rozpoczynał swoją przygodę z Ekstraligą. Do tej pory miasto to nie kojarzy mu się zbyt szczęśliwie. Sezon 2015 był dla niego średnio udany. Rok później na toruńskiej Motoarenie doznał poważnej kontuzji, która zabrała mu, wydawało się, pewny tytuł najlepszego żużlowca świata. W zeszłym sezonie zaś, po kolizji w Toruniu z Adrianem Miedzińskim, musiał przez resztę sezonu zmagać się z ogromnym bólem w trakcie jazdy. Ale tytuł, dzięki wielkiej determinacji, zdobył. Czy uda mu się także „odczarować” Motoarenę?